Prolog.

589 13 7
                                    

Oboje.

On i ona. Byli sobie przeznaczeni. Oboje razem być chcieli. Ona poczucie chumoru jak on miała, on za wszelką cenę chronić ją miał. Mijały miesiące. Pierwszy pocałunek i wtedy zburzyli ten murek. Oboje razem być mieli. Róże czekoladki i inne bagatki. Ona trzynaście czy piętnaście lat skończyła, bo młoda była. Razem byli już kilka lat, lecz w tedy pojawił się inny. Zepsuł wszystko co stworzyli. On bał się że ją straci i że już nic na to nie poradzi. Inny kazał jej wybierać. Serce rozpadło się obojgu na kawałki gdy ta zamierzać wyjechać miała. Ona jemu obiecała że zobaczą się jeszcze. Lecz czy ich uczucie, serca złączą się jeszcze? Ona to ja, a on to on. - myślałam jak dokończyć mój kolejny wiersz. Nie był idealny ale wylewałam na nim swoje uczucia.

Ciągle były te same. Od dwóch lat.
A z nim nie widziałam się od pieprzonego roku.

Tęsknił? Myślał o mnie? Cokolwiek.

Ale gdyby tak było na pewno by mnie odwiedził. Mieszkam już dwa lata z dala od tych wszystkich ludzi. Zamknęłam się w sobie i znalazłam tylko jedną osobę której mogłabym zaufać w stu procentach. Czułam się jakbym znała ją od dziecka. Tą osobą była moją matka. Prawdziwa. Rosaline Williams.

Wszystko się ułożyło. Tak jakby bo utrzymuje kontakt z praktycznie każdym.

- Glor, ktoś do ciebie! - krzyknęła do mnie mama z dołu. Nie bałam się wołać na nią mama bo wiedziałam, czułam, że nią była. Wolała na mnie Glor lub Gloria z powodu swojego wymysłu.
- Idę! - powiedziałam nieco zaniepokojona.

Schodząc po schodach wiedziałam że to pewnie Steph zapomniała czegoś znowu z mojego domu. Jednak przez te dwa lata, zawsze gdy ktoś dzwonił do drzwi, do mojego telefonu, pisał wiadomości czy pukał do drzwi miałam nadzieję że to będzie on.

Otworzyłam drzwi i... chyba sobie coś uroi...

**
WRACAM!!!

Długo i szczęśliwie - Dylan Monet Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora