13. Super.

104 6 0
                                    

Po prostu zmarłam. Czy mój mały braciszek właśnie powiedział... A ja już wiem kogo to sprawka.
- Ty go nauczyłeś tak mówić. - warknęłam patrząc Dylanowi prosto w oczy. On znowu stawał się dla mnie coraz ważniejszy.

Nagle zza Matthew wyłoniła się Rosanna. No nie wierze.
- Lamira mus... - przerwała patrząc to na mnie to na Dylana. Kurwa jeszcze z niego nie zeszłam.

Wstałam z nóg chłopaka i szybko podeszłam do kobiety.
- Co? - spytałam niewinnie się uśmiechając.
- Nie wiedziałam że przeszkadzam... - starała się powstrzymać śmiech. Ona nigdy nie dorośnie, a ma już około trzydziestu lat.

- Nie przeszkadzasz. - mogłabym udusić sama siebie. I tka byłam pewnie cała czerwona.
- Pewnie. - zaśmiała się po czym kaszlneła. - Będziemy musiały pogadać. Ale jak twój kolega wyjdzie. - dzięki Bogu że nie spytała o imię. - A tak to zanim pójdę jak ten przystojniak ma na imię? - jestem ateistką.

Popatrzyłam zrezygnowana na Dylana. Chłopak bawił się z Mattem. Oni są tacy podobni i tacy uroczy. Dylan słysząc to pytanie przestał łaskotać chłopca i się wyszczerzyl.
- Dylan. Dylan Monet. - odpowiedział i wrócił do poprzedniej czynności.

Popatrzyłam do góry byle nie w jej oczy. Boże. Obiecałam sobie że nigdy do niego nie wrócę, jej też.
- Przepraszam, ten Dylan? - uśmiech zniknął z jej twarzy. Dylan i Matt spoglądali w naszą stronę.
- Rose, proszę nie teraz. Wszystko ci wyjaśnię. - wyszeptałam.
- Ale kochanie to przez niego się zmieniłaś. - mówiła. Dylan patrzył prosto na mnie. Czułam to.

- Wyjdź. Proszę. - przelknelam ślinę. Ja po prostu nie umiem być silna.
- Właśnie to robię. - wycofała się i znikła za drzwiami do łazienki.
- Młody zjeżdżaj że mnie już. Musimy się pouczyć z Lamira. - powiedziała miło do chłopczyka który teraz jego łaskotał.

O dziwo mały go posłuchał. Przytulił się do mnie i chciał iść ale go zatrzymałam.
- Chwilą chwila. Ja to słyszałam i jak jeszcze raz usłyszę takie słowo z twoich ust nie będzie tak kolorowo. Zrozumiano? - poczułam go. On pokiwał głową i uciekł. Mały bachorek.

Zamknęłam za nim drzwi i usiadłam na łóżku obok Dylana. Ten wywiercał dziurę we mnie swoim wzrokiem.
- Jak to się zmieniłaś przeze mnie? Mówiłaś o mnie? - zapytał. Niech się domyśli.
- Skończmy temat. - poprosiłam. Ale on był taki że często naciskał.
- Nie. Chcę wiedzieć wszystko.  - nie wiem czemu mu tak szybko zaufałam.

- Jezu czego nie rozumiesz? Najzwyczajniej w świecie po tym jak wyjechałeś tylko Tony mnie wspierał i rozumiał dlatego jesteśmy aż tak blisko. Musiałam chodzić do psychologa i no wiesz. Zaczęłam trochę brać i... - kurwa po co ja mu to mówiłam.
- Czego brać?
- Domyśl się Einsteinie. - przekręciłam oczami. - No w ogóle się zmieniłam. Ale to nie jest już ważne. - mruknęłam nie chcąc drążyć dalej tego tematu. To bolało.

Widziałam że chłopak chciał coś dodać więc syzbko mu przerwałam.
- Albo kończymy temat albo wychodzisz. - no i ez.

Dylan westchnął po czym na mnie spojrzał.
- Mogę zostać na noc? - zapytał. Chciałby.
- Spierdalaj. Tam są drzwi. - pokazałam palcem na drzwi.
- No błagam. Nie chcę mi się już wracać do domu. Powiedziałem im że jestem u kolegi. - poprosił.
- Moi koledzy cię nie lubią. Bardzo. - prychnęłam.
- Mam się bać? - uśmiechnął się szeroko.
- Tak. - zaśmiałam się. Czułam się jak kiedyś. Wolna i szczęśliwa.

- Pamiętasz Angelo? - Aniołek...
- O kurwa. Dylan, to było tak dawno. Totalnie o nim zapomniałam. Z Natem mam też słaby kontakt. - wytłumaczyłam. Wow. Od teraz bardzo za nimi tęsknię.
- Mam pomysł. - boże.

Pomysły Dylana zawsze były odjebane.
- Zróbmy imprezę. - ale ten akurat był idealny. - U mnie. Zaprosimy Nate'a, Angelo i innych. I twoich znajomych i resztę. Taka kamelarna impreza u mnie. Jutro. - perfekcyjnie.

- Jesteś... Hmm, wspaniały to są duże określenie. Jesteś... - chciał dokończyć ale chłopak mi przerwał.
- Najlepszy, wspaniały też, przystojny, dżentelmenem, mądry, miły, uprzejmy... - parsknęłam śmiechem na to co mówił.

No nie zesraj się.

- Chodziło mi bardziej o super.

Wybaczcie że taki krótki ale jestem bardzo zmęczona. I muszę pracować nad maratonem.

Długo i szczęśliwie - Dylan Monet Where stories live. Discover now