1. Gorąca łza.

427 9 4
                                    

- Przepłakałam prawie cały lot. Później spałam. Lecieliśmy nie długo bo tylko trzy godziny, ale dla mnie to była wieczność. Wylądowaliśmy chyba na prywatnym pasie, który należał do mojego ojca. Wciąż boje się mu ufać do końca, ale czuję że mówi prawdę. Wracając...

<---***

- Gdzie teraz jedziemy? - spytałam podekscytowana i zmęczona całą podróżą. Ponieważ Steph i jej mama leciały z nami czułam się raźniej.
- Zaraz powinien być tu Juan. - wyjaśnił nam zwięźle tata.

Zaraz po tym poszedł odebrać jakiś "ważny telefon". Często takie ma. Jest trochę przygnębiony, ponieważ ma strasznie dużo na głowie. Nie wiem jak on to wytrzymuję. Pracą, szukanie rodziny, pilnowanie córki, przygotowanie nam jakiegoś domu chociażby załatwienie podstawowych rzeczy potrzebnych do przetrwania.

Wolałam nie myśleć o złych rzeczach, a jedynie o pozytywach. Jak pomyślałbym bynajmniej o utracie kontaktunz którymś z moich przyjaciół wyłabym i wyła.

Byłam zagubiona. To wszystko jest takie pogmatwane!

- Kto to Juan? - wypaliła nagle Mariana. Uprzedziła mnie w pytaniu które i tak bym zadała. Pani Popy raczej też nie wiedziała kim jest ten mężczyzna, jednak nie przejmowała się tym zbytnio. Była strasznie blada i niewyspana.

Było po dwudziestej trzeciej, a ona nie spała od czwartej. Cały lot wymiotowała bo miała lęk wysokości. Pewnie cholernie się bała..

Strasznie jej współczuję.

Natomiast Mariana na początku mnie pocieszała ale sama wiedziałam że jest jej przykro. Jednak nie chciała się przy mnie złamać. Jednak połowę lotu przespała tłumacząc się nie mam ochoty patrzeć w okno jak i tak nic nie widzę. Mimo tego że było ciemno można było coś zauważyć ale tylko przez kilka minut lotu. Następnie już kompletnie się ściemniło.

Tata siedział trochę z Popy trochę ze mną, gdyż lecieliśmy prywatnym samolotem i nie musieliśmy się o nic martwić. On również był zmęczony.

Tak jak wcześniej powiedział tata, chwilę później podjechał po nas czarny Mercedes, w którym siedział kierowca. Najprawdopodobniej Juan.

Mężczyzna miał jasną brodę, tego samego odcieniu wąsy oraz miał krótkie blond włosy na głowie. Dałabym mu około czterdziestkę. No może trochę mniej.

Wiedzieliśmy wszyscy do auta. Tata usiadł na miejscu pasażera, a my z tyłu. Po środku siedziała Steph. Rozmawiałam z nią luźno, co najwyraźniej wyszło nam na dobre bo przez pewien czas nie myślałyśmy o tych wszystkich nieprzyjemnych sytuacjach z poprzednich dni, czy godzin.

Cieszyłyśmy się że mamy siebie. Popy oznajmiła nam że czuje się nieco lepiej więc nikt nie musiał się martwić że będzie musiał sprzątać wymiociny po kobiecie. Dobra, co jak co, mnie to śmieszy heh.

Byłam wyluzowana.

W y l u z o w a n a !

Zamurowało mnie gdy dojechaliśmy na miejsce. Tam... była... willa... biała, piękna... o boże...

Była to krótka uliczka na której znajdowały się spożywczaki, monopol, kioski i właśnie podobne do tej luksusowe apartamenty. Każdy imponował mnie jeszcze bardziej.

Dom przed którym zatrzymał się pojazd był lekko kremowy, jednak większość domu była biała. Bariery były czarne i eleganckie. Ona chyba spodobały mi si najbardziej. Była w takim stylu gotyckim.  Za domem dało zauważyć się podwórko. Było od chuj ciut ciut okien dużych i małych, a wejście było cholernie szerokie. Jak w książkach! Obstawiam że jest tam z dwadzieścia pokoi kilka salonów, czterdzieści łazienek.i co najmniej trzy kuchnie. Może jest tam jeszcze strzelnica jak u Monetów? Nie wiem ale jestem ciekawa co może tam jeszcze się pomieścić.

Długo i szczęśliwie - Dylan Monet Where stories live. Discover now