17. Pora zacząć władze.

94 5 2
                                    

Poczułam ból na policzku. Otworzyłam oczy i popatrzyłam na wystraszonego Nate'a. W uszach mi ciągle szumiało i słyszałam przytłumione głosy.
- Jak to się do kurwy stało? - usłyszałam poddenerwowany głos kuzyna.
- Jebać to, po prostu ją kurwa ratuj! - wrzasnął Tony.

Postanowiłam wykorzystać okazję do zrobienia show.
- Spoko, nie umieram. - wymamrotałam  W tedy już przestało piszczeć mi w uszach a szumy powoli się zmniejszały. Ostatnio coś gorzje u mnie ze zdrowiem.

Podniosłam się do siadu. Leżałam na kanapie a na de mną stał przerażony Nate. Ujrzałam także Dylana który krzątał się po całym pokoju, a gdy się odezwałam wmurowało go w ziemię i patrzył na mnie ze zdenerwowaniem. Tony siedział na narożniku kanapy. Słyszałam także uspokajający ich głos Steph. Dziewczyna jeszcze się nie zorientowała że odzyskałam przytomność.
- Chłopaki, mówię wam już setny raz że ona zaraz się obudzi. Często tak ma, więc możecie przestać panikować. - powiedziała wchodząc do salonu. Spojrzała na mnie i szeroko się uśmiechnęła. - A nie mówiłam? - odwzajemniłam jej uśmiech. Moja przyjaciółka podeszła do Tony'ego i zaczęła masować mu barki.

Posłałam jej spojrzenie typu już się ruchaliscie? Na co ona przekręciła oczami i pokiwała głową. To takie wspólne bluetooth, które narodziło się między nami już kilka lat temu.

Tony prychnął wkurwiony.
- Co ty sobie myślałaś? Nie wiem z jakiego powodu jesteś taka wesoła, gdzie my umieraliśmy że strachu. - warknął nieprzyjemnie.
- Ale po co te nerwy? - posłałam mu jeden z moich najładniejszych uśmiechów. - Wszystko gra.
- Żałosne. - westchnął z żalem i z zawodem po czym wstał i wyszedł z pokoju.

- Lamira to serio dziwne. Wszystko na pewno w porządku? - usiadł obok mnie Nate.
- Tak wszystko jest super. Nie musicie się martwić. - uśmiechnęłam się.

Kłamałam. Było masakrycznie.

Nagle wszystko powróciło do mojej głowy z podwójnym, a nawet potrójnym uderzeniem. Śmierć taty, powrót Dylana, ciągle zestresowana Rose no i jeszcze ta pojebana akcja z wczoraj.

Nate odetchnął i przytulił mnie mocno. Pocałował mnie w czoło i powiedział.
- Wiesz, że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć. - popatrzyłam mimowolnie na Dylana. Przelknelam ślinę i uśmiechnęłam się lekko.
- Wiem, Nate. - odpowiedziałam. Chłopak tym razem podszedł do Dylana i szepnął mu coś na ucho. Monet tylko pokiwał głową, a Nate uśmiechnął się do niego z wdzięcznością. Została tylko Mariana i Dylan ze mną w pokoju.

Tym razem posłałam jej spojrzenie idź pogadaj z Tonym. Ona pokiwała głową na znak że się zgadza ale zanim wyszła podeszła do mnie.
- Boże stara muszę ci tyle opowiedzieć. - pisnela, a na jej twarzy pojawił się ten głupkowaty uśmiech. Popatrzyłam na nią z litością i się zaśmiałam. - Nie patrz tak na mnie. Z resztą mówiłam im żeby tak nie dramatyzowali. - przekręciła oczami.

Dziewczyna również wyszła z pokoi a w tedy zostałam w czterech ścianach z nim. Mój uśmiech który i tak był sztuczny zszedł mi z twarzy a w oczach poczułam pieczenie.
- Oj no nie rozklejaj mi się tu. - przetarł twarz dłonią Dylan i podszedł do mnie szybko. Przytulił mnie mocno, a w tedy poczułam się tak... Bezpiecznie.

Nie chciałam przy nim płakać, ale musiałam się wypłakać.
- Już dobrze dziewczynko. Może teraz będzie trudno, ale obiecuje że już niedługo wszystko się ułoży. - popatrzył mi w moje zapłakane oczy. I tak byłam już cała opuchnięta. Złożył krótki i czuły pocałunek ja moich ustach. Nieco się zdziwiłam ale nic nie powiedziałam tylko ponownie wtuliłam się w jego klatkę piersiową.

Zaczęłam się powoli uspokajać, więc postanowiłam coś powiedzieć.
- Jak to on żyje? - mruknęłam zapłakana. To było tak surrealistyczne...
- Posłuchaj mnie uważnie. Przypomnij sobie jak mówiłem ci o mafii Tureckiej. Cóż, oni go nie zabili, a porwali. Chcieli wyciągnąć z niego jakie informacje, jednak on im uciekł. - opowiadał zaciekle a ja tylko słuchałam. Nie śmiałam skomentować ani jednego zdania. - Richard znajduje się teraz gdzieś w Tokyo, ponieważ to duże miasto. Jest mniejsze prawdopodobieństwo że go znajdą. Musimy załatwić mu dobra kryjówkę i sami posprzątać to co zabrudził. - powiedział uważnie mnie obserwując.

Jedno, dziwne i niespodziewane pytanie przyszło mi do głowy.
- Jeżeli on żyje to... Czyhe ciało jest w trumnie? Przecież był pogrzeb... - mruknęłam z nutką kpiny.
- Nie mam pojęcia, ale na pewno nie jego. - wytłumaczył. Ta odpowiedź mi nie pomogła, ale lepsze to niż nic.

- No ale co mamy teraz zrobić? Nie mogę zniknąć bez śladu. Co z Matthew i Rose. Co z przyjaciółmi i rodziną? - zapytałam coraz bardziej zdenerwowana. To jest jakieś irracjonalne! - Z resztą teraz Rose ma gorszy czas, a Matt nie ma z kim zostawać, bo ona ciągle gdzieś wychodzi. - złapałam się za głowę.
- Już to przemyślałem, skarbie. To twoje pięć minut. Pora zacząć władze. - powiedział.

Nic z tego nie zrozumiałam. Ale no przecież teraz jestem królowa mafii.

- Oświeć mnie. Co takiego wymyśliłeś. - przetarłam jeszcze mokre policzki od łez.
- Zrobimy tak. Załatwimy Matthew jakaś opiekunkę. I nie będzie to obca kobieta. Już gadałem i tym z Hailie. Ona z wielką chęcią będzie opiekować się tym maluchem. Znikniemy nie na długo. Znaczy... Najdłużej na jakiś miesiąc. Rozumiem że nie możesz wszystkiego olać, więc najpierw będziemy stawiać małe kroczki. Masz w małym paluszku kilka tysięcy osób. Albo nawet kilkanaście, ponieważ połączymy moja mafię z twoją. Mamy też sojusze w różnych stanach. Z Rosanna pogadasz. A plan jest taki... - już rozumiałam o czym mówił.

Bo to co teraz było dla mnie wyzwaniem, za pewien czas miało stać się dla mnie rozgrzewką.

Długo i szczęśliwie - Dylan Monet حيث تعيش القصص. اكتشف الآن