5. Jogurt brzoskwiniowy

99 17 125
                                    

Ponoć praktyka czyni mistrza. Do mistrzostwa w komplementowaniu wciąż mu było daleko, ale przynajmniej ostatnio udało mu się pochwalić coś innego niż mózg. Namjoon miał ładny uśmiech, więc Yoongi mu to powiedział. Tyle że zrobił to nagle w połowie rozmowy na zupełnie inny temat. Musiał popracować nad wyczuciem. W szpitalu był jeszcze ktoś, poza Hoseokiem, kogo Yoongi mógł poprosić o pomoc. Do tego jednak musiał przełknąć swoją dumę.

Jimina znalazł w kafeterii, przy ich ulubionym stoliku pod oknem, lecz rezydent nie był tam sam. Siedział pochłonięty rozmową z chłopakiem o pudlowych włosach – Taehyungiem, jeśli pamięć chirurga nie zawodziła. Relacja tej dwójki jak dotąd ograniczała się do płaszczyzny lekarz-pacjent, więc to chyba pierwszy raz, jak Yoongi widział ich w tak zwykłych okolicznościach. Nie chciał im przeszkadzać, więc usiadł z dala od nich. Pudel nie został na długo i chwilę później żegnał się już z rezydentem. Jimin niemal natychmiast zauważył swojego przełożonego.

— Chyba cię pogrzało. Nie pójdę na żadną podwójną randkę — rzucił chirurg, czując sprzeciw w każdym centymetrze swojego ciała.

Gdy tylko Taehyung wyszedł z kafeterii, rezydent popędził podzielić się z nim tą iście absurdalną propozycją.

— Nie bądź taki, hyung! — nalegał chłopak i niemal położył się na stole, robiąc do niego słodkie oczka. — To dobra okazja byśmy zacieśnili naszą przyjaźń!

Zacieśnię to zaraz ręce na twojej szyi.

— Znowu? — Jimin uśmiechnął się głupkowato. — Myślałem, że to miało być tylko jednorazowe...

Gdyby za użycie przemocy wobec podwładnego nie groziła mu utrata pracy, Yoongi już dawno starłby mu ten zuchwały uśmieszek z twarzy.

— Nie możecie iść sami? Po co szukacie drugiej pary? — westchnął ciężko, nie widząc sensu w całym tym przedsięwzięciu.

— Tae zaprosił swojego kumpla, bo bał się zabrać mnie samego na pierwszą randkę. — Rezydent wywrócił oczami, choć widać było, jak bardzo się cieszył. — Jeśli to pomogło mu się ośmielić, to niech tak będzie. Nie chcę go zniechęcić i spłoszyć. — Zniżył głos. — Naprawdę go lubię.

— Co za dziecinada. — Chirurg złapał się za mostek nosa. — Nie chcę iść na żadną randkę. Nie szuka-

— Tak, wiem, oszczędzasz się dla pisarza. Swoją drogą mógłbyś też w końcu wykonać jakiś ruch — palnął Jimin, a Yoongi, z braku dobrej riposty, przemilczał to. — Nie po to założyłem ci Tindera.

— Że co mi założyłeś?! — Lekarz podniósł głos, zyskując kilka zdziwionych spojrzeń od siedzących dookoła współpracowników.

— Tindera. Nie mów mi, że przez cały ten tydzień nic nie zauważyłeś. — Jimin zmarszczył brwi. — Ty w ogóle sprawdzasz swój telefon?

— Słucham?! Kiedy ty niby...

— Gdy asystowałeś ostatnio przy operacji doktora Lee.

Yoongi sięgnął do kieszeni kitla i wyciągnął swój prywatny telefon. Nie miał pojęcia, jakim cudem jego podwładny go odblokował, ale faktycznie, na jego tapecie znajdowała się teraz kpiąca z niego różowa ikonka. 

— Po jaką cholerę to... — urwał, gdy otworzył aplikację i ujrzał swoje konto. — Co to jest w ogóle za opis?! „Samotny kociarz w twojej okolicy. Oddycham dymem papierosowym i leczę ludzi."

Gdyby spojrzenie mogłoby zabić, rezydent już dawno chłodziłby się w kostnicy.

— Adekwatny do osoby. — Jimin przekrzywił niewinnie głowę. — Założyłem ci go, żebyś znalazł tam może tego swojego Namjoona albo, widząc tych wszystkich nieciekawych typów, w końcu przyznał przed sobą, że lecisz na pisarza.

W oknie o północy | namgi Where stories live. Discover now