7 "Nie masz psychy"

538 15 33
                                    

Jeszcze zanim wyszłam z jej pokoju usłyszałam cichutki chichot. Kiedy kilka godzin później była pora kolacji, skierowałam się do kuchni, i zastałam wszystkich mieszkańców domu, ale bez Vincenta. O kurwa. Później z nim pogadam. Szybko zjadłam kolację i poszłam na górę. Usłyszałam muzykę z biblioteki, ale ją zignorowałam. Postanowiłam pójść do jego gabinetu, ale gdy pukałam, nie było żadnej reakcji. Ale ze mnie idiotka, zapomniałam, że za dzieciaka Vince interesował się graniem na pianinie. Klepłam się ręką w czoło i wróciłam się do biblioteki. Kiedy stanęłam przed drzwiami, westchnęłam cicho kilka razy, wymyślając co mogłabym mu powiedzieć, a gdy się odważyłam, weszłam do pomieszczenia. Do moich uszu dotarła muzyka pianina, gdy się skończyła, zbliżyłam się do autora tego dźwięku.

-Cześć.

-Dobry wieczór.

-Ja... Przepraszam za to co ci mówiłam, nie zdałam sobie sprawy z tego, że mogło cię to zranić.

-Mhm, zrozumiałem.

-Więc... Wybaczysz mi?

-Auroro, ja się na ciebie nie wkurzyłem. Masz prawo mieć inne uczucia, myślisz, że jestem tym Louisem?

Wstał od instrumentu i do mnie podszedł.

-Wiem, że mój wyraz twarzy może cię w tym mylić. Ale nie chcę, aby moja przyjaciółka z dzieciństwa, straciła do mnie sympatię tylko dlatego, że jako dorosły jestem ciągle poważny, i mogę wydawać się skomplikowany w różnych... "dyskusjach".

Spojrzałam na swoje buty, by uniknąć tego wzroku.

-Popatrz na mnie.

Uniosłam wzrok na swojego rozmówcę.

-Nadal uważasz, że jestem zły? Zapytał unosząc kąciki ust w górę.

-Tak, bardzo, uważam, że jesteś w tym momencie najbardziej złym człowiekiem na świecie.

Uśmiechnęłam się. Nie wiem co we mnie kurwa wstąpiło, ale przybliżyłam się do niego i złączyłam nasze usta w pocałunku. Co ja właśnie zrobiłam? Po okej, pięciu sekundach? Odsunęłam się od niego.

-Przepraszam.

-Nie masz za co.

Gdyby 2 lata temu ktoś powiedziałby mi, że znajdę Vincenta, poznam jego 4  braci, Vincent się we mnie zakocha, okaże się że ma jeszcze cudowną siostrę, a ja bym pocałowała go w bibliotece, wyśmiałabym tą osobę. I na dodatek jeszcze bym na nią napluła. Vince westchnął, ale nie wiedziałam, co miało to znaczyć.

-Mogę ci zaufać? Czy cała rodzina Monetów może ci zaufać?

-Tak.

-Nasz ojciec żyje. Jego śmierć to był sabotaż.

Że co. Zostałam w bibliotece jeszcze godzinę, Vincent 10 minut opowiadał jak to się stało z panem Monetem, kolejne 10 minut o tym, że mam nikomu nie mówić, następne 10 minut co może mi grozić jeśli komuś powiem, a resztę czasu słuchałam jego gry na pianinie i czytałam pierwszą lepszą trylogię. Chujowo czułam się z tym, że go pocałowałam. Co za wstyd, najpierw go odrzuciłam, a potem z dupy go pocałowałam. Jaka ja jestem rozjebana. Wyszłam z biblioteki, żegnając Vincenta i życząc mu dobranoc. Skierowałam się do mojego pokoju, w którym zdecydowanie spędzałam większość czasu mieszkania u Monetów. Napisałam do Mai. Była to jedyna osoba, która miała kontakt z Monetami, jaką znałam.

aurorka🤪🤪🤪:hej śliczna

Nie musiałam długo czekać na zawibrowanie telefonu.

Goodbye To Happiness [Vincent Monet]Where stories live. Discover now