11 "Być może..."

295 10 6
                                    

-Mhm, zobaczymy wieczorem.

Po jego słowach szybko wbiegłam do rezydencji, żeby móc wreszcie postawić torbę. Przekraczając szybko schody wpadłam na Dylana, po czym szybko schowałam torbę za plecy.

-A co to, okłamuje się Vincenta?

Zaśmiał się cicho, a ja wywróciłam oczami w chwili jego nie uwagi.

-Spokojnie, nikomu nie powiem. Polubiłem cię.

Korzystając z tego, że był ode mnie duuuużo wyższy, zmierzwił mi z uśmiechem włosy.

-Będziesz moją przyszłą bratową i starszą siostrzyczką.

I poszedł na dół.

Uśmiechnęłam się krótko, a po pokonaniu schodów poszłam szybko do swojego pokoju. Chwila. Bratową? O chuj, chyba wie.

-Hej, Aurora.

Kuźwa. Tony. Dlaczego akurat teraz na nich wpadam? Jeszcze brakuje, żeby Will tu przyszedł i zapytał mnie czy idę z nim pobiegać. A potem Shane'a pytającego czy idę z nim coś zjeść, po czym by się kłócili z którym mam pójść.

-Cześć.

-Gdzie tak kopytkujesz, piękna gazelo?

Hej, jak szybko zniknąć ze świata? Zapaść się pod ziemię, zapaść się pod ziemię, zapaść się pod ziemię. Vincent proszę przyjdź, Vincent proszę przyjdź, Vincent proszę przyjdź.

-Przepraszam, Tony, ale muszę iść do swojego pokoju.

Uśmiechnęłam się niewinnie, a on wzruszył ramionami i skinął po chwili głową.

Pobiegłam do wybranego przeze mnie już wcześniej pomieszczenia, po czym wzięłam torbę, wyjęłam sukienkę, wyrzuciłam torbę gdzieś za siebie, bo na chuja mi, potem sprzątnę, a sukienkę włożyłam do szafy. Ze strachu szybko zamknęłam szafę bojąc się, że ktoś nagle tu wejdzie. I dobrze że tak zrobiłam.

-Na pewno nie jest biała?

Ja pierdolę, nawet go nie usłyszałam.

-Mhm. Na sto procent. Jest czerwona.

-Mówiłaś, że lawendowa.

-A, to mi się w takim razie pomyliło, jest czerwona.

Gdybym była mała, to już by mi spadały na twarz krople potu. Nie no chuj, przecież on wie.

Podszedł do mnie, skręcił i otworzył szafę. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie.

Zanim zdążył się rozejrzeć, stanęłam przed nim na palcach, rozłożyłam ręce w bok i uśmiechnęłam się szeroko.

-Mówiłam, to niespodzianka, Vince. Przysięgam, jest czerwona.

Nie lubię przysięgać kłamiąc, no ale co ja mam zrobić? Jedyne ubrania w mojej szafie, które nie są białe, są szare. Ale to spodnie, gdy mam okres.

-Przysięgasz, dobrze. W takim razie wierzę ci na słowo, Auroro.

Myślałam, że ironicznie parsknie, ale na szczęście nie posunął się do takiego poziomu.
Przecież widać, że on wie, że kłamię.
No chuj, on raczej jest tego świadom, że ja nic innego niż biały nie założę.

-Kupiłam białą.

-Domyślam się.

-Na szczęście jesteś cudownym chłopakiem i się nie wściekniesz, prawda?

-Nie jestem zły. Załóż sobie biały, ale jeśli któryś z moich braci prawie oślepnie, to ty płacisz za okulistę.

-Dlaczego mają oślepnąć?

Goodbye To Happiness [Vincent Monet]حيث تعيش القصص. اكتشف الآن