41 (rozdział specjalny)

98 7 59
                                    

OSTRZEŻENIE!

Rozdział przesłodzony, nie dla ludzi o słabych nerwach! Nie odpowiadam za ewentualne dolegliwości wywołane przez ten rozdział! Został on napisany na prośbę @-mvzana i proszę mnie nie bić za ten ship (nie ja go wymyśliłam, tak...) Dobra. Miłego czytania.

Pov Muzan

Fajerwerki wybuchały jedna po drugiej rozświetlając niebo. Douma, Enmu, Gyokko i Mukago zdążyli już napocząć szampana, a Gyutaro, Kamanue, Daki i ich córka składali życzenia czytelnikom. Stałem obok mojej drogiej przyjaciółki, szkodnika zwanego Autorką. Z początku byłem zły na siebie, że darzę uczuciem człowieka, w dodatku takiego szkodnika jak ona. Uważałem to wręcz za upokarzające, ale teraz kiedy stoję obok niej i razem podziwiamy ten piękny widok, mam wrażenie, że wszystko jest w porządku i chciałbym by ta chwila trwała jak najdłużej. A może zawsze tak było? W myślach przywołałem wspomnienia mojego zawału (no dobra, kilku zawałów), wspólnego jedzenia popcornu i w końcu naszych prezentów mikołajkowych. To cenne chwile, które sprawiły, że teraz czuję, że wszystko jest dobrze. Zastanawiałem się chwilę co teraz powinienem zrobić. Fajerwerki, Nowy Rok, dosyć to romantyczne. Tak myślę, że to romantyczne. Obejrzałem kilka filmów romantycznych, więc coś niecoś wiem. Niepewnie złapałem ją za rękę. A może jednak nie powinienem?

Autorka: Hm?

To chyba był zły pomysł. Puściłem jej rękę.

Autorka: Wystraszyłeś się wybuchów?

Muzan: Nie... No co ty...

Autorka: Czyli się upiłeś?

Muzan: Nie piłem!

Autorka: Teoretycznie dzisiaj nie, ale może masz kaca z wczoraj.

Zaśmiała się. Często się tak ze mną droczy. To trochę irytujące, ale zdążyłem już to polubić. Nagle poczułem, że łapie mnie za rękę. Spojrzałem na nią. Uśmiechała się. Zacisnąłem dłoń nieco mocniej, żeby nie mogła mnie puścić, oczywiście uważając, żeby przypadkiem nie zranić jej moimi ostrymi paznokciami.

Autorka: Szczęśliwego Nowego Roku, Muzanku.

Muzan: Dzięki, szk...

A może...?

Muzan: Szczęśliwego Nowego Roku, słoneczko.

Zaraz! Stoimy na tym zimnie już dłuższą chwilę! Gdzie ona ma kurtkę!? Nawet się ciepło nie ubrała! Niestety byłem zmuszony puścić jej rękę, żeby zdjąć marynarkę.

Muzan: Trzymaj.

Jest tylko człowiekiem, tak... Musiałem oddać jej marynarkę, żeby się znowu nie rozchorowała.

Autorka: Dziękuję. Na pewno nie jesteś pijany?

Muzan: Czemu tak sądzisz? Przecież nic nie piłem, sama widziałaś, a raczej nie widziałaś.

Autorka: Od paru dni zachowujesz się dziwnie. I jeszcze „słoneczko".

Dobra. To czas pokazać moje romantyczne umiejętności.

Muzan: To dlatego, że jesteś jedynym promykiem jaki mogę podziwiać.

Teraz sobie przypominam... Już kiedyś nazwałem ją „słoneczkiem". Może już wtedy coś było, ale nie zdawałem sobie sprawy...?

Autorka: Czerwienisz się. Aż tak ci świecę?

Muzan: Wiem o czym pomyślałaś.

Autorka: Ach... Tak?

Muzan: Zawsze wiem o czym myślisz.

Autorka: ZAWSZE?

Muzan: Znaczy... Czasami sobie zobaczę co tam sobie myślisz...

"Dwunastka w wolnym czasie 2" knyWhere stories live. Discover now