𝟐. 𝐏𝐫𝐳𝐞𝐫𝐚ż𝐚𝐣ą𝐜𝐞 𝐬𝐩𝐨𝐭𝐤𝐚𝐧𝐢𝐞

3.4K 140 178
                                    

MIŁEGO CZYTANIA, MISIE! 🫶

Obudziłam o poranku.

W pierwszej chwili się przestraszyłam, ale zaraz sobie przypomniałam.

Nowy dom, nowa rodzina, nowy kraj.

Nie chciałam schodzić na dół, a najlepiej w ogóle wychodzić z pokoju. Leżałam w wielkim łóżku, tępo wpatrując się w sufit. Czułam, że byłam całkiem wypoczęta, ale zestresowana, więc zaciskałam mocno pięści na puchatej kołdrze. W końcu zaraz poznam jeszcze dwóch, nowych braci.

Nareszcie jednak zeszłam z łóżka i udałam się do łazienki. Obmyłam twarz, zęby oraz uczesałam włosy. Zostawiłam je rozpuszczone.

Ubrałam się w błękitny dres, który był szafie i zabrałam się za rozpakowywanie walizki. Moje ciuchy nie zajęły nawet jednej półki z kilkudziesięciu tych, które tutaj były.

Robiłam wszystko, aby tylko jak najpóźniej zejść na dół.

Pościeliłam też łóżko i przejrzałam dokładnie to, co miałam w łazience. Była wyposażona, ale ja wzięłam swoją kosmetyczkę i ją rozpakowałam.

A raczej wyłożyłam szczoteczkę i pastę do zębów oraz szczotkę, bo tylko to wzięłam. Nie malowałam się ani nic, a pani z opieki społecznej mówiła, że tutaj dostanę resztę rzeczy.

W końcu jednak nadszedł ten moment. Była już dziewiąta rano, a z mojej strony nie grzeczne by było, gdybym nie zeszła, szczególnie, że wczoraj tego nie zrobiłam.

Udałam się, więc w stronę drzwi, a później schodów. Z dołu nie słyszałam żadnych odgłosów, ale pomimo to, szłam najciszej jak mogłam. Nie było to trudne, bo po pierwsze, podłoga tutaj nie skrzypiała, a po drugie, nie byłam osobą głośno chodzącą.

Skierowałam się do kuchni, ponieważ to było jedyne pomieszczenie, które wiedziałam gdzie jest. No, może pomimo mojego pokoju i garażu.

Stanęłam jak wryta, kiedy zobaczyłam stojącego tam tyłem mężczyznę bez koszulki. Miał przewieszony ręcznik przez ramię. Widziałam, że robi sobie musli z jogurtem, i że ma włosy podobne do Dylana.

Nie był to jednak on, bo był nieco niższy od niego, za to włosy były inaczej podcięte i wilgotne po prysznicu.

Już chciałam się wycofać, ale on właśnie się obrócił. Na mój widok, jego rysy twarzy złagodniały. Uśmiechnął się, pokazując urocze dołeczki. Zbliżył się do mnie delikatnie, a ja się cofnęłam.

- Spokojnie, malutka. Nazywam się Will, i jestem drugim z najstarszych braci.

Pokiwałam głową. Chyba nie wiedział co zrobić, więc udał się w stronę stołu i odsunął mi krzesło.

- Usiądziesz? - Wskazał dłonią na siedzisko. Skinęłam głową i wykonałam prośbę. - To może... um.. co życzysz sobie na śniadanie? Jest niedziela i Eugenie nie pracuje, ale ja nie jestem najgorszym kucharzem.

- Ja... nie wiem czy jestem głodna. - Odpowiedziałam wreszcie.

- Napewno? Nie chcę Cię zmuszać, ale uważam, że lepiej jakbyś coś zjadła.

- W porządku. - Nie chciałam się upierać, i być nieposłuszna. - Mogą być płatki, jeśli mogę. Proszę.

- Jasne, oczywiście. - Pokiwał energicznie głową i otworzył jakąś szafkę. Wyciągnął z niej trzy przeźroczyste pudełka z płatkami. - Które chcesz?

Były tutaj płatki corn flakes, których nie cierpiałam, więc odpadły, oraz cini minis i chocapic.

- Myślę, że... cini minis.

Hailie Monet - 12yKde žijí příběhy. Začni objevovat