𝟏𝟗. 𝐁𝐫𝐚𝐤 𝐦𝐢𝐞𝐣𝐬𝐜𝐚 𝐰 𝐩𝐨𝐫𝐭𝐟𝐞𝐥𝐮

1.4K 74 14
                                    


- Suń dupę, jełopie.

W pierwszej chwili zmarszczyłam brwi, bo się przestraszyłam, że Tony kieruje te słowa do mnie, jednak ku mojej uldze chodziło mu o Dylana.

Przewrócił oczami i wyjął słuchawkę z ucha, żeby lepiej zrozumieć o co mu chodzi.

- He?

- Mówię, żebyś przesunął to swoje wielkie dupsko.

Chłopak pokazał mu na to środkowy palec, ale posłusznie zrobił miejsce dla brata.

Był środek nocy, w dodatku to był jeden z tych zimniejszych dni, dlatego z chęcią tuż przed wyjściem z domu ubrałam cieplutkie dresy i bluzę, a mój ulubiony brat wręczył mi gruby koc, odrazu kiedy zeszłam do garażu.

To był wyczekiwany przeze mnie dzień, kiedy to wreszcie poznam moją drugą babcię i niestety aktualnie jedyną.

Nie wiedziałam jaka jest, a każde moje pytanie chłopcy zmywali zwykłym "przekonasz się". Zaczynało mnie to już denerwować. Tylko Will wyrażał jakiekolwiek chęci, aby coś tam mi poopowiadać, ale nie zdałam jakiegoś konkretnego pytania. No bo co miałam spytać? O ulubiony kolor? Zabawne.

A właśnie...

- Gdzie jest Will?

Odwróciłam głowę w kierunku Shane'a, który zasiadł obok mnie. Jechaliśmy takim małym busem, i siedzenia były skonstruowane w taki sposób, że Dylan i Tony siedzieli naprzeciwko mnie i właśnie Shane'a. Niby fajnie, ale załamywałam się na myśl, że będę musiała tak spędzić czas drogi na lotnisko, która nie była jakoś krótka.

- Jadą w osobnym aucie. Muszą obgadać jakieś sprawy, z tego co wiem. - Wzruszył ramionami.

- To kto będzie kierował?

- Kierowca. Chcesz? - Zaszeleścił paczką słonych krakersów.

- Shane, nie wyjechaliśmy jeszcze nawet. - Podniosłam rozbawiona brwi. - Najpierw zjem kanapkę, a dopiero później przekąski, i tobie też radzę.

- Nie wymądrzaj się. - Uszczypnął mnie w bok, na co ja głośno pisnęłam, a Dylan i Tony się skrzywili.

- Dziewczynko nie piszcz, jest noc. - Mruknął ten pierwszy, przysypiając.

Chciałam mu coś odpowiedzieć lub burknąć do Shane'a, ale Will właśnie wsadził głowę do naszego samochodu.

- Za minutę ruszamy. Ja i Vince będziemy jechać za wami. Za jakieś czterdzieści minut zrobimy stopa na toaletę. - Poinformował nas, po czym zwrócił się do mnie. - Hailie, wygodnie Ci? Zjedz niedługo kanapkę, chyba że będziesz spać. Sen też jest waż...

- Will. - Przerwałam mu i aż miałam ochotę przewrócić oczami na to, że oni chyba serio myślą, że mam trzy lata. - Poradzę sobie, jest mi wygodnie, miłej podróży. - Uśmiechnęłam się do niego milutko.

Zacisnął na to nieco usta, i z westchnieniem również życzył mi miłej podróży, a później zniknął.

Chwilę przed lotniskiem faktycznie zatrzymaliśmy się na jakiejś stacji, gdzie Shane mnie musiał budzić, bo zaraz po wyjeździe odpłynęłam.

Wychodząc, Dylan podał mi rękę, bo auto było całkiem wysokie, a ja z chęcią skorzystałam z tej pomocy, po czym szybko pobiegłam do środka, opatulając się bardziej dużą bluzą, bo dzień nie należał do najcieplejszych.

W środku byli bliźniacy, którzy wybierali jeszcze więcej przekąsek. Bez sensu, w końcu Eugenie nam dała całą torbę jedzenia. No i pamiętałam, że przecież w prywatnym samolocie Monetów też jest barek.

Hailie Monet - 12yWhere stories live. Discover now