Rozdział 4

193 6 4
                                    

Gdy tylko się obudziłam poczułam dość silny ból w kostce. Każdy najmniejszy ruch sprawiał mi niesamowicie wiele bólu. Odrazu postanowiłam udać się do wujka kleksa, skacząc na jednej nodze niezdolna do ruszania drugą. Musiało to wyglądać komicznie i ciesze się, że reszta dalej spała. Za oknem było jeszcze ciemno, więc musiał być środek nocy. No cóż wujku, będę musiała wyrwać cię z twojego słodkiego snu. Pomyślałam wchodząc do pokoju wujka.

Byłam pewna, że śpi ale okazało się, że siedział przy stoliku i nad czymś rozmyślał. Pijąc kawę. W środku nocy. W piżamie. To chore.

— wujku, przeszkadzam? — zapytałam szeptem. Ten potrząsnął głową, pomrugał kilka razy i spojrzał na mnie. Zmarszczył brwi i zapytał:

— Ada? Dlaczego nie śpisz? Jest 3 w nocy.

— no bo... obudziłam się przez ból w kostce. Przewróciłam się i chyba ją skręciłam. Ruszanie sprawia mi wiele bólu, więc przyszłam z nadzieją, że jakoś mi pomożesz... — odpowiedziałam niepewnie.

Wujek spojrzał na mnie, na moją nogę i ponownie na mnie. Wstał ze swojego niewidzialnego krzesełka i do mnie podszedł.

— dasz radę podejść do łóżka? — zapytał i nie czekając nawet na moją odpowiedź wziął mnie na ręce. W mojej głowie automatycznie przypomniało się jak jeszcze kilka godzin wcześniej niósł mnie tak Vincent... to już chyba naprawdę jest obsesja... jak dobrze, że nie siedzi mi w głowie. Pomyślałam.

Jesteś tego pewna Ado?

Usłyszałam jego głos w mojej głowie. Zawał. Naprawdę mam obsesje, skoro sama sobie wyobrażam, jak odpowiada na moje myśli.

Wcale sobie tego nie wyobrażasz Ado.

Chyba muszę iść do psychiatry.

Sadzisz, że to twoja wyobraźnia?

Tak.

Jesteś w błędzie.

Raczej chora psychicznie a nie w błędzie.

Wujek posadził mnie na łóżku po czym dokładnie obejrzał moją kostkę. Przyłożył do niej dłoń, mruknął coś pod nosem i wstał.

— spróbuj ruszyć — wykonałam jego polecenie i zadowolona stwierdziłam, że w ogóle nie boli. — boli? — zaprzeczyłam. — świetnie. Cieszę się. Idź już spać, bo nie mam zamiaru rano budzić cię na lekcjach. Musisz być wyspana. — dodał. Podziękowałam mu grzecznie i życzyłam dobrej nocy po czym sama skierowałam się do swojego łóżka.

Gdy byłam już na granicy snu ponownie usłyszałam jego głos w mojej głowie

Śpij Dobrze Ado... oby jutrzejszy dzień był dla ciebie dobry...

***

Obudziłam się naprawdę wyspana. Spojrzałam na zegar wiszący na przeciw mnie, była 9:32. Usiadłam na łóżku przeciągając się, po czym z niego zeszłam. W sypialni nie było już nikogo, co oznaczało że lekcje z wujkiem musiały się już zacząć. Wzięłam ubrania i skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam i pomalowałam się i gotowa poszłam odwiedzić Księcia Mateusza.

Siedział on w swojej komnacie pisząc dziobem coś w księdze, którą kiedyś ciekawa przeczytałam. Od dnia, którym sama napisałam koniec tej bajki nie zajrzałam do niej ani razu. Myślałam, że Mateusz nie będzie pisał w niej nowej powieści, a jednak właśnie to robił. Ciekawe co tym razem tam pisze... pomyślałam.

— Witaj Mateuszu — odezwałam się. Ten podskoczył przestraszony i zaskrzeczał odwracając się.

— Ada, nie strasz mnie tak następnym razem. — powiedział i szybko zamknął księdze. — co cię do mnie sprowadza? — zapytał. Wyraźnie widziałam jego zakłopotanie i to jak bardzo starał zakryć swoim ciałem księgę znajdującą się tuż za jego plecami. Widziałam to jak z każdą sekundą stresował się coraz bardziej... ciekawe... pomyślałam.

— nic takiego, przyszłam tak po prostu. Dawno nie rozmawialiśmy. Co piszesz? Myślałam, że gdy napisałam koniec tej bajki to żadna inna historia nie będzie tam dalej pisana. — odpowiedziałam szczerze. Naprawdę mnie to zastanawiało, a to, jak bardzo się stresował sprawiało, że byłam ciekawsza jeszcze bardziej.

— a nic takiego wiesz... pisze se tak po prostu. Wymyślam se jakąś bajkę i zapisuję ją w księdze. Nic wartego uwagi. — jakiś czas temu zauważyłam, że gdy kłamał wylatywały z niego pióra. Tak też było i tym razem. Postanowiłam jednak, że nie będę dociekała. Pewnego dnia i tak się dowiem.

— mhm, rozumiem. — odpowiedziałam podchodząc bliżej. — A dlaczego się tak bardzo stresujesz? — widziałam zakłopotanie w jego oczach. Nie wiedział co odpowiedzieć. Zaśmiał się nerwowo.

— nie Ado, nie stresuje się wcale. Skąd taki pomysł?

— ponieważ odkąd tu jestem starasz się ukryć księgę za plecami. Śmiejesz się nerwowo, a twoje czoło lśni od kropli potu. Uciekasz wzrokiem wszędzie byleby nie spojrzeć mi w oczy. — zauważyłam.

Jego zachowanie sprawiało, że coraz bardziej chciałam się dowiedzieć o czym pisze.

— widzisz Ado, muszę już iść do profesora Kleksa. — ewidentnie chciał się mnie pozbyć. Postanowiłam więc nie drążyć i skinęłam głową wycofując się.

— miłego dnia Książę Mateuszu — powiedziałam na odchodne i wyszłam z jego komnaty. Przez chwilę jeszcze stałam przy wejściu, zauważając, że Mateusz wcale nie wychodzi. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że tylko chciał się mnie pozbyć. Tylko dlaczego?

Wcześniej Mateusz się tak nie zachowywał. Wiedziałam, że jego zachowanie było spowodowane tym, co pisał w księdze. Wyraźnie nie chciał bym dowiedziała się o czym jest ta powieść. Tylko dlaczego? Wątpię aby była to tylko głupia historia. Coś było na rzeczy, tylko pytanie co? Dowiem się tego za wszelką cenę. Zawsze osiągam to, co sobie postanowię i tak będzie też tym razem. Wiem, że Mateusz ma prawo do prywatności i wiem, że nie powinnam dociekać szczegółów, ale jego zachowanie wzbudzało we mnie niepokój. Wcześniej się tak nie zachował.

Tak więc tego dnia postanowiłam sobie za cel dowiedzenie się, dlaczego Mateusz zachowywała się tak a nie inaczej.

Macie jeszcze jeden rozdział

Akademia Pana Kleksa - Ada x VincentWhere stories live. Discover now