Rozdział 9

134 5 5
                                    

Powoli otworzyłam oczy, które niemal odrazu zamknęłam przez rażące mnie światło. Po chwili spróbowałam otworzyć je ponownie, tym razem z dobrym skutkiem. Pomrugałam kilka razy aby moje oczy przyzwyczaiły się do światła i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam w dość dużym pokoju, ściany były ciemno-zielone, po lewej stronie odemnie były dwa duże okna, na przeciw leżała duża komoda z ciemnego drewna ozdobiona różnymi zdjęciami i wazonami z kwiatami. Po prawej natomiast były duże drzwi. Ja sama leżałam na dużym dwuosobowym łóżku. Nie miałam pojęcia gdzie jestem. To nie był mój pokój w Akademii... nie mam pojęcia nawet jak ty się znalazłam. Nagle z podwójną siłą uderzyły we mnie wspomnienia. To jak weszłam do ich bajki... to jak znalazłam się w lochach i celi mojego ojca, przerażający wrzask wiktorii... ciemność.

I nagle zdałam sobie z czegoś sprawę. Vincent mnie okłamał. Mój ojciec żył, a on perfidnie kłamał mi prosto w oczy. Przez chwilę myślałam, że mogę mu ufać, nie wydawał się taki jak reszta. Jednak się myliłam. Okazał się nawet gorszy.

Próbowałam się poruszyć jednak moim ciałem wstrząsnął niemiłosierny ból. Jęknęłam postanawiając, że zostanę w pozycji w jakiej się obudziłam.

Nagle drzwi sie otworzyły, a pierwszym co zobaczyłam, a raczej kogo był Vincent. Nie był ubrany w tą swoją pseudo „zbroje". Był ubrany normalnie. Dresy i czarna opinająca koszulka. Odrazu zwróciłam uwagę na jego mięśnie... robiły wrażenie.

— skończyłaś już podziwiać moje ciało? — usłyszałam. Odrazu odwróciłam od niego wzrok czując, że się rumienię.

— co ja tu robię? — zapytałam, latając wzrokiem wszędzie byleby nie na niego.

— zemdlałaś, więc postanowiłem, że przeniosę cię tutaj abyś nie leżała na brudnej, ziemi w zimnym pomieszczeniu. — odpowiedział.

— wypuść mojego ojca. — szepnęłam. Łzy zebrały się w moich oczach, gdy tylko przypomniałam sobie w jakim był stanie. — pozwól mi zaznać odrobiny szczęścia przy boku ojca.

Mężczyzna przez chwilę milczał. Patrzyłam na niego błagalnym wzrokiem, mając nadzieję, że spełni moją prośbę.

— zrobię to, ale nie za darmo. — pierdolony egoista. Patrzyłam mu głęboko w oczy. Mialam nadzieję, że to o co mnie poprosi, nie będzie ciężkie do wykonania. Chociaż wiem, że dla ojca zrobię wszystko.

— czego chcesz? — zapytałam ledwo słyszalnie. Obserwowałam to jak powolnym krokiem podchodzi do mnie a następnie się nade mną pochyla.

— pocałuj mnie.

Ze co kurwa?

Akademia Pana Kleksa - Ada x VincentWhere stories live. Discover now