Rozdzial 10

138 5 3
                                    

Patrzyłam na niego z szokiem wymalowanym na twarzy. Nie wiedziałam, czy mi się przesłyszało, czy rzeczywiście właśnie powiedział, że mam go pocałować za wolność mojego ojca.

— powtórz?

— pocałuj mnie, a wypuszczę twojego ojca. Myślę, że to nie jest zbyt duża cela, a uwierz mi, mógłbym chcieć za to więcej. Twój ojciec nieźle zalazł za skórę mojej rodzinie, więc myślę, że to nawet zbyt mała cena za jego wolność. — mówił powoli. A każde jego słowo trafiało we mnie ze zdwojoną siłą. Miałam go pocałować, a mój ojciec będzie wolny. Tylko pytanie, czy jestem w stanie to zrobić? Nie wiedziałam jakim uczuciem darze Vincenta, nie chciałam aby ten głupi pocałunek sprawił, że zrobię sobie zbędne nadzieje na coś więcej. W końcu to jest pół wilk, jestem pewna, że jego chora na umyśle ciotka już wybrała mu żonę, która będzie jego pierdoloną królowa. Nie wiedząc dlaczego, na samą myśl o tym poczułam silne ukłucie zazdrości.

— zrób to. — rozkazał zbliżając swoją twarz bliżej mojej. Obie swoje ręce opierał po bokach mojej głowy. Jego glos, tak głęboki... sprawiał, że przechodziły mnie ciarki, przyjemne ciarki.

— co jeśli odmówię? — zapytałam szeptem patrząc prosto w jego złote oczy.

— wtedy sam wezmę to co chce, a twój ojciec dalej będzie tam, gdzie jest teraz

— czyli chcesz tego? Chcesz żebym cię pocałowała? — zapytałam. Nie wiedząc dlaczego, sprawiało mi to satysfakcję.

— nawet nie wiesz kurwa jak bardzo. — warknął. Jego twarz była tak blisko, że gdy to mówił jego usta muskały moje. Mój oddech delikatnie przyspieszył, a serce waliło mi tak mocno, że jestem na 101% pewna, że to słyszał. Zwłaszcza, że jest wilkiem, na wyostrzone niektóre zmysły, w tym słuch i węch. — Pocałunek za wolność twojego ojca. Szybka decyzja. — mówi.

Myśli w mojej głowie wirują, nie wiem co powinnam zrobić. Nie mam pewności co do tego, jakimi uczuciami darze Vincenta. Wiem, że z pewnością jest to strach, ale czy jest to coś więcej? Sama nie wiem.

— Ja... ja nie mogę tego zrobić. Nie jestem w stanie. — szepcze.

— twój ojciec czeka. Pomysł Adrianno, czy warto poświęcić jego wolność? — pyta równie cicho co ja.

W środku sama walczę z emocjami, jakie w tej chwili mną targają. W końcu wzdycham głęboko spuszczając na chwilę wzrok na jego usta. Jednak po chwili ponownie nasze spojrzenia się spotykają.

— zrobię to, ale nie ze względu na ciebie. Zrobię to, ze względu na mojego ojca. Nie wyobrażaj sobie za wiele. — mówię. Jego usta rozciągają się w uśmiechu a w oczach widać satysfakcję. Czyżby wiedział, że mu się poddam?

Unoszę się delikatnie na łokciach, pochylam głowę w bok a nasze usta zderzają się w krótkim ale wymownym pocałunku. Całując jego miękkie usta w środku walczę z moimi emocjami. Gniew, ponieważ trzyma mojego ojca i kłamał mi prosto w oczy, strach, ponieważ boję się, że jednak mnie okłamie i wcale go nie wypuści. Oraz Determinacja.

Po krótkiej chwili odrywamy się od siebie a ja ponownie upadam na miękkie poduszki. Vincent dalej się uśmiecha a ja nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Boję się, że ponownie mnie okłamie.

Jeszcze przez chwilę patrzy mi prosto w oczy po czym się odsuwa i prostuje.

Czyżby to był początek bardzo skomplikowanej relacji?

W tamtym momencie, nawet nie zdawałam sobie sprawy w jak wielkie gówno się wpakowałam.

Akademia Pana Kleksa - Ada x VincentWhere stories live. Discover now