Rozdział 4. Wyrok ostateczny

337 14 0
                                    

To był jakiś koszmar.

Zamiast w spokoju przeżywać żałobę, jeździłam po sądach, by przekonać ich do zmiany decyzji, która została podjęta bez naszej wiedzy. Z racji tego, że w świetle prawa zostałam sierotą, pełnię praw rodzicielskich zostały przekazane mojemu biologicznemu ojcu. Człowiekowi, który nie uczestniczył w moim życiu choćby jednego dnia. Teraz miałam z nim zamieszkać i udawać, że jesteśmy cudowną rodzinką. To, co zrobił mamie, przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Nikt mnie nie słuchał, gdy o tym wspominałam. Zmieniali temat, zbywali, wyjaśniali swój punkt widzenia i powoływali się na prawo oraz jakieś tam zapiski, o których nie miałam zielonego pojęcia. Zane obiecał się tym zająć, ale po tygodniu walki skapitulował. Nic nie dało się ugrać.

Ja go nawet nie znałam. Nigdy nie widziałam na oczy, jedynie kilka razy przewinęło się gdzieś jego nazwisko. Grayson Howard nigdy nie był i nigdy nie będzie moim ojcem. Ja nie miałam ojca. Dawałam sobie bez niego radę tyle czasu, to dlaczego miałabym nie dać teraz?

– Rozmawiałem ze znajomym, który pracuje w opiece społecznej – powiadomił mnie Zane, kiedy podszedł do mnie z butelką wody i kanapką. – Masz, musisz jeść. – Podał mi prowiant.

– Dzięki. – Odwinęłam folię i ugryzłam pieczywo. – I co ustaliłeś? – wróciłam do tematu, widząc jak mężczyzna siada obok mnie.

Po jego minie było widać, że nie miał dla mnie pozytywnych wieści. Bałam się pytać, co poszło nie tak. Ostatnio wszystko w moim życiu zaczęło się sypać, a ja nie potrafiłam tego zatrzymać. Miałam tylko siedemnaście lat, a stanęłam na krawędzi bez możliwości ucieczki. Jeden zły ruch, skutkował moim upadkiem w bezdenną przepaść.

– Howard powołuje się na pewną umowę, którą w przeszłości podpisała Cristina. – Podrapał się po równo ogolonej brodzie. – Kurwa – przeklął, rzucając kluczykami od samochodu. Upadły na biały stolik tuż przede mną. – Wiedziałem, że tak będzie. Mogłem ją powstrzymać.

Co?

– O czym ty mówisz, Zane? – zapytałam zdezorientowana.

Słowa mężczyzny wprawiły mnie w lekką panikę. Znał tajemnicę mojej mamy, o której ja nie miałam pojęcia. Mówiłyśmy sobie wszystko. Była mi nie tylko matką, ale też bliską przyjaciółką, której powierzyłam swoje sekrety. Czasami było one naprawdę banalne, ale na danym etapie wiekowym traktowałam je bardzo poważnie. Teraz dowiadywałam się, że kobieta nie była za mną do końca szczera.

– Sześć lat temu, po długiej walce, Howard was znalazł. – Serce zabiło mi mocniej. Dotarło do mnie, że byłam niczego nieświadomą dziesięciolatką myślącą, że życie to same przyjemności, bo wtedy dokładnie tego doświadczyłam. – Udało mu się skontaktować z Cris i zagroził jej twoją śmiercią.

– Chciał mnie zabić? – pisnęłam, będąc pod wpływem silnych emocji.

Zane zakrył moje usta swoją dłonią.

– Ciszej, małolato – uciszył mnie. – Nie chcemy dodatkowych problemów, a o świadków bardzo łatwo.

– Wybacz – wyszeptałam, podnosząc obie dłonie w górę. – Opowiesz mi to w końcu? – Byłam cholernie niecierpliwa, ale chyba każdy na moim miejscu by był.

– Powiedziałem ci więcej, niż powinienem – odparł wycofując się. – Nie mogę ci pomóc, bo tego nie jestem w stanie przeskoczyć. – Nerwowo potarł dłonią wilgotne kosmyki, wbijając we mnie spojrzenie. – Znajdę sposób, obiecuję – przekonywał mnie. – Ale potrzebuje czasu, a sąd daje nam go za mało.

Teraz to ja się wkurzyłam. W głębi zdawałam sobie sprawę, że Zane nie był niczemu winny, ale w tamtej chwili ciężko było mi opanować wzburzenie. To nie było właściwe posunięcie, lecz postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę.

Night Of DestinyWhere stories live. Discover now