Rozdział 15. Krew, pot i łzy

378 10 0
                                    

Świadomość stopniowo zaczęła mi wracać, kiedy poczułam na moim czole coś zimnego. Starałam się poruszyć, ale moje powieki zrobiły się ciężkie i miałam problem z ich otwarciem. Docierały do mnie jakieś głosy, ale żadnego nie mogłam zidentyfikować. Chciałam spróbować się podnieść, ale ta próba nie zakończyła się powodzeniem. Bezwiednie opadłam na materac i ponownie odpłynęłam.

***

Druga próba wybudzenia się przyniosła o wiele większe rezultaty. Boleśnie otworzyłam powieki, a światło zewnętrzne zaatakowało mnie z każdej możliwej strony. Poruszyłam kończynami, aby upewnić się, że miałam w nich czucie. Powolnym ruchem dźwignęłam się na łokciach, dzięki czemu udało mi się usiąść. Dotknęłam czoła, na którym znajdował się mokry ręcznik. Zdjęłam go i podniosłam głowę, chcąc zbadać otoczenie. Znajdowałam się w czyimś pokoju. Muzyka nadal dudniła z dołu, więc zakładałam, że to wciąż był dom Thorntona. I nagle wszystkie wspomnienie uderzyły we mnie niczym młot Thora.

Torres, basen, łazienka, krew, dziewczyna w wannie.

Z Alexem znaleźliśmy prawdopodobnie martwego człowieka, a ja zemdlałam na widok krwi, której nie mogłam znieść. Każde badanie kończyło się podobnie, nie mogłam patrzeć na czerwoną ciecz, bo zaraz robiło mi się słabo, a w najgorszym wypadku traciłam przytomność. Jednak widok, który zastaliśmy w tamtej łazience przerósł moje najgorsze koszmary.

A prawdziwe piekło dopiero czyhało na mnie za zakrętem.

Wstałam, mimo silnych zawrotów głowy. Zauważyłam swoją torebkę na szafce, więc zmusiłam nogi do posłuszeństwa i przyczołgałam się do niej. Procenty dawały o sobie znać, ale zmusiłam się do ich ignorancji. Wyciągnęłam komórkę, aby sprawdzić godzinę. Dochodziła północ, czyli wychodziło na to, że odcięło mnie na prawie pół godziny. Musiałam stamtąd wyjść i znaleźć Alexa. Trzeba było zadzwonić po gliny, o ile jeszcze tego nie zrobiono.

Wyszłam z sypialni i przeszłam wzdłuż korytarza. Dotarłam do łazienki grozy i wzięłam kilka głębszych wdechów. Złapałam za klamkę, ale nim zdążyłam za nią nacisnąć, inna dłoń przykryła moją. Ktoś odciągnął mnie w tył, a Alex, który stanął przed moim obliczem, zablokował mi drogę ku pomieszczeniu, do którego próbowałam się dostać.

– Możesz mi wyjaśnić, co ty odpierdalasz? – Głos bruneta ociekał gniewem, którego nie do końca rozumiałam. Mieliśmy większy problem, niż nasze osobiste potyczki.

– Stoję? Masz problem ze wzrokiem czy musiałeś zadać głupie pytanie, bo byś nie wytrzymał? – Skoro on traktował mnie w taki sposób, ja też nie zamierzałam być miła.

Torres pokręcił głową z szyderczym uśmiechem i w dwóch krokach znalazł się przy mnie, pchając lekko na ścianę za mną. Widziałam, jak zza jego pleców wyłania się Archie, gotowy jakby co zatrzymać swojego przyjaciela oraz Kyle, którego wyraz twarzy nie zdradzał zupełnie niczego. Już nie przypominał tego wyluzowanego chłopaka sprzed trzech godzin.

– Mało ci? Po co chciałaś tam wejść, he? Znowu chcesz zemdleć? – Patrzyłam na niego z niedowierzaniem, podczas gdy on wylewał swoje żale. – Zostaw tę sprawę nam. Najlepiej zapomnij, że to widziałaś. I najważniejsze, gęba na kłódkę.

– Tam leży dziewczyna, którą ktoś zamordował! – krzyknęłam na niego, zbliżając swoją twarz do jego. – Trzeba to gdzieś zgłosić! Nie wiem, powiedzieć komuś! Przecież nie codziennie ma się trupa w wannie. – Posłałam Kylowi znaczące spojrzenie.

– Najpierw to ty się uspokój – odezwał się Archie, wymijając kumpli. Podszedł bardzo blisko i wyciągnął dłoń w moim kierunku. – Możesz się przytulić, jak chcesz. Wiem, że to było dla ciebie okropne przeżycie. A jako dobry przyszły przyjaciel, chętnie odbiorę ci trochę cierpienia.

Night Of DestinyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora