Rozdział 23. Krzyk milczenia

376 14 7
                                    

Oczekiwanie było w tym wszystkim najgorsze. Niewiedza, niepewność dalszych wydarzeń i poczucie, że coś się pominęło gdzieś po drodze. Siedzenie traktowało się, jak zwykłą bezczynność. Brak wpływu na rozwój akcji, uczucie lęku i bezsilność w starciu z dręczącymi myślami, które miały ochotę wyssać z naszego mózgu zdrowy rozsądek. Beznadziejność, tak mogłabym określić sytuację w jakiej się znalazłam. Chciałabym móc powiedzieć coś więcej, ale nie miałam na to odpowiednich argumentów.

– Masz. Kawa. – Uniosłam głowę natrafiając wprost na brązowe tęczówki Torresa. Jego twarz wydawała się być zmęczona, ale wciąż zachowywała swoją pogodność. Zastanawiałam się, jak maskował swoje emocje, których prawie nigdy nie okazywał. – Postawi cię na nogi. Chociaż trochę, bo nie zapowiada się na to, że w ciągu najbliższych kilku godzin położysz się spać.

– Dziękuję. – Odebrałam od niego zamówienie ze Starbucksa. Złapałam za słomkę i pociągnęłam kilka łyków. – Słodka z mlekiem. Skąd wiedziałeś? – zapytałam z ciekawości.

Nie należałam do miłośników picia kawy, lecz miałam swoją recepturę, którą byłam w stanie przełknąć. Latte crema ze słodzikiem, czasami piłam też kawę mrożoną z lodami i bitą śmietaną. Jednak ta pierwsza zdecydowanie bardziej mi się przydała w moim aktualnym położeniu. Na komisariat przyjechaliśmy prosto z imprezy, więc czułam się fatalnie. Głowa bolała mnie niemiłosiernie. Dosłownie, jakby ktoś uderzał młotkiem o moją czaszkę i rozbijał ją w drobny mak. Miałam mroczki przed oczami, chcąc nie chcąc zdrzemnęłam się w samochodzie Alexa na tylnych siedzeniach. Godzinkę, ale lepsze to, niż nic.

– Mam swoje sposoby – rzucił w odpowiedzi, siadając na sąsiednim krześle. – Jak się czujesz? – zapytał z badawczym wzrokiem.

Alex został ze mną, chociaż reszta wróciła już do domów, by się przebrać i trochę odpocząć. Każdy złożył zeznania, mimo że nawet nie poznaliśmy przyczyny aresztowania Ellie. Tyler, który również został na miejscu, od prawie godziny siedział w biurze i rozmawiał z szeryfem w celu ustalenia szczegółów. Nikt nie chciał udzielać nam żadnych informacji. Jedynie członkowie rodziny mogli coś zdziałać, lecz państwo Johansson przebywali na wyjeździe służbowym, więc drogą elektroniczną udzielili zgody, by to Tyler zajął się tą sprawą. Osobiście nie mogli się zjawić, mieli związane ręce przez pracę. Może to i lepiej. Stworzyliby niepotrzebne zamieszanie, a zapewne to tylko zwykłe nieporozumienie.

– Źle. Bardzo źle, Alex. – Upiłam kolejnego łyka, zawieszając się na chwilę.

Bałam się o swoją przyjaciółkę, którą ktoś w coś wplątał. Nie dopuszczałam do swojego mniemania, że mogło być inaczej. To takie nierealne. Co takiego musiałaby zrobić, by trafić za kraty?

– Mogę ci jakoś pomóc? – Czułam jego pytający wzrok na swoim ciele.

Pokręciłam głową.

– Już pomogłeś – odparłam z pełną szczerością.

– Niby, jak? – zdziwił się, nie rozumiejąc mojej odpowiedzi.

– Zostałeś tu ze mną.

Mógł wrócić do domu i zapomnieć o wszystkim, co zdarzyło się tego wieczoru. Ale tego nie zrobił. Zaopiekował się mną, gdy nie miałam sił by się podnieść z tej skórzanej kanapy w klubie. Użyczył samochodu, zaniósł mnie tutaj i zadbał o mój komfort.

– A miałem cię zostawić w całkowitej rozsypce, pijaną i w dodatku martwiącą się o przyjaciółkę, a co za tym idzie, skłonną do głupoty na większą skalę? – Pytanie chłopaka prawdopodobnie było retoryczne, ale i tak pozwoliłam sobie na ciche parsknięcie pod nosem w ramach mojego komentarza do jego wypowiedzi.

Night Of Destinyजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें