Rozdział 33. Ostrzeżenie

296 10 0
                                    

Upadek piekła nie był możliwy z reguły, ale przecież my zawsze byliśmy ponad wszystkie zasady...

Staliśmy w ciemnym korytarzu. Każdy patrzył na tego drugiego, myśli kotłowały się w trzech umysłach będących na innych płaszczyznach emocjonalnych. Oddychałam głęboko, starając się nie okazywać strachu, który odczuwałam w głębi siebie. Powiedziałam na głos słowa, które wypowiedział Joseph Torres. Jeśli oni wiedzieli..., ale skąd mogliby to wiedzieć? Raczej nie byli jasnowidzami.

– Powtórz te słowa – rozkazała kobieta, przybierając postawę bojową.

W jej dłoniach zauważyłam broń, którą trzymała bardzo blisko siebie. Zmarszczyłam brwi w zastanowieniu. Nie miałam pojęcia, co ta kobieta wyprawiała, ale z nią naprawdę musiało być coś nie tak. Posłałam ojcu błagalne spojrzenie, ale on je zignorował. Parsknęłam cicho pod nosem, bo tylko tyle miałam do powiedzenia w tym temacie.

– Na twoim miejscu, ojcze nie dawałabym jej do rąk takich zabawek. – Uśmiechnęłam się do rozzłoszczonej Cassandry, słodko i niewinnie. – Jeszcze biedaczka sama siebie postrzeli.

– Zamknij się, gówniaro i słuchaj – warknęła, wykonując krok na przód, ale w porę została zatrzymana przez swojego partnera, który popatrzył na nią ostrzegawczo. – Powtórz swoje słowa i wyjaśnij skąd one ci przyszły do głowy!? – huknęła, aż jej policzki się zaczerwieniły.

Dlaczego nikt jej jeszcze nie zamknął w psychiatryku?

Złączeni przeznaczeniem – powtórzyłam sztucznie słodkim głosem, przewracając oczami. – Co w tym zdaniu, składającym się z dwóch słów jest tak niezwykłego? Proszę, oświećcie mnie.

Zerknęli na siebie niepewnie.

– Po co to powiedziałaś? – zapytali jednocześnie.

Westchnęłam, unosząc wzrok ku sufitowi.

– Mam się spowiadać ze słów, jakie wypowiadam? – To pytanie nawet brzmiało absurdalnie. – Mówię, co myślę i tyle. Nie ma w tym, jakiegoś głębszego znaczenia.

Dominic i inni świadkowie widowiska, w którym braliśmy udział z Alexem siedzieli cicho, więc ja też nic nie mówiłam. Oficjalna wersja to zwykłe postrzelenie Torresa, lecz strzelec pozostał niezidentyfikowany. Kiedyś prawda i tak wyjdzie na jaw, ale to nie był jeszcze ten czas.

– Nasz problem polega na tym, że kilka lat temu usłyszeliśmy podobne zdanie z ust mojego byłego męża – wyznała Cassandra z wyraźną pogardą. – Jestem osobą, która nie wierzy w przypadki i inne tego typu pomówienia. Powiedz prawdę, taka rada ode mnie. I tak odróżnię kłamstwo od szczerości, więc się nie kompromituj.

– Bardziej od ciebie już się chyba nie da – odparłam z przekąsem, nie przejmując się tym, że naszą rozmowę słyszał też Howard. – Ty próbujesz udawać panią na włościach, ale coś ci grubo nie wychodzi.

Jej policzki śmiało można było porównywać do buraków. Nabrały bardzo intensywnego koloru ostrej czerwieni.

– Widzisz? Gdybyś to ty ją wychowywał nie byłaby taka wyszczekana. Zawsze ci mówiłam, rozkapryszona po swojej matce!

Nie wytrzymałam i rzuciłam się na nią. Miałam gdzieś, że była starsza, nie obchodziło mnie to kim była. Obrażając moją matkę sama dodała się na czarną listę. Już drugi raz pozwoliła sobie na takie komentarze. Bez zawahania pociągnęłam za jej włosy, mimo krzyku Howarda nie przestałam. Straciłam kontrolę nad swoim działaniem i dałam się ponieść emocjom. Temat mamy był dla mnie wrażliwy, a ona to bezkarnie wykorzystywała. Nikt jej nie powstrzymywał, robiła co chciała.

Night Of DestinyWhere stories live. Discover now