Rozdział 18. Prawda zawsze ma dwa końce

355 15 0
                                    

Trzydzieści sekund.

Dokładnie tyle miałam na ułożenie odpowiedniej odpowiedzi, która mogłaby usatysfakcjonować funkcjonariuszy, Archiego i mnie samą. Chłopak musiał mieć nie po drodzę z glinami, ponieważ przez cały ten czas, nie spojrzał na nich ani razu. Zrozumiałam, że to było jego ciche wołanie o pomoc, więc po prostu w to brnęłam. Zawsze uchodziłam za grzeczną dziewczynkę, wychowaną na manierach i szacunku do drugiego człowieka. Mama powtarzała mi, że kłamstwo zawsze ma krótkie nogi, ale i tak kusiło spróbować się przekonać o tym samemu.

Musiałam wziąć się w garść i ratować nasze tyłki, mimo że w całej tej sprawie zawiniłam najmniej, a jedyny zarzut, jaki można było mi postawić to brak zgłoszenia się na zeznania i powiedzenia prawdy.

– A dlaczego nie miałaby być tylko nieszczęśliwą tragedią? – Zagrałam mocnymi kartami, odwracając nasze role. Chciałam wprawić ich w dyskomfort, bo wiedziałam jak to działało. Nie mogli udzielać informacji w sprawie śledztwa, a moje pytanie wykluczało się z tym zakazem.

– Tego jeszcze nie wiemy, dlatego próbujemy ustalić, co dokładnie się wydarzyło. Allison była tego wieczoru na domówce w domu Kyle'a Thorntona, około czwartej w nocy następnego dnia znaleziono ją w rowie oddalonym kilkadziesiąt mil od miejsca imprezy. Staramy się to jakoś ze sobą powiązać, ale nie wiemy jeszcze jak.

Na korzyść Alexa i jego bandy była niewiedza policji Jacksonville. Mogłabym im powiedzieć wszystko, co wiedziałam, ponieważ miałam inne zdanie od reszty, lecz nie miałam serca wkopać, chociażby szatyna siedzącego obok mnie. Polubiłam tych ludzi, prawie wszystkich. Nie byli mordercami, więc w zasadzie nie kryłam sprawców czyjeś śmierci. To rzucało mi inne światło na tą sprawę.

– Ostatni raz widziałam Allison koło północy. Później, osobiście nie zwracałam uwagi na innych, ponieważ przebywałam w gronie swoich przyjaciół – wyjaśniłam, starając się brzmieć przekonująco. Niezauważalnie dla oka funkcjonariuszy, kopnęłam Archiego, by wrócił do rzeczywistości i mi pomógł. Wyszłoby wiarygodnie, gdyby on też się odezwał.

– Czy dostrzegliście jakieś dziwne zachowanie u panny Cooper? – zapytała Stitcher, zapisując coś w notesie.

Przeniosłam wzrok na Hale'a, który w końcu zauważył mój mord w oczach i odchrząknął. On wiedział więcej, niż ja. Znał ją dłużej, lepiej i...dokładniej.

– Allison chorowała na cukrzycę, ale nie wiem, czy to coś pomoże. Widziałem, jak brała insulinę i tyle. Nic innego nie zaobserwowałem.

– Rozmawiała z kimś podejrzanym? – Funkcjonariusz Devon starał się wywrzeć na nas, jak największą presję. – Zapytam inaczej, czy w domu był obecny nieproszony gość?

Alex mówił o jakiś przyjaciołach, którzy postanowili dać znać o swojej obecności. Wiedzieli, kto mógł za to odpowiadać, ale nie byli w stanie podać konkretnego nazwiska sprawcy.

– Każdy kogoś znał. Nie było opcji, by wszedł do domu ktoś zupełnie obcy gospodarzom imprezy, bądź ich znajomym – odparł Archie, posyłając mi spojrzenie, które miało dać znać, że zaczął kontrolować sytuację. Lepiej późno, niż wcale. – Jesteśmy bardzo ostrożni, jeśli chodzi o zapraszane osoby do któregoś z naszych domów. Jeżeli potencjalna osoba trzecia była obecna, nie mieliśmy o tym bladego pojęcia.

– Według przeprowadzonej sekcji zwłok, zgon nastąpił koło wpół do pierwszej. Przypadkowy przechodzień znalazł ją trzy i pół godziny później. Pytanie, czy ten rów, w jakim ją odnaleziono był miejscem, w którym umarła?

– Panie Devon, to bardzo hipotetyczne pytanie. – Archie rozciągnął się i objął mnie mocniej swoim ramieniem. Nie uszło mojej uwadze, że ruch chłopaka został przez parę policjantów zapisany. – Proszę porozmawiać z osobami, które tego wieczora miały z Allison bezpośredni kontakt. One mogą powiedzieć coś więcej.

Night Of DestinyWhere stories live. Discover now