Rozdział 20. Walka próbna

317 7 0
                                    

4 dni później...

Zamknęłam za nami drzwi.

Tyler usiadł na moim łóżku, splatając swoje dłonie ze sobą. Podałam mu kubek ciepłego kakao, bo uważałam, że ten napój był dobry na każdy nastrój. A nam zdecydowanie przydało się coś na rozluźnienie, ponieważ sprawa była poważna.

– Nie wiem kto to był, ale na pewno nikt dobry – powiedział opierając się o ścianę. – Nigdy się tak nie zachowywała. Ostatnio ciągle ma jakieś sekrety, chowa telefon lub nosi go cały czas przy sobie. Zachowuje się tak, jakby się bała, że tam zajrzę.

– Tylko, co ona może mieć w tym telefonie takiego ważnego? – Moje pytanie zawisło w powietrzu, gdyż nam obojgu ta odpowiedź była nieznana.

Działania wbrew woli Ellie według mnie były nie w porządku, ale tutaj chodziło o jej zdrowie, a być może i życie. Prawdopodobnie wplątała się w spore bagno, ale my nie zamierzaliśmy pozwolić jej, by w nim ugrzęzła. Każdy z nas posiadał grzechy, wracające niczym bumerang. Moim największym była kradzież cukierka w sklepie, ale od jakiegoś czasu przeczuwałam, że znajdę się w sytuacji bez wyjścia, tym samym dopuszczę się czegoś gorszego, co tak łatwo nie zostanie mi zapomniane.

Bo gdy wąż spotka się z różą, ta wysotrzy swoje ostre kolce i rozpocznie obronę, bo nawet ona wierzy, że to nie siła, lecz spryt zawsze zwycięży.

– Wyznała mi coś.

Chłopak uniósł na mnie oczekujący wzrok.

– Nienawidziła Allison, bo zabrała jej Archiego.

– Trzymanie się z ludźmi pokroju jego czy Alexa tak właśnie się kończy – skomentował ostrzejszym tonem. – Chroniłem ją przed nimi na tyle, na ile mogłem. Gdy podrosła, stała się wścibską nastolatką i łamanie zasad było jej ulubionym zajęciem. Aż pewnego dnia wpadła na cudownego Archego Hale'a i jebnął ją piorun amora.

Parsknęłam pod nosem, bo w tym powiedzeniu tylko on jeden mógł się pomylić.

– Strzała amora, Tyler – poprawiłam go ze śmiechem, chociaż chłopak nie podzielał mojego entuzjazmu. – Tak się mówi, a nie piorun. Tylko s t r z a ł a.

– Dla mnie to było, jak piorun bo porządnie ją pierdolnął – odparł, wypijając czekoladę duszkiem. – Miała piętnaście lat, kurwa miałem ochotę ją zamknąć w pierdolonej wieży, niczym Fiona ze Shreka, a jego rozszarpać na strzępy.

– Dlaczego niby? – Zmarszczyłam brwi.

– Bo ją kurwa dotknął, rozumiesz!? – uniósł się, wprawiając mnie w osłupienie.

Co do... diabła.

– Czekaj, chcesz mi powiedzieć, że oni...– Słowa nie chciały przedostać się przez moje gardło. Jeżeli między nimi doszło do zbliżenia, Elle miała wówczas piętnaście, a on osiemnaście lat. Jeżeli wyszło to za obopólną zgodą, to w istocie nic się nie stało. Ale dla mnie i tak było to szokujące. – Błagam, zaprzecz.

– Uwierz mi, jeszcze nie widziałaś mnie takiego wściekłego. To ja ich przyłapałem i przysięgam, tamtego dnia omal nie popełniłem morderstwa z zimną krwią. Mało brakowało, a nigdy byśmy się nie spotkali.

– Co się stało później? – spytałam, łapiąc za jego ramię.

– Nasze drogi się rozeszły. Tak, jak myślałem ona była dla niego tylko jednorazową przygodą, a on dla niej był wszystkim. Zranił ją, łamiąc serce i poszedł do innej...

– Słynnej, Allison Cooper – dokończyłam za niego.

Przytaknął.

– Myślałem, że po tym doświadczeniu się ogarnie, ale nie. Faza na niego nigdy jej nie przeszła, a na domiar złego teraz jeszcze wplątały się w to narkotyki. Moi starzy nie mogą się dowiedzieć, bo matka oszaleje, a ojciec znowu wyjedzie i nie będzie go jeszcze dłużej, niż ostatnio.

Night Of DestinyWhere stories live. Discover now