Biblioteka

1.3K 77 16
                                    


KOCHANI NIE ZAPOMINAJCIE O GWIAZDCE A MOŻE NAWET MIŁYM MOTYWUJĄCYM KOMENTARZU.



LISSE

Kończyłam właśnie jeść kolację i chciałam zapytać czy mogę iść do pokoju.

- Lisse, jeśli skończyłaś posiłek, zapraszam cię za mną do biblioteki. - powiedział w tym momencie Vincent.

- Oczywiście.- odparłam, prędko wstając i idąc za nim do biblioteki. Do biblioteki, po prostu spełnia się moje marzenie, zawsze ale to zawsze pragnęłam mieć nieograniczony dostęp do książek.

Biblioteka przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Ogromna z pięknymi regałami z ciemnego rzeźbionego drewna. Po prostu nic tylko zaszyć się gdzieś pomiędzy tymi regałami. Ale byłam pewna, że Vincent nie przyprowadził mnie tu aby chwalić się tymi imponującymi księgozbiorami.

- Usiądź.- powiedział, a sam zajął miejsce z drugiej strony stołu, na którym piętrzyło się kilka pokaźnych stosów książek. Usiadłam więc tak jak mi polecił, w bardzo wygodnym fotelu. Od razu stwierdziłam, że biblioteka to chyba najładniejsze miejsce w tym domu. Z lubością wciągałam ten unikatowy zapach książek, w oczekiwaniu aż Vincent się odezwie. Chyba próbował wywrzeć na mnie... stresujące wrażenie? Być może, ale mnie to nie peszyło, tak samo jak jego przeszywający wzrok. Nie zrobiłam nic złego, więc siedziałam wyluzowana ze zmrużonymi oczyma i popatrzyłam prosto w jego zimne tęczówki. W sumie to ma ładne oczy. Tak wiem mój tok myślenia jest... dziwny, bo siedzę w ciszy przed emanującym pewnością siebie facetem, który na dodatek tasakuje mnie spojrzeniem. No ale sorry, taka już jestem, mam dziwne podejście do niektórych spraw, z punktu widzenia osoby postronnej oczywiście.

Popatrzyłam mu w oczy jeszcze głębiej. To co teraz powiem jest niespotykane, bo nauczyłam się patrzeć ludziom głęboko w oczy aby odczytać ich intencje. Wydaje mi się, że Vince po prostu musi trzymać autorytet, skoro musi upilnować piątki nastolatków, nie licząc przecież Willa. W końcu Vincent odwrócił wzrok, no ale tego akurat się spodziewałam, w bitwach na wzrok nie mam sobie równych. Na jego twarzy pojawił się ledwie widoczny przez sekundę szok, który prędko zamaskował.

- A więc Lisse, chciałbym przedstawić ci zasady panujące w tym domu. - powiedział w końcu, a ja skinęłam głową. - Chcę abyś wiedziała, że nie toleruję, kłamstwa, nieposzanowania czyjejś własności czy prywatności. Mam nadzieję, że zdobędę twoje zaufanie i odwrotnie. Powinnaś być odpowiedzialna oraz uczciwa. Twoje wyniki w poprzedniej szkole jak najbardziej wystarczają abyś uczęszczała do prywatnego liceum, do którego chodzi również trójka twoich najmłodszych braci. Tam też uczęszczać będzie Hailie.

- Mam pytanie - wtrąciłam uprzejmie- na jaki profil będę uczęszczać?

-Humanistyczno-artystyczny, taki jak w poprzedniej szkole, Hailie na biologiczno-chemiczny.

- Dobrze dziękuję. A czy była by szansa na zapisanie mnie na lekkoatletyczne zajęcia? Bardzo mi na tym zależy, bo tak jak pewnie wiesz trenowałam w Polsce, osiągając dobre wyniki.

- Nie ma problemu, rozejrzę się za czymś odpowiednim. Oczywiście otrzymasz również trenera personalnego. - odparł Vincent.

Zamurowało mnie. Trener personalny? Coś o czym mogłam tylko pomarzyć. A dla Vincenta była to chyba norma, podstawa.

- Dziękuję. - wydukałam.

Jeszcze kilka minut Vince objaśniał mi różne zasady, godziny pracy gosposi i ogólnie na jakiej zasadzie mamy funkcjonować. Ja, trzeba przyznać niezbyt go słuchałam, planując już treningi, korzystanie z siłowni i zawody. Vincent chyba zauważył moje rozkojarzenie, bo wypuścił mnie z biblioteki z leciutkim uśmiechem błądzącym mu po ustach.

Rozradowana wręcz biegłam do pokoju aby się tam jeszcze zorganizować, bo było późno, a ja chciałam dokończyć rozpakowywanie się. Niestety, po drodze wpadłam na Willa. Dosłownie wpadłam ponieważ się niem zderzyłam.

- Przepraszam - krzyknęłam jak oparzona.

- Nic ci się nie stało - dopytywał zaniepokojony Will. Musiałam go kilka razy zapewniać, że nie. Bez przesady to nie skok z 3 piętra tylko lekkie zderzenie. Wyjaśniłam mu też przyczynę mojego podekscytowania.

- Jeśli chcesz możemy czasem razem pobiegać, z rana. Ja też trenuję. - Will się uśmiechnął.

Nie no ludzie błagam. Oczywiście, że tak! Porozmawiałam jeszcze chwilunię z Willem i ruszyłam, tym razem ostrożniej do pokoju.

Stałam właśnie w garderobie, na ziemi obok mnie leżały moje ubrania, które po kolei chowałam do szaf, czy wieszałam na wieszaki. Zdążywszy lepiej poznać zawartość garderoby, wiedziałam, że do dyspozycji mam mnóstwo sportowych ciuchów. Co nie co bracia o nas wiedzieli przed przyjazdem.

Już pół godziny później, gdy uporałam się ze wszystkimi bagażami, postanowiłam skorzystać z łazienki. Wybrałam Różany szampon i postanowiłam przetestować też jakąś odżywkę, czy co to tam było. Jakiś czas później z lubością okryłam się szlafrokiem, wysuszyłam włosy ( miło, że ktoś pomyślał o suszarce) i rzuciłam się na łóżko. Była godzina 22.13 więc postanowiłam kłaść się spać. Na szczęście, do szkoły miałam iść od nowego tygodnia a dziś był czwartek. Na prawdę potrzebowałam regeneracji. Nadal bolało mnie ramię i bark po wypadku więc ostrożnie przekręcałam się w łóżku, aby znaleźć dogodną pozycję. Gdy się już ukokosiłam, zaczęłam cichutko rozmawiać z babcią.

Babciu, bardzo cię kocham i jeszcze raz dziękuję za całą swoją wiedzę którą mi przekazałaś. Byłaś najlepszą babcią na świecie. Wiesz, że mój brat wesprze moje treningi? Ty jedyna wiedziałaś jak bardzo mi na nich zależy, nigdy o tym nie zapomnę. Mam nadzieję że będę coraz lepsza, to moje marzenie. Wiem, że jesteś teraz tam na górze, obserwujesz mnie i chronisz.

Po policzkach zleciało mi kilka słonych łez. Ale nie rozpaczałam, po prostu tęskniłam za jej bliskością i dotykiem. Bo wiem, że ona na de mną cały czas czuwa.

Chwilę później zasnęłam.



Ta gorsza bliźniaczka Rodzina Monet.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz