Pierwszy dzień w szkole.

1.3K 69 41
                                    

LISSE

Obudziłam się z pozytywnym nastawieniem i samopoczuciem. Cyli całkiem niezłe rozpoczęcie poniedziałku. Jeszcze wczoraj zdążyłam umówić się z Willem na bieganie więc od razu zaczęłam się ubierać w wygodny strój sportowy. Była 5.08 kiedy zeszłam na dół.

- Gotowa? - Spytał Will, który już tam na mnie czekał. Kiwam głową i wychodzimy na rześkie, świeże powietrze.

Podczas biegu, nieco rozmawiamy ale większość czasu biegniemy w ciszy. Rozmyślam więc nad tym pierwszym dniem w szkole. Nie będę ukrywać, lekko się stresuję. Totalnie nowe środowisko, nowi ludzie, zdarzyć się może wszystko.

- Brawo, masz niezłą kondycję. Tempo na kilometr 4.20! - powiedział Will, po wejściu do rezydencji.

- Dziękuję, dawno nie biegałam ale to w sumie niezły wynik.

W kuchni chwyciłam jajka które usmażyłam, zrobiłam grzanki i skroiłam trochę papryki i awokado. Wysiłek na powietrzu zaostrzył mój apetyt, więc 10 minut później z mojego śniadania zostały znikome resztki. Błyskawicznie po sobie posprzątałam i poszłam do pokoju.

W pokoju skierowałam się od razu w stronę garderoby i wyjęłam mundurek. Ciemnozielona marynarka, granatowy krawat, granatowe podkolanówki, spódniczka w zielono białą kratę i biała koszula. Na szczęście ani śladu znienawidzonych przeze mnie rajstop. Zabrałam mundurek i poszłam do łazienki się umyć.

Stałam przed lustrem i nakładałam delikatny makijaż. Nieco korektora na niedoskonałości i pod oczy, odrobinka rozświetlacza i maskara. Do kieszeni marynarki wrzuciłam błyszczyk. Nigdy nie lubiłam się mocno malować. Spojrzałam na zegarek i okazało się, że jest dopiero 6.17.  Wyszłam więc z łazienki i wzięłam do ręki jedną z książek, podarowanych mi przez bliźniaków. Zagłębiałam się z fascynacją w magiczny świat i nim się obejrzałam, było już parę minut po siódmej. Z niechęcią włożyłam w książkę zakładkę i odłożyłam ją na biurko. Chwyciłam w rękę plecak, który znalazłam wcześniej w garderobie razem z mundurkiem i zgarnęłam do niego przygotowane wcześniej zeszyty. Podręczniki miałam dostać w sekretariacie. Mój wzrok padł na odłożoną przed chwilą książkę. Po krótkim namyśle, ją również wrzuciłam do plecaka. Zorientowałam się, że mam jeszcze chwilę czasu więc wyjęłam szkicownik i zaczęłam rysować. Po chwili na kartce ukazały się jeszcze nie idealne dłonie. Nigdy nie potrafiłam ich perfekcyjnie narysować, lecz z satysfakcją mogłam stwierdzić, że zrobiłam progres.

Siedziałam na dole w towarzystwie Hailie i Świętej Trójcy. Czekałam aż Dylan, z którym miałam dziś jechać do szkoły nareszcie skończy śniadanie. Szczerze mówiąc dopiero co tu przyszłam a już miałam ochotę wyjść. Hailie histeryzowała, że bardzo się stresuje pierwszym dniem szkoły i w ogóle. Zaraz jak kurwa jakiś anioł stróż na dół przybiegł Will który zaczął chuchać na nią i dmuchać jakby był jej matką a nie jebanym bratem. Wkurwiało mnie że robi z siebie ofiarę i musi być w centrum uwagi. A ja musiałam wytrzymać z nią 20 minut w aucie. Nie no masakra jakaś. Tony denerwował się, bo nie mógł znaleźć kluczyków do motoru. Wyżywał więc się na Dylanie który wisiał nad miską płatków i warczał coś do Shane'a, że ma ogarnąć Tony'ego bo inaczej mu przypierdoli. No cóż, chyba większość tu obecnych, w przeciwieństwie do mnie wstała lewą nogą. Ale kto by się tego spodziewał, przecież był poniedziałek. Chwilę później zjawił się Vincent, który zaczął coś pierdolić o kolacji integracyjnej o 18 w jakiejś restauracji. No tylko tego brakowało.

Kiedy nareszcie usiedliśmy w aucie, odetchnęłam. Hailie w obecności Dylana wolała się nie odzywać, a on również nie był skory do rozmów. Założyłam więc słuchawki i włączyłam jedną z moich ulubionych playlist. Droga minęła spokojnie i nim się obejrzałam, Dylan wjeżdżał na parking szkolny. Pierwsze co dostrzegłam, to piękny budynek naszego liceum. Nieco w stylu... gotyckim? Zdecydowanie same mury akademii przypadły mi do gustu. Mojej uwadze nie umknęły też pełne uwielbienia spojrzenia, które wielu uczniów, w szczególności dziewczyny, rzucały mojemu bratu. Te spojrzenia przenosiły się również na mnie i na Hailie. Gdy Dylan zaparkował, Hailie od razu wysiadła z samochodu, porozmawiała chwilkę z Shane'm i zniknęła za murami szkoły. Ja również zamierzałam się tam skierować, lecz zatrzymał mnie krzyk jednego z chłopaków, stojących razem z bliźniakami pod ścianą szkoły.

Ta gorsza bliźniaczka Rodzina Monet.Where stories live. Discover now