Jak mogłaś?!

1.2K 84 33
                                    

LISSE

Przypięłam się pasem, a następnie wygodnie się rozłożyłam na tylnym siedzeniu auta Vincenta. Przymknęłam powieki. Byłam świadoma, co mnie czeka. Już nie mogłam się wycofać. Bracia otrzymali ode mnie zgodę, na szczegółowe wypytanie mnie i najprawdopodobniej Hailie, o nasze skomplikowane dorastanie z matką i babcią. Bo przecież nie stresowała mnie spowiedź z porwania. Tak czy siak, razem z bliźniakami chcieliśmy o tym opowiedzieć reszcie. Lecz temat mojej przeszłości mnie... stresował i przerażał. Nie wiedziałam czy mam mówić prawdę czy kłamać. Pierwsza opcja otworzyła by przede mną możliwość życia, jakie zawsze chciałam. Bez zadręczania się poczuciem winy, bycia manipulowaną... A druga, gwarantowała, że Hailie mnie nie znienawidzi. Ale... i tak mnie nie lubi. Bardzo chciałam pozbyć się ciężaru, zalegającego na moich barkach od kilku długich latach. Zacisnęłam usta w wąską linię i odchyliłam głowę w tył. Musiałam wszystko przemyśleć. A myśli kłębiących się w mojej głowie było bez liku. 

Rozmowa nie będzie należała do najprzyjemniejszych, jakie w życiu odbyłam. Intuicja podpowiadała mi, że nie obejdzie się bez krzyków i dramatyzowania ze strony mojej bliźniaczki. Cicho westchnęłam. Z pod półprzymkniętych powiek widziałam, że Will rzuca mi zaniepokojone spojrzenia. Vince siedzący za kółkiem, również nie sprawiał wrażenia zbyt wyluzowanego. Może i próbował ukryć emocje, lecz ja potrafiłam wyczytać je z każdego. Zaśmiałam się w duchu.

Po kilkunastu minutach spokojnie przebiegającej jazdy, Vincent zwolnił. Wielka brama otworzyła się przed autem. Powoli wjeżdżaliśmy na teren rezydencji. Rozglądałam się na pozór spokojna, lecz tak naprawdę tłumiłam w sobie mieszaninę emocji. Zatrzymaliśmy się.

- Poczekaj, pomogę ci, na prawdę nie wstawaj. - Zastrzegł Will, a następnie prędko wyszedł z auta i otworzył mi drzwi. Lekko oparłam się na jego silnym ramieniu. Nieśpiesznie ruszyliśmy w stronę rezydencji. Noga nadal mnie bolała, więc nie wolno mi było się przemęczać. Po części byłam więc zdana na łaskę braci. Będą mogli się wykazać, czy dały im coś te ćwiczenia na siłowni.

Vince otworzył drzwi i wkroczyliśmy do wnętrza rezydencji. Już od progu przywitała nas gęsta atmosfera. Zdjęłam buty i ruszyłam za najstarszymi braćmi do salonu. Na kanapie siedziała Święta Trójca, oraz... Hailie. Na jej widok, serce zabiło mi mocniej, niezauważalnie się spięłam. Spokojnie, musisz zawalczyć, dasz sobie radę! Dawałaś, przez tyle czasu! Czas na ostateczną konfrontację, podołasz! Powoli przekonywałam samą siebie, aż na mojej twarzy pojawił się poker face. Z gracją usiadłam na kanapie, obok Tony'ego, który objął mnie ramieniem. Emanowałam pewnością siebie, ja to po prostu czułam. Uspokoiłam emocje i już wiedziałam...wiedziałam, że jestem gotowa. Nieśpiesznie odwróciłam twarz w stronę Hailie. Wiedziałam, że moje oczy płoną żywym ogniem, a jednocześnie są zimne jak lód. Moja siostra przez kilka sekund próbowała odwzajemnić moje spojrzenie. Widziałam paletę uczuć, w jej oczach. Strach, stres, złość, obawę, zazdrość, nienawiść. Po tych kilku krótkich sekundach Hailie spuściła wzrok.

- A więc jak wszyscy już wiemy, chciałbym prosić was, Lisse i Hailie, o przedstawienie nam waszej przeszłości. Raczej od strony waszych wzajemnych stosunków, jak i relacji z waszą matką i babcią. Hailie, proszę zacznij. - Powiedział swoim formalnym tonem głosu Vince.

- A więc, mam być zupełnie szczera, tak? - Zapytała przymilnym tonem Hailie.

- Owszem.

- Zacznę od relacji z mamą. Była bardzo dobra, często mnie wspierała, chwaliła, znajdowała dla mnie czas. Bardzo się kochałyśmy. Wydaje mi się że lekko mnie faworyzowała. - Lekko?! Chyba bardzo. -Była moją jedyną przyjaciółką, nie miałam zażyłych relacji z rówieśniczkami. - Sama jesteś sobie winna. - Często siadałyśmy razem wieczorem i niezobowiązująco rozmawiałyśmy. Często wytykała błędy Lisse, rzadziej moje. No a z Lisse... czasami się kłóciłam, czasem nie. Nie byłyśmy sobie jakoś bardzo bliskie, mimo że wiele czasu spędzałyśmy razem... - Widać było po niej, że jest bardzo zestresowana i przejęta.Przy okazji, w całej wypowiedzi pomijała niewygodne dla niej fakty. Ja nie zamierzałam ich chować. To był czas, kiedy prawda miała wreszcie ujrzeć światło dnia. Zaczęłam więc mówić.

Ta gorsza bliźniaczka Rodzina Monet.Where stories live. Discover now