Trzeba być twardym.

1K 64 7
                                    

LISSE

Otworzyłam oczy i natychmiast poraziło mnie światło. Nie było ono rażące, lecz zdążyłam odzwyczaić się od jasności. Lekko przekręciłam głowę w bok. Na fotelu siedział Will, pisząc coś na laptopie. Na korytarzu, przed salą w której leżałam, mignęła mi sylwetka Vincenta. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że ktoś trzyma mnie za rękę. Był to Dylan, którego głowa spoczywała na wezgłowiu kanapy. W rogu sali stali bliźniacy, prowadząc jakąś dyskusję, oczywiście starając się być cicho.

- Hej. - Powiedziałam, unosząc się w górę na poduszkach. Chłopcy natychmiast oderwali się od swoich zajęć. Willowi zaszkliły się oczy i natychmiast do mnie podszedł, wyciągając ręce by mnie objąć. Również wyciągnęłam ręce aby go przytulić. Na twarzach moich braci malowała się ulga.

- Dziewczynko, tak się o ciebie martwiliśmy. - Powiedział Dylan. Twarze Tony'ego i Shane'a rozjaśniły uśmiechy.

- Jak się czujesz? - Zapytał łagodnie starszy bliźniak, podchodząc do łóżka i łapiąc moją rękę.

- Całkiem nieźle. - Powiedziałam szczerze i odwzajemniłam uśmiech. - Co się wydarzyło, po naszym przyjeździe do szpitala?

- Zabrali cię na operację nogi. Byłaś w tej... yy, narkozie, tak, narkozie. - Powiedział sympatycznie Tony.

- Ile? - Spytałam, leciutko marszcząc brwi.

- Dylan przywiózł was o 3 nad ranem, spałaś cały dzień a teraz jest 6.51. Więc około 27 godzin. - Powiedział usłużnie Will.

- To dobranoc, idę spać. - Burknęłam dla żartu, nakrywając się kołdrą. Usłyszałam chichoty rodzeństwa, a następnie dźwięk otwieranych drzwi.

- Co tu się dzieje? Słyszeliście wyraźnie zalecenie lekarza, że Lisse ma odpoczywać. Więc jeśli zamierzacie hałasować, to zapraszam na korytarz.

Zrzuciłam z siebie kołdrę i ujrzałam Vincenta.

- Hejka Vince. - Rzuciłam z uśmiechem.

- O, witaj Lisse. - Odparł mój najstarszy brat, lekko zmieszany. Zaraz jednak znów przybrał kamienną twarz. - Chłopcy cię obudzili?

- Nie. - Powiedziałam. - To są bardzo grzeczne, posłuszne i bezkonfliktowe dzieci. - Zachichotałam. Reakcja Świętej trójcy była natychmiastowa. Rzucili się na mnie i zaczęli mnie łaskotać. Will zaczął się śmiać, a nawet Vince pozwolił sobie na lekkie uniesienie kącika ust. Salę wypełniły moje piski i śmiech braci.

Po chwili się uspokoiliśmy, a najstarsi bracia  poszli po mój wypis, który jak się okazało można było już uzyskać.

-Czeka na nas całkiem sporo tematów do omówienia, gdy już wrócimy do domu. Trzeba zrobić dużo rzeczy. - Zauważył Dylan.

Mlasnęłam niezadowolona na te słowa.

- Tak wiem. W moim przypadku, pierwszą z nich będzie dziesięciominutowe mycie zębów. - Odparłam, postanawiając na luzie podejść do całego zdarzenia. Twarze bliźniaków pokryły się zdumieniem i zmieszaniem. Po chwili pokiwali ze zrozumieniem głowami.

- Byłaś wykurwiście odważna. Tak się poświęciłaś.... - Powiedział cicho Tony. Shane przytaknął.

- O co chodzi? - Zapytał Dylan.

- Ach tak Dylanku, bo ty nie w temacie. Dowiesz się wszystkiego, spokojnie. - Powiedziałam z nutą kpiny. - Nie no ale tak serio, to was wszystkich strasznie kocham. - Dodałam, czując że się rozklejam.

- My też cię kochamy, mała Lisse. - Powiedział Shane. Kilka sekund później trwaliśmy już w uścisku. Nagle, jak piorun uderzyła we mnie błyskawica. Nie było tu Hailie... Do oczu napłynęły mi łzy.

- Co się dzieje dziewczynko. - Zapytał Dylan zaniepokojony, odsuwając mnie od swojej klatki piersiowej.

- Pomyślałam o Hailie. - Przyznałam wzdychając. - Tak, wiem nie powinnam się przejmować i nie przejmuję się. Ale to mimo wszystko moja siostra, mimo, że jest jaka jest i nigdy mnie nie wspierała, to... jednak ukuło mnie to w serce. - Zdecydowałam się na nieco obszerniejsze wyznanie. Na twarzach mojego rodzeństwa zamigotała litość i współczucie. Których nie chciałam. Musiałam być twarda, dla siebie. Życie takie jest, daje po dupie i nigdy nie będzie usłane różami. I fakt, trzeba mieć emocje, nie zawsze dusić je w sobie, lecz zbytne roztkwilanie się, nie da efektów. Trzeba zagryźć zęby, wziąć się w garść.

- Spokojnie, to nic poważnego, serio jest okej. - Powiedziałam, ocierając łzy. - Pogadamy o tym wszystkim...potem.


Ta gorsza bliźniaczka Rodzina Monet.Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum