Rozdział 13 (zakończenie 2)

12 2 1
                                    

Weszłam do mieszkania. Moi przyjaciele siedzieli w swoich pokojach. Moje wieczorne wycieczki nie robiły już na nich wrażenia. Gdy wychodziłam kilka pierwszych razów to bardzo się martwili (mimo, że wiedzieli, że mi nic nie grozi. Nie z moimi umiejętnościami) i dawali mi spory ochrzan. Teraz włóczyłam się godzinami i nie mieli z tym problemu.

I dobrze. I tak nie zatrzymaliby mnie w domu.

- DO SALONU! JUŻ! ZEBRANIE!- wrzasnęłam.

Chyba się trochę zaniepokoili, bo gdy wchodziłam do pomieszczenia, już czekali. Nawet mieli powody, ja nigdy nie robiłam zebrań. Uważałam je za niepotrzebne, bo zawsze wszystko mówiłam otwarcie i od razu. Nie czekałam.

Stanęłam na środku i oznajmiłam dumnie:

- Zrobiłam to. Nick Evans nie żyje.

Mimo, że czułam tępy ból ich miny mi to wynagrodziły. Lewis patrzył na mnie z zaskoczeniem, podziwem i dumą, ale Sally... To był hit. Po prostu ją wmurowało. Na pewno wspominała noc kiedy płakałam, bo bałam się, że zakochałam się w niewłaściwym chłopaku. Sama byłam pod wrażeniem gdy jedną miną udało jej się wyrazić szok, żal, smutek, współczucie, ale też radość, dumę, podekscytowanie, ulgę. Dwie grupy totalnie innych uczuć.

- Brawo! Gratulacje! Wiedziałem, że dasz radę!- zalała mnie fala pochwał.

- Czyli wracamy do domu?- zapytała z nadzieją Sally.

- Jeszcze nie- pokręciłam głową.- Musimy zaczekać, aż wszystko się trochę uspokoi. Wypadałoby się pojawić na pogrzebie, a ja muszę udawać zdruzgotaną.

Co, pomyślałam nie przytomnie, wcale nie będzie takie trudne. Już teraz czułam się strasznie, ale ukrywałam to przed przyjaciółmi. Wiedziałam jednak, że gdy do mnie dotrze co się stało będę ryczeć jak małe dziecko. Teraz byłam w szoku, ale i tak powstrzymywałam się od płaczu.

- Co się tam wydarzyło? Opowiedz!- No, tak, Sally jak zwykle była ciekawska. W skrócie opowiedziałam co się stało, pomijając naszą rozmowę i to, że pocałowałam trupa.

- Ja pójdę się położyć. Wykończył mnie ten dzień- dla efektu dodatkowo ziewnęłam.

Weszłam do łazienki. Pod prysznicem woda spływała ze mnie, a kropelki, które lądowały na mojej twarzy wyglądały jak łzy. Nie wiedziałam co teraz będzie z moim życiem. Szczerze? Nawet jakoś mnie to nie obchodziło. Pewnie myślę jak jakaś psychopatka, która straciła męża, ale to prawda. Bez Nicka nic już nie miało dla mnie znaczenia. Na chwilę obecną cały świat mógł się rozpaść, mój już był w kawałkach.

Położyłam się do łóżka i tępo gapiłam się w sufit. Dopiero gdy zgasły wszystkie światła, pozwoliłam sobie na rozpacz. Pozwoliłam płynąć łzom, które dusiłam w sobie przez cały wieczór. Ukryłam twarz w poduszce. Łzy moczyły materiał, ale nie zwracałam na to uwagi.

Próbowałam powstrzymać się od wydawania jakichkolwiek dźwięków, ale się nie dało. Wrzasnęłam z frustracji i rozpaczy. Poduszka stłumiła mój głos.

Nawet gdy się uspokoiłam nie mogłam zasnąć. Cały czas myślałam o Nicku.

Pewnego dnia miałam wolną chatę, więc zaprosiłam Nicka. Niby mieliśmy się uczyć, ale to było strasznie nudne. Zaproponowałam, żebyśmy zamówili pizzę, chłopak się uśmiechnął i powiedział: „Może sami zrobimy." Do teraz nie wiem jakim cudem się na to zgodziłam. Znaleźliśmy jakiś przepis w internecie. Jedzenie wyszło nawet dobre. Tylko później przez 3 godz. sprzątaliśmy. Wszędzie była mąka i kawałki ciasta. Zdążyliśmy dosłownie 2 minuty przed powrotem moich przyjaciół. Mimo wszystko świetnie się bawiliśmy.

Albo gdy zabrał mnie na łąkę gdzieś poza miastem. Była noc i pięknie było widać gwiazdy. Powiedziałam, że sama chciałabym mieć taką gwiazdę. Nick obiecał, że mi ją podaruje. Myślałam, że to był żart, ale faktycznie dzień później przyszedł do szkoły z małym pakunkiem. Dał mi go, a ja od razu zaciekawiona odpakowałam. W środku było nieduże lusterko w kształcie gwiazdy. Posłałam mu pytające spojrzenie. Odpowiedział, że jak spojrzę w lustro to zobaczę gwiazdę, która świeci najmocniej.

Zanim wyszłam z pokoju nałożyłam chyba z tonę korektora i pudru, żeby zakryć cienie pod oczami i jakiekolwiek ślady tego, że płakałam. Chyba się udało, bo nie zwrócili na nic uwagi.

W szkole musiałam udawać, że wszystko jest w porządku. Wszyscy myśleli, że Nick jest po prostu chory i dlatego nie przyszedł. Informacje o jego śmierci dostaliśmy dopiero po szkole. Mój telefon zwariował. Ciągle przychodziły mi powiadomienia o nowych wiadomościach. Wszyscy pisali to samo. Jaka to tragedia, na pewno jesteś załamana, zawsze możesz na mnie liczyć, jeśli potrzebujesz pomocy dzwoń i Nich był cudowny na pewno boli cię jego strata. Po przeczytaniu 10 wyłączyłam komórkę. Wszystkich, którzy dzwonili zrzucałam. Nie miałam na to siły. Chciałam zostać sama. Cały wieczór płakałam.


Dzisiaj będzie jeszcze jeden rozdział. to głównie z myślą o @Seevilli, która cały czas mówi że wrzucam za mało;) 

Nie mogę cię kochaćWhere stories live. Discover now