Rozdział 24. Ból najlepiej kształtuje człowieka

285 8 3
                                    

Miłego czytania <33

----

Listopad zaczął się intensywnie. Ciągłe treningi drużyny koszykarskiej, na których byłam niemalże codziennie, kibicując Tylerowi i wiele sprawdzianów do napisania w szkolnych murach. Musiałam to połączyć z czasem dla siebie oraz wyjściami z przyjaciółmi. Z Alexem nawiązaliśmy fajny kontakt i dość często wychodziliśmy wieczorami na krótką przejażdżkę po mieście. Jednak nie przekroczyliśmy więcej granicy zwykłej znajomości. Uznaliśmy, że to nie miałoby większego sensu, zbyt bardzo się różniliśmy. Ale oboje w swoim towarzystwie mieliśmy ochotę złamać to postanowienie, co bardzo mnie niepokoiło.

Moje uczucia były niepewne. Nie byłam w stanie określić ich jednolicie. Nienawiść do tego chłopaka tak właściwie nigdy nie istniała, choć z początku wmawiałam sobie, że jest inaczej. To dość skomplikowana relacja, powoli się kształtowała i żadne z nas nie było wróżką, by móc stwierdzić, co się jeszcze wydarzy, a przede wszystkim, jak ona się dalej potoczy.

Drużyna koszykarska wygrała pięć meczów z rzędu. Byłam taka dumna z przyjaciela i reszty chłopaków. W szkole moje myśli wędrowały tylko do dwóch rzeczy, pewnego bruneta i tego właśnie sukcesu. Trudności ze skupieniem narastały na sile. Próbowałam je porzucić, ale na próżno.

– Panno, Williams. Czy zechce pani powtórzyć klasie odpowiedź na zadane przeze mnie pytanie i udzieloną przez twoją koleżankę, odpowiedź? – Uniosłam wzrok na surową nauczycielkę, stojącą nade mną z założonymi na piersiach rękami. Poprawiła swoje okulary, nie spuszczając ze mnie wzroku.

– Raczej nie, przepraszam za nie uważność na Pani zajęciach. – Kobieta westchnęła, odwracając się plecami do nas.

– Skup się, Williams. Mój przedmiot sam się nie zaliczy – rzuciła jeszcze z wyczuwalnym przekazem.

– Oczywiście, jeszcze raz przepraszam. – Poczułam się głupio z faktem, że na forum zostałam upomniana. Wolałam raczej nie rzucać się w oczy, a przez swoją nieuwagę stałam się samym centrum wydarzeń.

Ellie nie raczyła się pojawić na biologii, więc sama musiałam przeżyć czterdzieści pięć minut na placu boju. Zwłaszcza, iż miałam wrażenie, jakby pani Carter nie darzyła mnie zbyt wielką sympatią. Wręcz mogłam pokusić się o stwierdzenie, że po prostu mnie nie znosiła, ale zupełnie nie mogłam znaleźć ku temu odpowiedniego powodu. Moje oceny były całkiem wysokie, a podczas zajęć zazwyczaj milczałam, jak grób. Może wolała przebojowych i aktywnych uczniów, którzy w jakiś sposób angażowali się w jej lekcje.

Wyszłam przed szkołę w celu zaczerpnięcia świeżego powietrza. Usiadłam na schodach, rozprostowując nogi. Nie miałam zbytnio do kogo zagadać, ponieważ w pobliżu nie było nikogo znajomego, a do obcych osób nie miałam zamiaru podchodzić. Sięgnęłam po książkę, którą ze sobą wzięłam. ,,Never, never" od Collen Hoover i Tarryn Fisher, ostatnio zawładnęła moim sercem i umysłem. Główni bohaterowie zapomnieli kim byli, co robili i nie mieli pojęcia, że się znają. Zostały im tylko fotografie, kartki i tajemnicze notatki, mające pomóc im w odkryciu tego, co kiedyś ich łączyło. Zdecydowanie mogłam polecić tą pozycję każdemu, kto choć trochę chciałby przeżyć coś emocjonalnego, co przeżywałby długimi godzinami, dniami, a być może i tygodniami.

Usłyszałam nadjeżdżający motor, lecz z początku zupełnie to olałam, nie odrywając się od lektury. Dopiero, gdy czyjś cień zasłonił mi słońce z wyrzutem namalowanym na twarzy, uniosłam wyżej głowę.

– Poważnie? Czy ty musisz mnie prześladować nawet w biały dzień, podczas mojego pobytu w szkole? – pytałam ze zrezygnowaniem. – Opuszczasz swoje wykłady, czy co?

Night Of DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz