Rozdział 27. Historia Aishi

234 9 2
                                    

Ukrywanie się na dachu było prawdziwym wyzwaniem. Wiał zimny wiatr, a ja miałam na sobie bluzkę z krótkim rękawkiem i jeansy z dziurami na kolanach. Siedziałam na niekorzystnym podłożu, zmuszona ułożyć nogi w bardzo niewygodnej pozycji. Przycisnęłam torbę do klatki piersiowej, próbując się ogrzać. Słyszałam głosy pochodzące z mojego pokoju. Widziałam, że wyszli na balkon, ale nie zdecydowali się pójść o krok dalej. Na moje szczęście zeszli do ogrodu, więc mogłam odetchnąć.

Najwyraźniej się gdzieś spieszyli, bo całe zgromadzenie, włączając w to znajomą mi piątkę, zapakowało się do luksusowych aut, kosztujących więcej, niż pensja przeciętnego obywatela Stanów Zjednoczonych. Byłam wychowywana w rodzinie, która mogła pozwolić sobie na prawie wszystko, oczywiście z umiarem. Owszem, ułatwiało to codzienne funkcjonowanie, ale prawdziwych wartości za pieniądze nie dało się kupić.

Upewniłam się, że nikogo już nie zastanę i postanowiłam wrócić do środka. Potrzebowałam czasu na przetrawienie nowych informacji, jednak najpierw musiałam usłyszeć prawdę z jednej z perspektyw, które mogłam otrzymać.

Szybko się przebrałam i zawiesiłam sobie torbę na ramię, dorzucając do niej jakieś ubrania oraz kosmetyki. Powoli zeszłam po schodach. Panowała głucha cisza, niepokojąco przeraźliwa. Szłam powoli i bardzo asekuracyjnie. Zachowywałam się tak, jakby ktoś miał wyskoczyć mi przed twarzą. I tak mogło być, przestałam ufać w bezpieczeństwo tego domu. Słyszałam szybkie bicie serca, a także swój niespokojny oddech.

Przedostałam się do salonu, gdzie dostrzegłam leżącą na stole broń. Niepewnie położyłam na niej swoją dłoń. Dotknęłam ją, zauważając blokadę. Zamknęłam oczy, próbując wrócić do wspomnień z opowieści mamy. Powtarzała, że naszym światem rządzą źli ludzie, którzy próbują zniszczyć wszystko, co dobre i piękne. O ojcu za wiele się nie rozwodziła. Ucinała temat, mówiąc tylko o jego lewych interesach. Teraz te słowa nabierały nowego znaczenia, a ja zaczynałam rozumieć ich sens.

Wzięłam broń, dokładnie się jej przyglądając. Miałam tylko jedną styczność z takim gnatem. Natknęłam się na niego w rzeczach mamy już jako nastolatka. Nie znalazłam odpowiedniej sytuacji, aby móc jej o tym powiedzieć. Potem umarła i ta kwestia pozostała moją słodką tajemnicą. Do dzisiaj zastanawiałam się, po co ona ją ukrywała.

Stanęłam przed drzwiami do gabinetu Howarda. To jedyne pomieszczenie, które w tym domu zawsze było zamknięte. Wcześniej nie rozumiałam powodu, teraz... elementy układanki połączyły się ze sobą w jedność. Za tymi drzwiami ukrywał swoje najmroczniejsze sekrety, które nie mogły wyjść na światło dzienne.

Dotknęłam klamki i szarpnęłam. Raz. Drugi. Trzeci. Kopnęłam je nogą z całej siły i padłam przed nimi na kolana. Łzy ciekły mi po policzkach, włosy przykleiły mi się do mokrej twarzy. Czułam wściekłość i poczułam się zdradzona. Nie przez ojca, podświadomie spodziewałam się, że prędzej czy później pokaże mi swą prawdziwą twarz. Nie przez chłopaka, którego próbowałam zrozumieć, mimo jego negatywnego nastawienia do życia. Nie przez Kyle czy Archiego, nie...

– Kurwa! – krzyknęłam zdzierając gardło, nie przejmując się już czy ktoś jeszcze był w tym budynku.

Uderzyłam w podłogę z otwartej dłoni.

Zdradził mnie człowiek podający się za członka mojej rodziny. Zastępował mi ojca, bronił i ... obiecał ochronę. Miałam gdzieś powód, nic nie mogło tego wyjaśnić. Zane złamał dane mi słowo. Podawał się za mojego przyjaciela, ale tak naprawdę był największym wrogiem.

Bo w tym świecie miało się albo sojuszników, albo wrogów.

Nie było niczego pomiędzy.

Powracały słynne powiedzenia Umiesz liczyć, licz na siebie albo Nikomu nie ufaj, prócz siebie samego.

Night Of DestinyOù les histoires vivent. Découvrez maintenant