ROZDZIAŁ VI Ktoś dziś umrze

53 26 11
                                    

Kto by pomyślał, że ta cudowna noc nie będzie taka spokojna. Byłem na siebie cholernie zły. Czułem się dobrze, co nie zmienia faktu, że nie mogłem prowadzić auta. Greta radziła sobie całkiem nieźle, ale nie mogłem sobie darować, za to ile stresu jej teraz dołożyłem.

Była przejęta. Widziałem, jak w skupieniu trzyma bardzo mocno kierownicę, aż jej knechcie zrobiły się białe. Chciałem spróbować ją jakoś rozluźnić, ale totalnie nie wiedziałem, co powiedzieć. Czułem, że cokolwiek powiem lub zrobię, zostanie źle odebrane.

Coś mnie tchnęło i już czułem, że będę tego żałować, ale położyłem rękę na jej udzie. Greta zerknęła na mnie kątem oka.

— Przepraszam.

— Za co?

— Za wszystko.

— Jesteś pijany.

— Nie jestem. Jest naprawdę dobrze.

Westchnęła.

— Mogę cię pokierować?

— Co to znaczy?

— Jeździsz naprawdę dobrze, ale możemy spróbować szybciej.

Zauważyłem, jak dziewczyna mocniej zacisnęła ręce na kierownicy. Naprawdę nie chciałem jej wkurzyć i tak wpakowałem ją już w niezłe gówno. Odruchowo położyłem swoją dłoń na jej udzie. Dziewczyna wzdrygnęła. Nic dziwnego, pijany typ ją obmacuje. Co w ciebie wstąpiło Sebastian? Odsunąłem rękę.

— Przepraszam, nie powinienem był.

Nie odezwała się. Czułem się jak śmieć. Z jej twarzy nie mogłem nic wywnioskować. Nie chciałem, żeby tej nocy znów mnie znienawidziła. Nie chciałem, żeby czuła do mnie odrazę. Raczej nie piję alkoholu i zażywam też innych substancji, tylko i wyłącznie faje. Zawsze zachowuje zdrowy rozsądek, ale dzisiaj czułem się tak przytłoczony tym pierdolonym dziennikiem, że na chwilę straciłem czujność i zatraciłem się w używkach. Cholernie się tego wstydzę.

Zacząłem zauważać u siebie większą empatię. Coraz bardziej też interesowałem się zdaniem innych. Stop! Cofnij! Interesowałem się zdaniem jej. To było niesamowicie dziwne, ani trochę do mnie nie podobne, i ani trochę mi się to nie podobało.

W końcu dotarliśmy na miejsce. Spojrzałem się na dziewczynę. Ona również na mnie patrzyła. Nie potrafiłem odgadnąć jej myśli, co bardzo mnie frustrowało. Była dla mnie nieprzewidywalna.

Od kiedy interesują mnie kogoś myśli?

Weszliśmy do środka. Było już po paru walkach, ale nie spóźniliśmy się. Byliśmy punktualnie. Pierwszy raz od dziejów naprawdę nie miałem planu. Nienawidziłem siebie, że pozwoliłem tak po prostu im odjechać, że nie zareagowałem na czas. Zacząłem się rozglądać w poszukiwaniu szatni, ale niestety było już na to za późno.

— Dzisiejsza walka wieczoru jest wyjątkowa. Zmierzą się w niej dwie kluczowe osoby naszych walk. Dwie znane i pożądane wam twarze!

Walka wieczoru.

W pewnym momencie poczułem, jak ktoś łapie mnie za ramię. Odwróciłem się w bok, spoglądając z pogardą na tę rudą wywłokę. Była jak zwykle dumna ze swoich poczynań. Laura nigdy nie widziała w sobie nic złego. Była zadufaną egoistyczną larwą, zatruwającą środowisko. Gdy tak na nią patrzyłem, to niesamowicie mnie obrzydzała, ale również obrzydzałem sam siebie, że mogłem ją kiedykolwiek tknąć.

— Widzisz Sebastianie, Tom Parker wygrał dla niej walkę, walkę na śmierć i życie. Dał jej to, czego ty nie potrafiłeś, dał jej wolność i bezpieczeństwo, to coś, na co ciebie nie było stać, to coś, czego ty nie potrafiłbyś nigdy jej dać.

BORN OF HATE - The Rebellion Trilogy (część III) Where stories live. Discover now