Rozdział 16

1.8K 199 36
                                    

Dalia wpatrywała się w Declana, który powoli zaczął iść w jej kierunku. Półmrok panujący w sali przyprawił całą sytuację o dość mroczną otoczkę. Ledowe światło, które okalało lustro przybrało krwistoczerwony odcień. Jego kroki, były spokojne i ciche, spojrzenie niewidoczne, a oddech niemal niesłyszalny. To wszystko sprawiło, że serce Dalii zaczęło wybijać niespokojny rytm. Żołądek ścisnął niepokój i nienormalna wręcz ciekawość.

Zarys męskiej sylwetki w żółwim tempie pokonywał pomieszczenie, aż w końcu znalazł się niebezpiecznie blisko, dziewczyny. Dalia wzięła w płuca haust powietrza, kiedy Declan pochylił się do jej twarzy. Nie dotknął jej. Sięgnął do stolika za nią na którym stał laptop i włączył piosenkę.

Odsunął się, by jego dłoń niemal niewyczuwalnie trąciła jej ramię, po którym momentalnie przebiegł ciepły dreszcz. Ich spojrzenia się spotkały, by w jednej chwili ciało dziewczyny ogarnęła fala gorąca. Nie była w stanie się nawet ruszyć, a co dopiero odezwać.

Wpatrywała się niebieskie oczy, zdając sobie sprawę, że Declan jeszcze nigdy nie patrzył na nią w ten sposób. Nie patrzył tak kiedy miała siedemnaście lat ani przez cały ten czas odkąd tu wróciła... do teraz. Jego wyraz twarzy nie wyrażał, żadnej emocji. Był zimny, wręcz obojętny. Jedynie jego wzrok emanował głodem i pragnieniem dotyku.

Nie było w tym nic uczuciowego, a przynajmniej ona odebrała to w ten sposób. I właśnie to był błąd, który popełniła. Odebrała jego intencje jako jednorazowy incydent.

— Naprawdę mam dla ciebie zatańczyć? — uniosła brew, przerywając tym samym pełną napięcia ciszę.

— Tak — odpowiedział krótko.

Nim Dalia zdołała zareagować, poczuła jak Declan odbiera od niej kule i dość nie delikatnym ruchem rzuca je pod okno, które zasłaniała ciężka, granatowa zasłona. Dziewczyna uniosła brwi, bo nie próbowała jeszcze chodzić bez nich, a co dopiero tańczyć.

— Nie dam...

— Dałaś radę pozbawić mnie ostatnich zasobów cierpliwości, więc z tym poradzisz sobie równie dobrze — mężczyzna przechylił odrobinę głowę, spoglądając na nią z góry.

— Nie dam. — syknęła. Declan gwałtownie pochylił się do jej twarzy.

— Nie pozbawiaj mnie samokontroli, bo to również jest na granicy wyczerpania — jego ciepły oddech musnął jej wargi, sprawiając, że jej serce ominęło kilka uderzeń.

— Nie masz prawa tego ode mnie żądać...

— Więc odpowiedz mi dlaczego tam poszłaś? — Dalia zamilkła, czując nieprzyjemne ukłucie w sercu.

— Bo miałam taką ochotę — stwierdziła, by usta Declana drgnęły ku górze w ponurym uśmiechu.

— Zła odpowiedź. Oboje dobrze wiemy czemu tam poszłaś. Dlatego albo teraz zatańczysz albo wyznasz przede mną co tobą kierowało.

— Nie jesteś cholernym księdzem, któremu będę się spowiadać! — warknęła wściekle.

— A ty nie jesteś na tyle odważna, by mówić o swoich uczuciach — wyprostował się obserwując jak na jej twarz wkrada się złość. — Idź.

Declan już chciał ją wyminąć, gdy nagle złapała go za materiał czarnego swetra, zatrzymując przy sobie.

— Urządzę ci taki pokaz, że spodnie będą twoim najmniejszym problemem — syknęła.

— Nawet teraz nie odpuszczasz, co? — uśmiechnął się z zadowoleniem. Potem jego dłoń niespodziewanie spoczęła u dołu jej pleców, by mógł pochylić się do jej ucha. — Zobaczymy jak bardzo uparta potrafisz być i jak daleko jesteś w stanie się posunąć, by nikt nie poznał twoich uczuć.

Do utraty tchu [18+]Место, где живут истории. Откройте их для себя