Dalia wysiliła się na względnie naturalny uśmiech i podziękowała rodzicom Brandona, którzy okazali się przemiłym małżeństwem. Tak jak się spodziewała, najpierw muszą ruszyć policję, żeby przeprowadzili śledztwo i oddali sprawę do sądu. Dlatego ojciec Brandona przygotuje odpowiednie pismo i wyśle do właściwych organów. Uspokoili ją też tym, że jednogłośnie przyznali, że sprawa jest wygrana nieważne jaką pozycję zajmuje rodzina Pearl i jak bardzo będą próbowali ją uciszyć.
— Hej, wszystko w porządku? — Brandon ułożył dłoń na jej ramieniu, kiedy wyszli z kancelarii. Dziewczyna odetchnęła ze zmęczeniem i skinęła.
— Tak. Jeszcze raz ci dziękuję.
— Nie ma za co. Tak naprawdę gdyby nie Declan... — mulat zamilkł gdy ta mimowolnie wywróciła oczami. — Czyli on ci się stał.
— Nie rozmawiajmy o nim. Lepiej już będę się...
Dalia przymknęła oczy gdy przed budynek podjechał dobrze jej znany samochód. Declan zaparkował i ruszył w ich kierunku.
— Już skończyliście? — zapytał, Declan.
— Tak — mruknął Brandon. — Chodźmy na obiad to wszystko ci opowiemy.
— Ja podziękuję. Muszę wracać do domu — Dalia ignorując mężczyzn ruszyła w stronę pickupa, który pośród nowoczesnych wieżowców prezentował się dość ubogo.
Sięgnęła do klamki i gdy już chciała otworzyć drzwi na jej nadgarstku wylądowała męska dłoń.
— Nie dotykaj — mruknęła, uwalniając się spod wpływu jego dotyku.
— Przepraszam, że mnie nie było. Po drodze był wypadek...
— Przestań się zachowywać tak jakby wczoraj nic się nie stało — przerwała mu. — I przestań mnie ciągle przepraszać. Przecież miałam radzić sobie sama, tak? I tak zrobiłeś za dużo — pochwyciła jego spojrzenie. Jednak szybko spuściła głowę, gdy ból brzucha przybrał na sile.
— Źle się czujesz? Hej...
— Daj mi spokój. Wy wszyscy dajcie mi spokój — odetchnęła. — Przesuń się.
— Nie...
— Nie rozkazuj mi ty przeklęty szeryfie bo nie ręczę za siebie — wycedziła, mierząc go rozdrażnionym spojrzeniem.
— Nie ma mowy, że będziesz kierować w takim stanie. — syknął.
— Takim czyli jakim? Nic mi nie jest. Odsuń się — wymienili się zaciętymi spojrzeniami. — Już.
— Puszczę cię, ale najpierw zjedz z nami obiad. Potem dam ci spokój.
Dalia przetarła zmęczoną twarz dłonią i zerknęła na Brandona, który uważnie im się przyglądał.
— Ty stawiasz — syknęła, wymijając go. — Więc gdzie zjemy? — zapytała, Brandona, który nerwowo zerknął w stronę Declana.
— Tu niedaleko jest restauracja. Możemy się przejść — zaproponował na co przytaknęła.
Dosłownie po niecałych pięciu minutach dotarli do eleganckiego lokalu. Dalia zajęła miejsce przy oknie i z cichym westchnieniem sięgnęła po kartę. Nie była głodna. W środku nocy złapał ją taki ból brzucha, że rano nie była w stanie nic przełknąć.
Przesunęła wzrokiem po pozycjach, a potem cenach niemal gryząc się w język.
— Wybrałaś coś? — pytanie Brandona wyrwało ją z zamyślenia.
— Sałatkę z awokado. Nie jestem specjalnie głodna — mruknęła, oddając kartę kelnerowi, by jej spojrzenie w ułamku sekundy pochwycił Declan.
YOU ARE READING
Do utraty tchu [18+]
RomanceJuilliard School. Kto w środowisku artystycznym nie słyszał o najlepszej uczelni sztuk pięknych na świecie? Dalia Walker nie była wyjątkiem. Jej największym marzeniem było dostanie się na wydział tańca. Dążyła do tego przez dziesięć lat. Niestety...