♣︎29♣︎

253 20 12
                                    

♣︎♣︎♣︎
(Pierwsza scena to trochę... hm dużo (bywały intensywniejsze w tej historii, ale tamtych nie zapowiadałam). Jeśli ktoś poczuje, że to dla niego za dużo, polecam przewinąć do następnych ,,♣︎♣︎♣︎")


Od kafelków bił nieprzyjemny chłód, przenikający jego odsłoniętą skórę. Ubrania leżały z boku, ich materiał poszarpany w strzępy. Podłoga była lodowata, przez co czuł się jak sopel lodu; jednocześnie od jego skóry, od koniuszków Wiktora, rozchodził się potworny żar. Wnikał on w jego skórę, walcząc z mrozem. Ogień wygrywał; rozlewał się po jego ciele coraz bardziej, z każdą chwilą coraz dosadniej. Ciągnął za sobą pasmo nieprzyjemnych uczuć, których Will nie potrafił ich określić; nie był to ból, ale coś innego. Coś równie przytłaczającego i równie odrażającego.

Aż za dobrze czuł opuszki, wodzące po jego podrażnionej skórze; wydawały się być pokryte tysiącami małych ostrzy. Nakreślały swoją obecność, ostrzegając go: jeden niewłaściwy ruch, a mogły okazać się zabójcze. Wstrzymywał więc oddech bojąc się, że jeszcze głębiej wbije opuszki w jego przedramiona. Nie radził sobie dobrze z tym rozdzierającym żarem, tak kontrastującym z jego wychłodzonym ciałem.

Wiktor muskał jego poharataną skórę, koniuszkami palców zaczął zgłębiać bregi szarpanych ran. Krew nie wydawała się mu przeszkadzać; zostawiał na skórze szkarłatne ślady, malował wzory, jak gdyby Will nie był żyjącym człowiekiem lecz zwyczajnym płótnem. Płótnem, którego klatka piersiowa gwałtownie wznosiła się i opadała, a serce widocznie obijało się o żebra. Płótnem, które drżało pod jego dotykiem jak młode drzewko podczas huraganu. Płótnem, które niemal dusiło się, mając trudności z nabraniem oddechu.

Płótnem, które było najprawdziwszym, żyjącym człowiekiem.

To wszystko wydawało się nie mieć dla niego najmniejszego znaczenia. Liczyło się tylko bezbronne ciało Willa, z którym mógł robić to, czego tylko zapragnął.

Chłopak pozwalał mu na to, bo za bardzo bał się wydusić z siebie chociaż jedno słowo, chociażby jeden pisk lub jęk bólu. Czuł jego oczy skanujące jego twarz, wyczulone na każdy grymas odchylający się od maski niewzruszonej twarzy. Wytwarzał na nim zabójczą presję i Will wiedział, że nie może nie być doskonały.

Wiktor musnął jego kość biodrową, nienaturalnie wystającą. Skóra była na niej chorobliwie naciągnięta, ukazująca kształt kości bardzo dokładnie; chłopak nie miał prawie żadnego tłuszczu, którym mógłby ją jakoś ukryć w ciele.

Mężczyzna wodził po jej grzbiecie palcem, wywołując u Willa potężne dreszcze, których nie był w stanie powstrzymać. Starał się nie odsunąć, chociaż wszystkie komórki w jego ciele wrzeszczały, by uciekał. Will wiedział jednak, że to na nic. Już raz próbował; teraz został zaciągnięty z powrotem, a w oczach Wiktora czaił się nieodgadniony mrok, który nie wróżył nic dobrego.

- Mmm... zrelaksuj się, Oskar...

Wiktor wsunął dłonie między wychudłe uda Willa, jedno z niewielu miejsc na jego ciele, które nie było pokryte bliznami. Gdy chłopak drgnął, nauczyciel wbił paznokcie w jego skórę. Unieruchomił jego delikatne ciało w swoich żelaznych szponach; Will wiedział, że jeżeli zacznie się szarpać, poleje się krew.

Chociaż to i tak nie miało najmniejszego znaczenia, bo krew i tak była już wszędzie; sączyła się z tak wielu ran, że Will nawet nie wiedział skąd nadal krwawił, a co już się zasklepiło.Krew splamiła jego nagą klatkę piersiową; Wiktor roznosił ją na coraz rozleglejsze części jego ciała, zostawiał plamy i smugi gdyż jego ręce były całe nią obroczone. Pokrywał jego skórę szkarłatem coraz dokładniej, nie chciał przestać go dotykać. Ciągle wodził po niej palcami, pieścił brzegi ran swoimi paznokciami...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 18 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Kwiaty z twojego ogrodu || BoyxBoyWhere stories live. Discover now