7. Przeznaczenie nie istnieje

3 4 14
                                    

Trumna ze stłumionym łoskotem uderzyła o dno, powodując delikatne wzdrygnięcie się kilku uczestniczących w ceremonii. Zaraz po tym do wykopanego dołu podszedł George Walker rzucając do wnętrza jedną, bordową różę. Ubrany był w czarny garnitur uwydatniający jego mięśnie i tego samego koloru krawat, który delikatnie drapał go w szyję. Gdy wrócił na swoje miejsce to samo zrobiło jego młodsze rodzeństwo. Will kurczowo trzymał dłoń swojej siostry oddychając przy tym nierównomiernie i powstrzymując napływające do oczu łzy. Alexa miała na sobie czarną sukienkę delikatnie rozkloszowaną u jej krańców i czarne szpilki wiązane na kostce. Ich rodzice stali nasłuchując jak pierwsze grudki ziemi spadają na drewnianą powierzchnię trumny. Na pogrzebie nie pojawiło się wiele osób, ale byli ci najbliżsi. Dzieci, wnuki, przyjaciele. Wszyscy stali nieruchomo, żegnając w myślach Elizabeth Walker.

Dzień był ponury i zimny. Niebo przysłoniły ciemne chmury, zwiastujące deszcz. Wiatr wiejący od czasu do czasu delikatnie muskał skórę dziewczyny, pozostawiając na niej gęsią skórkę. Wszystko w jej oczach wyglądało znacznie gorzej niż zwykle, jednak nie powiedziała na ten temat ani słowa. Po prostu stała prosto, tempo wpatrując się w ziemię, na której osadzały się krople rosy.

Gdy rodzina Walkerów wróciła do domu na zewnątrz rozpętała się istna wichura. Bracia Alexy ruszyli do swoich pokoi przebrać się w wygodniejsze ubrania. Brunetka natomiast przywitała się z Dinem, po czym weszła do kuchni, w której przebywali jej rodzice. Odsunęła jedną z szafek, wyjmując z niej prostokątny, kawałek papieru. Spoglądnęła na niego, czytając to co jest na nim i upewniając się w ten sposób, że jest on tym, czego potrzebowała. Podeszła do swojego ojca, który stał przy kuchennym blacie, odgrzewając sobie kupioną przez dziewczynę zapiekankę.

— Nie obchodzi mnie jakie macie plany na weekend. W sobotę zabieracie Willa do parku rozrywki i świetnie się razem bawicie. — powiedziała tonem tak oschłym, że nawet jej rodzice byli zdziwieni. — Odwołacie wszystkie zaplanowane w firmie projekty i nawet nie ważcie się zabierać ze sobą służbowych laptopów. — zagroziła, a widząc ich oburzenie uśmiechnęła się chytrze. 

— Myślisz, że będziesz stawiać nam warunki?! — warknął poirytowany mężczyzna, zaciskając rękę w pięść.

—  Myślę, że tak. I myślę, że z chęcią je wykonacie, bo jeśli nie to będę zmuszona powiedzieć waszym wspólnikom w jaki niefortunny sposób George podbił sobie oko. — powiedziała, prostując się i posyłając ojcu pewne siebie spojrzenie. — A tego byśmy chyba nie chcieli.

Aaron nie odezwał się już ani słowem, jedynie wyrwał z jej ręki trzymane bilety. Brunetka widząc to posłała mu sztuczny uśmiech i czym prędzej wyszła z kuchni słysząc jeszcze za sobą ciche sprzeciwy rodziców. Jednak nie zwróciła na nie większej uwagi, tylko ruszyła zadowolona po schodach na górę z Dinem u boku.


***


— Na pewno masz wszystko? — Katie kolejny raz zapytała swojej przyjaciółki, siedzącej tuż obok. — Nie wrócę się choćbyś błagała. — mruknęła cicho, odpalając samochód spod maski, którego wydobył się przyjemny dla ucha warkot. George zajmujący miejsce na tylnim siedzeniu spojrzał w lusterko, krzyżując wzrok ze swoją przyjaciółką, która posłała mu delikatny uśmiech. Chłopak ubrany był w granatowe jeansy, bordową bluzę z kapturem, a na nogach miał czarne, sportowe buty. W porównaniu do niego dziewczyny siedzące z przodu miały na sobie identyczne białe bluzy z odblaskowymi elementami. Różnicą w ich ubiorze były spodnie, które u Alexy miały kolor czarny, a u Katie ciemnozielony. Buty również miały tego samego koloru czyli czarnego, jednak u młodej Walker były to typowe sneakersy, a u jej przyjaciółki wysokie trampki na platformie.

Our DestinyWhere stories live. Discover now