9. Niezapowiedziana wizyta

9 4 18
                                    

Po powrocie do akademika Logan zastał jedynie Jake'a siedzącego w salonie na kanapie i popijającego parującą z kubka herbatę. Usłyszawszy kroki odwrócił się, spoglądając uważnie na chłopaka, opartego o pobliską ścianę.

— Gdzie byłeś cały dzień? — przecież rano wychodził z plecakiem do szkoły, w której nawet się nie pojawił.

— Miałem ważne sprawy do załatwienia. — skomentował cicho, nie chcąc zdradzać nic więcej. Blondyn miał tego świadomość więc nie zamierzał naciskać, jednak zastanawiał się co było dla niego na tyle ważne, żeby opuścić test z matematyki, od którego naprawdę wiele zależało. — Miałeś rację. — powiedział po chwili ciszy.

— Miałem rację z czym? — zapytał, nie rozumiejąc o czym mówi jego towarzysz. Utkwił wzrok w zamyślonej twarzy czarnowłosego, który wyglądał jakby mówił sam do siebie.

— Z Alexą. — odpowiedział cicho, po czym wyszedł, zostawiając chłopaka, który przez dłuższą chwilę analizował poprzednią wypowiedź Blacka. Aż w końcu zrozumiał, że nawiązywała ona do ich rozmowy sprzed kilkunastu dni.

— Ważne sprawy do załatwienia, co? — mruknął pod nosem Jake, kręcąc z rozbawieniem głową i unosząc kącik ust ku górze.

***

Alex weszła na zatłoczoną stołówkę, w której panował chaos i gwar. Cieszyła się, że dzisiejszego dnia George miał wolne i mógł zostać z Willem w domu, bo ona musiała nadrobić zaległości w szkole, z którymi było jej coraz ciężej. Rozglądnęła się wokół, trzymając w rękach tackę z nabranym jedzeniem. Nareszcie dostrzegła stolik, przy którym siedzieli już wszyscy oprócz niej. Po kilkunastu sekundach stała już obok, zajmując miejsce pomiędzy Jakiem i Katie. Przywitała się krótkim "cześć", po czym zaczęła jeść sałatkę, która leżała na jej talerzu. Wydawała się nawet w miarę zjadliwa, a to zdarzało się bardzo rzadko w tej szkole więc od razu przystąpiła do jedzenia posiłku.

— Nie wiedziałam, że jesteś czarodziejem. — przerwała nagle panującą ciszę, kierując owe słowa w stronę Logana. Zaraz po tym on, jak i pozostali jego przyjaciele spojrzeli na nią z przerażeniem. Chris wypluł nawet pitą wodę na twarz Mike'a, który w zamian kopnął go pod stołem w kostkę. Zapanowała chwilowa cisza, a reakcje chłopców zaskoczyły brunetkę, na tyle mocno, że ta zaczęła wszystko analizować. —Will opowiedział mi o twoich wczorajszych, magicznych sztuczkach. — sprostowała i wydawać by się mogło, że ci odetchnęli z ulgą. Logan natomiast patrzył na swoich współlokatorów, wiedząc, że czeka ich później długa, burzliwa rozmowa.

Reszta przerwy minęła w dosyć napiętej atmosferze. Mimo, że wszyscy, rozmawiali to niektórzy pozostawali mocno zestresowani obecnością innych. Katie wypytywała szarookiego o owe sztuczki, ale ten za każdym razem zmieniał temat, czując na sobie palące spojrzenia przyjaciół.

Chłopakom reszta lekcji minęła w miarę szybko, jak na to, że nie rozmawiali za dużo. Młody Black starał się porozmawiać z nimi o tym, co usłyszeli, ale nie mógł mówić za dużo w obecności innych, a rzadko kiedy byli sami. Musieli więc poczekać z ową konwersacją do powrotu.

— Czy ciebie do reszty popieprzyło?! — krzyknął Mike, gdy tylko zamknęli drzwi do mieszkania. — Co ty sobie do cholery myślałeś?! Wiesz na jakie niebezpieczeństwo nas naraziłeś?! — Allen był wściekły. Jego przyjaciel nigdy nie przejmował się konsekwencjami, a te dotyczące wyjawienia strzeżonej od setek lat tajemnicy mogły być nieprzyjemne. Spojrzał na niego z lekkim zawodem w oczach. Zaczęli nowe życie i nie rozumiał, jak mógł postąpić tak bezmyślnie. Wiedział na co się pisał, wszyscy wiedzieli.

— Przecież to jest dziecko. Nikt mu nie uwierzy. — wytłumaczył, ale nadaremno. 

Widział ich wzrok skierowany w jego kierunku. Wściekły i bezradny. I już wiedział, że tym razem naprawdę przesadził. Ale dlaczego byli na niego aż tak bardzo wściekli? Przecież sama Alexa wzięła to za zwykłe sztuczki i nic poza tym. Nawet gdyby powiedział jej prosto w twarz, że jest czarodziejem ta wyśmiałaby go. Nie było szansy, żeby w coś takiego uwierzyła. Zresztą oni sami używają magii na co dzień, nie przestrzegając żadnych z ustalonych zasad, ale oczywiście zaczęli się tym przejmować dopiero wtedy, gdy to on nawalił.

Our DestinyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora