Rozdział 107

14 2 0
                                    

Cały czas perspektywa Jamesa.

James czekał na Lily w sali wejściowej. Stres zżerał go od środka.
-O czym ja wogólę będę z nią gadał?-szeptał sam do siebie.-Co ja wogólę zrobiłem? Jestem idiotą.
-Zaczynam się zastanawiać czy nie zaczynasz wariować.-oznajmiła Luan podchodząc do niego z uśmiechem.
-A wy co tutaj robicie?
-Idziemy na randkę no nie? Przecież są walentynki.-odparł Syriusz pokazując Potterowi splecione dłonie jego i Dark.
-Racja.-mruknął.
-Wszystko dobrze Jimmy?
-Tak. Wspaniale. Świetnie. Właśnie idę na randkę z moją wymarzoną dziewczyną, nie mam zielonego pojęcia o czym będę z nią gadał, więc....takkk jest fantastycznie.
-Za dużo o tym myślisz.
-Syriusz ma rację. Musisz się wyluzować. Zawsze byłeś taki wyluzowany więc teraz też bądź.
-Racja. Zrobię tak.-odparł z odważną miną.-Lily idzie!
-No to my się zmywamy.-oznajmił Syriusz.
-Do zobaczenia Jimmy!-krzyknęła Jagoda i razem z Syriuszem zniknęli za wielkimi wrotami.
-Lily. To cooo? Idziemy?
-Jasne.-odparła rudowłosa.
Wyszli poza mury szkoły, ale nie podjęli rozmowy. Oboje byli  kompletnie zestresowanii. W niedalekiej odległości od nich szli Jagoda i Syriusz śmiejąc się i przepychając.
-Jak im rozmowa i żarty przychodzą z taką łatwością?-spytała w końcu Lily.
-Sam chciałbym to wiedzieć. Oni oboje są tak idealnie do siebie dopasowani, że to jest aż poprostu niemożliwe.
-Racja. Ja bym nie potrafiła tak żartować. Tymbardziej teraz.
-A ja właśnie będę żartował teraz no bo kiedy? Jesteśmy młodzi musimy się wyszaleć w tych niepewnych czasach.
-No nie wiem.
-Dzisiaj zamieżam Ci pokazać co to znaczy dobra zabawa.
-Zgoda.
W Hogsmeed udali się do Trzech Mioteł gdzie nie było aż takiego tłumu jak zwykle. Większość zakochanych postanowiła wybrać na dzisiaj Herbaciarnię u Pani Puddifoot.
-Zamówię coś i zaraz wracam.-oznajmił James i udał się w stronę baru, a Lily zajęła jeden ze stolików. Potter wrócił z dwoma kremowymi piwami i zaczęli kontynuować rozmowę. James żartował i opowiadał o wszystkich przypałach, o których Lily nie wiedziała. Pokazywał jej dobrą zabawę w delikatny sposób. Jednym z takich sposobów było rzucenie zaklęcia lewitacji na kapelusz czarodzieja w czarnej pelerynie.
-Będziesz miał problemy. Nie masz jeszcze 17 lat.-oznajmiła Lily próbując powstrzymać śmiech.
-E tam. O to chodzi. Nie ma ryzyka nie ma zabawy Lily.-odparł puszczając jej oczko.
Po Trzech Miotłach udali się na spacer ulicami miasteczka. Śnieg utrzymywał się jeszcze i chyba nie zamieżał topnieć tak prędko.
Oglądali razem wystawy sklepowe i gawędzili wesoło.
-Black i Dark chyba też mają udane walentynki.-powiedziała w końcu Lily wskazując na przyjaciół. Luan I Łapa stali pod jednym ze sklepów namiętnie się całując.
-Każdy dzień z nimi wygląda podobnie.-przyznał James.-Oni się nie potrafią od siebie odkleić czasami.
-To prawdziwa miłość.
-Ta. Tak musi być. Biedni są ci ich wielbiciele. Dostają kosza w walentynki.
-Trochę mi szkoda tych dzieciaków co się w nich podkochują.-przyznała Lily.
-Takie życie pani prefekt.
-Najważniejsze jest to, że są razem szczęśliwi.
-Tak.
Zaczęło robić się już późno więc Potter i Evans ruszyli w drogę powrotną do zamku.
-Łosiu, Evans, czekajcie!!-usłyszeli krzyki. Syriusz biegł w ich stronę zasłaniając głowę.-Schowajcie mnie.
-Przed kim?
-Przed nią.-odparł chowając się za plecy Jamesa. Luan biegła w ich stronę ze śnieżką w ręce i śniegiem we włosach oraz w przemoczonym ubraniu.
-Co ci się stało?
-Black wrzucił mnie w zaspę!-odparła zła.
-Ale słoneczko...
-Nie mów tak do mnie!
-Kochasz mnie przecież. Nie rób mi krzywdy.
-Zrobię ci krzywdę.
-Nie kłudźcie się.
-Przepraszam kwiatuszku.-powiedział Syriusz łapiąc zimną rękę blądynki.
-Ostatni raz ci wybaczam.
-Jesteście jak dzieci.-oświadczyła Lily.

*****

W pokoju wspólnym nie było już nikogo poza Jamesem Pottetem. Chłopak siedział przy hasnącym już pomału kominku i myślał o dzisiajeszym dniu. Uśmiechał się na samo wspomnienie tego popołudnia. Randka z Lily wypadła świetnie pomimo tego, że na początku nie był przekonany czy dobrze zrobił, bo bał się odrzucenia z jej strony.
-James?-spytała Evans schodząc do salonu.-Nie śpisz jeszcze?
-Nie. Tak sobie przyszedłem posiedzieć.
-Ja też. Nie mogę zasnąć.-odparła siadając obok niego na kanapie.-Wiesz...świetnie spędziłam z tobą ten czas w Hogsmeed.
-Ja z tobą też. To była najlepsza randka w moim życiu.
-Moja też.-odparła rudowłosa z lekkim uśmiechem.-Ja naprawdę cię lubię. Serio. Zmieniłeś się od naszego pierwszego spotkania.
-Dzięki. Chyba.-zaśmiał się lekko.-Ja też cię lubię. Baaaardzo. Od bardzo dawna.
Chłopak przysunął się do niej trochę i z chwilą zawachania złapał jej policzek, nachylił się do niej i pocałował, a dziewczyna wcale nie protestowała.

Nowi Huncwoci/Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz