Rozdział V: Niebezpieczny Las

2.5K 264 12
                                    

- Daleko jeszcze? - spytał się Jesse.

Jego zniecierpliwienie można było wyczuć na kilometr. Chłopak przez cały czas rzucał nam pytania, typu: "Czemu to tak tyle trwa?", "Czy dojechanie do "Stolicy Magii" w krótkim czasie jest takie trudne?", "Jezu, cholernie daleko...". Oczywiście każdy z nas nie zwracał na niego uwagi, bo jak zapewniała Aeryn przed wyjazdem: "musimy bardziej skoncentrować się na jeździe, niż marudzeniu o różnych bzdetach, które są nam kompletnie niepotrzebne".

Minęło trochę czasu, od kiedy wyruszyliśmy z Cylli. Udało nam się poznajdować kilka cennych przedmiotów, które pomogą naszej ekipie w przeżyciu, niezależnie od tego, gdzie będziemy. Blake również uznał, iż powinniśmy wziąć kompas, który znalazł Jess. Powiedział, że będzie potrzebny, podczas naszego poruszania się, głównie po lesie.

Konie zmieniły swój chód z galopu na kłus. Najwyraźniej daliśmy im za mało czasu na odpoczynek. Szczerze mówiąc nie zdziwiłam się. Gdybym była na ich miejscu, prawdopodobnie też bym padła po pięciogodzinnym biegu.

- Kiedy dojedzie...

- Zamkniesz się do cholery, czy nie?! - dziewczyna wydarła się wniebogłosy, płosząc przy tym ptaki. Jej głos można było usłyszeć z odległości dwóch kilometrów. Mnie martwiło to, czy przypadkiem nie da o sobie znać Łowcom, którzy tylko czekają, by nas złapać i zabić, bądź oddać w ręce królowi Nazarowi.

Mam taką nadzieję, że nie...

- Spokojnie, Nancy - odezwała się po chwili. - Jesteśmy na północy doliny. Tych Łowców jest tutaj niewiele...

- Ale... - zaczęłam, lecz byłam zbyt osłupiała, by dokończyć zdanie. - Czekaj... Czytasz mi w myślach?!

Dziewczyna zmarszczyła brwi.

- Jestem Sov. Chyba wspominałam o tym, prawda?

Pokręciłam przecząco głową. Oprócz żywiołów, istnieją mniejsze dary - moce, które posiada niewielka ilość ludzi, lecz nie stanowią żadnego zagrożenia, jak Mistyczni*. Uczone są w prywatnych szkołach, do których uczęszczają tylko najbogatsze dzieciaki. Potrzeba jednak kliku lat i cierpliwości, by w ogóle nauczyć się opanowywać coś takiego. W szczególności, gdy dla człowieka to ogromny wysiłek nie tylko psychiczny, ale także i fizyczny. Są cztery rodzaje tejże mocy: Sov, Tri, Erv i Mea. Osoby posiadające pierwszą z opcji umieją czytać ludziom w myślach. Wszelakiego rodzaju flora i inne rośliny są w rękach Tri. Potrafią spowodować wzrost jakiegokolwiek zielska, a nawet sprawić, by owe zwiędły. Jednak nie są wstanie "wskrzesić" takiej roślinki. Dzięki mocy Erv, ludzie potrafią się przenieść z jednego miejsca na drugie, lecz ten dar nie trwa zbyt długo. Człowiek przez to traci szybko swoją energię i musi czekać około godziny, by ją odzyskać. Ostatnią mocą jest Mea, dzięki której jest możliwe latanie w powietrzu. Posiada podobne cechy, co Erv, jednak wysokość, na jaką można się wzbić jest dwadzieścia metrów. Jak dotąd, z żadną taką osobą jeszcze się nie spotkałam, aż do dzisiaj...

- Oj, zapomniałam - spojrzała na mnie przepraszająco. - Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz.

Nie mam pojęcia czemu, ale zaśmiałam się. Aeryn obrzuciła mnie zdziwionym wzrokiem. Pozostała dwójka popatrzyła na mnie, jak na jakąś wariatkę, którą zapewne byłam. No bo kto normalny kontroluje mój dar, który często nazywam przekleństwem?

- Ja? No co ty - odparłam, gdy się już uspokoiłam. - Jeszcze nigdy nie spotkałam się z taką osobą, posiadającą mniejszy dar, więc to dla mnie nowe przeżycie.

- Rozumiem - odpowiedziała Ryn. Przerzuciła swój wzrok na drogę, którą się poruszaliśmy.

- A tak swoją drogą, - zaczął jej brat, starając się rozluźnić atmosferę, która była nieco napięta - jak daleko jest do Ares?

Golden BloodWhere stories live. Discover now