Rozdział IX: ❝Czy ja mam jakieś halucynacje?!❞

2.2K 247 19
                                    

- Wow - tylko tyle mogłam z siebie wydusić, gdy zobaczyłam przed sobą coś pięknego...

Przed nami rozciągała się droga, a dokładniej ścieżka. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, iż drzewa, rosnące po dwóch stronach szosy mieniły się lazurowym światłem. Podobnie było z trawą. Każdy kamyk, leżący na niej, świecił różnokolorową barwą, nadając temu miejscu „inności". Nie tylko nadawało klimat temu okropnemu miejscu, ale także miałam wrażenie, że jest tutaj bardziej „bezpiecznie".

- Nie wiedziałam, że w zakazanej części lasu może znajdować się takie fantastyczne miejsce - westchnęła radośnie Ryn. Chwyciła za gałąź jednego z drzew, po czym mocno szarpnęła ją na dół. Korona obumarłej rośliny ugięła się, a po chwili wróciła na swoje miejsce.

- Dziwne... - stwierdziłam, krzywiąc się. - Myślałam, że ułamiesz jakiś patyk.

Spojrzała na mnie ze zrozumieniem w oczach.

- Użyłam wystarczająco dużo siły, by gałąź mogła pęknąć - odparła dziewczyna, gładząc ręką swoje kasztanowe włosy. - Może te drzewa mają jakąś moc?

- Takie rośliny już dawno nie istnieją - dołączył się do naszej dyskusji Blake. - Poza tym, gdyby takie istniały, to nie mielibyśmy z nich żadnego pożytku.

- To wytłumacz mi, co znajduje się w tych drzewach? - powiedziałam z dezaprobatą. Nie miałam pojęcia dlaczego, ale jego wypowiedź wprawiła mnie w lekką irytację. „Przecież to były tylko zwykłe drzewa, które nie mają posiadały ani odrobiny magii?!". Często tak twierdzą ludzie, jednak... Mistyczni widzą coś zupełnie innego. Oni tylko tak czerpią swoją moc; odbierają je roślinom, by mogli zdobyć „siłę", która pozwoliłaby im walczyć z Łowcami.

- Tak szczerze? - zapytał retorycznie. - Przyjrzyj im się dokładniej...

Zrobiłam to, co mi rozkazał. Zsiadłam z konia i ruszyłam w stronę obumarłej rośliny. Przejechałam rękawiczką po chropowatej korze, zdrapując ją i pozwalając, by spokojnie opadła na ziemię. Wtedy ukazał mi się widok, po którym miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

Mech. Zwykły mech, osiadający na drzewie, mienił się pod wpływem światła księżyca. No tak! Przecież dziś była pełnia, a prawie każda zieleń pod jego wpływem, świeciła najpiękniejszymi kolorami. Na dodatek nie posiadały żadnej magii, a to oznaczało, że dla Innych drzewa stały się bezużyteczne.

Czy ja mam jakieś halucynacje?!

- No i? - Jesse z niecierpliwością, czekał na mój werdykt.

Westchnęłam głośno.

- Nic. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Miałam wyrzuty sumienia, że tak naskoczyłam na Blake'a. Zrobiło mi się z tego powodu strasznie głupio. Wiedziałam, że będę musiała go przeprosić. - Możemy już ruszać?

***

Chwilę potem, kiedy ruszyliśmy przed siebie, ustaliliśmy strony, na które mamy się udać. Powód był prosty... Po pięciu minutach naszej jazdy, napotkaliśmy na drodze kilka rozwidleń. Niewiadomo, dokąd one prowadziły, jednak musieliśmy sprawdzić, czy rzeczywiście to miejsce jest bezpieczne.

Wiatr muskał moją skórę, powodując u niej gęsią skórkę. Mimo ciemności panującej w lesie, nie było aż tak zimno, jak mogłoby mi się wydawać. Niekiedy chmury zasłaniały księżyc, zabierając na moment źródło światła, lecz po chwili widoczność stawała się coraz lepsza.

Moje rozmyślenia zostały przerwane, kiedy w oddali zauważyłam czyjąś sylwetkę. Zatrzymałam się na moment. Zza jej pleców „wyskoczyły" trzy inne kontury. Nie mogłam dostrzec ich prawdziwego wyglądu, ale „skóra" tych widm miała czarny kolor; przypominały demony, występujące w bajkach, które opowiadali mi rodzice, kiedy byłam mała.

Golden Bloodजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें