Rozdział 1

312 18 0
                                    

Obudziłam się w trawie na skraju leśnej polanki.

-Czekaj, co ja tu... a tak. Morderstwo, ucieczka, sen. -powiedziałam do siebie (gdybyś był na moim miejscu też byś gadał ze sobą >.<)- no, Wendy nie jest aż tak źle... chyba.

Ponieważ zrobiło się zimno pomyślałam o rozpaleniu ogniska. Zdjęłam z pleców czarny plecak i zaczęłam szukać zapalniczki. Niestety nie znalazłam ani jej, ani niczego co mogłoby ją zastąpić. Podniosłam dwa patyki leżące przy moich nogach i zaczęłam pocierać. Tak też można rozpalić ognisko? Ja tam się nie znam. W końcu dałam za wygraną i usiadłam pod drzewem. Przeczesałam ręką moje jasno brązowe włosy. "Jak nisko upadłam, by w środku lasu pocierać patykiem o patyk?!" - pomyślałam. Spojrzałam na plecak, który kiedyś dostałam od mamy, wokół którego była porozrzucana jego zawartość. Wkładałam do środka różne, wszelakie doprawdy rzeczy, kiedy mój wzrok przykuł gruby zeszyt. Wzięłam go do ręki i kartkowałam. Był pusty. Nie dziwię się, przecież pamiętałabym, gdybym kiedyś tu coś notowała. Okładka była czarna z białym napisem "NOBOY". Ciekawe. Chyba miałam gdzieś w plecaku długopis. Oczywiście wszystkie te rzeczy, które przed chwilą spakowałam musiałam powyjmować, bo jakże by inaczej. Skoro mam spędzić trochę więcej czasu w lesie, to czemu by nie zacząć pisać pamiętnika? Z resztą zawsze chciałam prowadzić taki notatnik myśli, a tu nie ma co innego do roboty. A więc....

30 października

Las. Wszędzie drzewa, nic do roboty. Trzeba by poszukać jakiegoś schronienia.

Pisząc to właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że naprawdę musiałabym gdzieś się ulokować. Szczerze, to nie chciało mi się ruszać. Polubiłam to drzewo (każdy pretekst jest dobry). Jednak po chwili wstałam. Zwykle tak mam, że kiedy coś postanowię muszę to zrobić. Więc znowu spakowałam plecak (mam tam tyle różnych różności, że trening w pakowaniu nawet może się przydać). I tak oto wybrałam się na dłuuuuugi marsz w poszukiwaniu czegoś do zamieszkania.

-time skip-

Spacerek (jeżeli można to tak nazwać) był nawet fajny, dopóki nie zaczęło się ściemniać. Czuć było zimne powiewy wiatru rozwiewające moje falowane włosy. Drzewa zaczęły rzucać podejrzane cienie, przez co poczułam się nieswojo. Tak jakby ktoś mnie obserwował. Spojrzałam w górę. Księżyc był w pełni i dawał więcej światła niż normalnie. Lepiej dla mnie. Przyspieszyłam kroku. Nie żebym gdzieś się spieszyła. Tej części lasu nie znałam, więc nie wiedziałam, na co mogę się natknąć. Zwykle nie zapuszczałam się tak daleko. Rozglądając się po leśnej ścieżce coś błysnęło tak mocno, że musiałam przymrużyć moje przystosowane do ciemności oczy. Podeszłam do tej rzeczy i podniosłam ją. Okazało się, że to tylko szklana butelka, która odbijała światło księżyca. Ale zaraz, skąd butelka znalazła się w środku lasu? Jest tylko jedno rozwiązanie. Dalej postanowiłam pobiec. Pojawiało się więcej śmieci, las się przerzedził, a ścieżka którą dotychczas szłam stała się bardziej udeptana. Aż w końcu stanęłam. Tak, miałam rację. Aby były śmieci muszą być przecież ludzie, którzy je produkują. Przede mną właśnie znajdowały się dwa domki letniskowe. Ale ja to mam szczęście! Kiedy byłam już przy drzwiach zauważyłam, że są otwarte. Dziwne.

-Halo?!

Cisza. Żadnej odpowiedzi. Zaczęłam ruszać drzwiami w przód i w tył. Nie było ludzi, ale były ubrania i inne rzeczy. Nikt o zdrowych zmysłach nie chodziłby po lesie o takie porze (chyba, że jest się mną). Na prawdę, nie miałam rządnego racjonalnego wyjaśnienia. Rozmyślając nad tym, co mogło się stać z właścicielem tego domku nie zauważyłam, że przez cały czas ruszam drzwiami. Gdy tylko się zorientowałam puściłam je i weszłam do środka. W domku były trzy pokoje: łazienka, sypialnia oraz salon i kuchnia w jednym. Wszędzie były porozrzucane męskie ubrania i kartony po pizzy. Drewniane ściany były wilgotne. Poszłam do łazienki. Oczywiście MUSIAŁO tam być wielkie lustro. Spojrzałam na swoją szarą twarz. Przejechałam palcami po bliznach idących z pod oka aż do podstawy głowy. Wzdrygnęłam się. Nie, lepiej tego nie dotykać, mam brudne ręce jeszcze dostanę zakażania. Odkręciłam kran, ale woda nie popłynęła. W sypialni światło było zapalone, a szyba wybita. Usiadłam na łóżku. Było bardzo miękki. Pomyślałam o facecie. Ktoś porwał go? Ciekawe kim był, że ktoś miał interes żeby go uprowadzić. Może podpadł komuś i zapłacił za to życiem? Ja tam się nie bałam, gdybym została porwana przynajmniej byłabym z ludźmi, gdybym została zabita nie musiałabym przejmować się, co zjem jutro na śniadanie, gdyby jednak nic takiego się nie stało kontynuowałabym swoją wyprawę donikąd. Więc ostatecznie zdjęłam plecak, by mnie nie uwierał podczas snu, zgasiłam światło i dosłownie rzuciłam się na łóżko.

_____________________________________________________________

700 słów! Co wy na to? Wiem, akcja może trochę wolo się rozwija, ale zawsze na początku tak jest. Z tym rozdziałem pomagała mi przyjaciółka @TenczowaChmoorka. Dawała pomysły i takie tam. Mam nadzieję, że się spodobało.






























Shadow Killer I- Nowe Życie Where stories live. Discover now