Rozdział 6

154 9 1
                                    

26 grudnia

Ostatnie dwa tygodnie nie były zbytnio ciekawe. Spędziłam je na aklimatyzowaniu się. Clockwork chyba mi już nie znajdzie tego materaca. Dużo rozmawiała z Hoodie'm, czasami również z Maskym. Właściwie jak go się pozna to nawet miły koleś. Poznałam parę nowych osób jak: Zero, Bloody Painter, Nina the Killer... Długo by wymieniać. Niedawno spadł pierwszy śnieg. Trochę późno, ale co tam. Slenderman musiał wczoraj iść coś pozałatwiać i mówił, że wróci jakoś tak już w nowym roku. Clockwork dała mi trochę ubrań, bym ciągle nie chodziła w tym samym. Mówiła "Na mnie zresztą i tak są za małe". Z jej figurą nie dziwię się, to znaczy nie jest gruba, ale chuda też nie za bardzo. Tak pomiędzy. Chociaż może to ja jestem za chuda.... Kiedy mieszkałam z ojcem miałam aż za dużo czasu, zwłaszcza, że nie chodziłam do szkoły, więc spędzałam go ćwicząc. Dzięki temu teraz umiem różne gimnastyczne sztuczki. Właściwie wczoraj chyba były święta, ale nikt tym się nie przejmuje.

Zamknęłam zeszyt. Schowałam go do plecaka który przełożyłam przez ramię. Wstałam i podeszłam do łóżka Clockwork, która czytała jakąś książkę. Dziwne, nigdy wcześniej tego nie robiła. Oderwała się od czytania i spojrzała na mnie.

-Jakby ktoś się pytał wyszłam.-powiedziałam.

-A niby czemu ktoś miałby się o ciebie pytać?

-A bo ja wiem?! Tylko mówię.- odpowiedziałam i wychodząc zabrałam jej kosmetyczkę, czego chyba nie zauważyła.

Poszłam do łazienki gdzie zamknęłam drzwi od środka. Wyjęłam z kosmetyczki fluid i puder. Nie za dużo (właściwie nic) wiem o malowaniu się, ale aż taka głupia chyba nie jestem aby nie umieć wysmarować sobie ryja czymś takim. Pokryłam fluidem bardzo dokładnie całą twarz i szyję uważając na rany, które po tym wyglądały ja stare blizny. Taj jak przewidywałam. Potem jeszcze dodałam do tego puder by się tak nie błyszczeć. Rozpuściłam włosy, które wcześniej miałam związane w kucyk. Specjalnie dzisiaj ubrałam jeansy Clockwork, moją bluzę, oraz czarne rękawiczki, by zakryć jak najwięcej skóry. Wyglądałam... dość normalnie. Potem zeszłam do piwnicy którą kiedyś pokazywał mi EJ. Znajdowała się tam spiżarnia, dziwna, nieużywana sala tortur, pseudo pralnia, oraz kilka pokoi, które były pozamykane na klucz. Weszłam do spiżarni. Za jednym z regałów znajdował się stary, najprawdopodobniej od dłuższego czasu nie używany, niebieski rower. Ze względu, że uznałam, że do nikogo nie należy pozwoliłam sobie go przywłaszczyć. Ulepszyłam go trochę częściami które znalazłam i dało się na nim jeździć. Wyniosłam go z piwnicy. "Teraz tylko wyjść." Głównym wejściem byłabym zbyt narażona na przyłapanie. Przecież co chwilę ktoś tam się kręci. Dlatego właśnie znalazłam tylne wejście. Fajnie, że kiedyś tam przy budowie tego domu ktoś pomyślano o nich. Niesienie roweru stało się po chwili dosyć kłopotliwe. Ktoś by mógł mnie tak zobaczyć. No i właśnie tak się stało. Korytarzem w moim kierunku szedł EJ. Przystanął na mój widok.

-Hej Wee... Chwila czy to mój rower? Zgubiłem go wieki temu! Gdzie go znalazłaś?- wyglądał, jakby go nie dziwiło jak niezwyczajnie wyglądam.

-Wiesz, co? W piwnicy. Pozwoliłam sobie go trochę ulepszyć. Nie będziesz miał nic przeciwko temu, że go pożyczę? - spytałam z błagalną miną.

-Jasne i tak nim nie jeżdżę. A gdzie chcesz jechać?- No i zaczęło się wypytywanie.

-Co mam dla ciebie zrobić byś nikomu nie powiedział?- Nie mogłam się wycofać, nie teraz.

-Zabierz mnie ze sobą.- Odpowiedział bez dłuższego namysłu.

-Czemu bym miała cię... A dobra. Okej.- odpowiedziałam zrezygnowana. Raczej nie odpuści.

Wpadliśmy jeszcze do jego pokoju, by odłożył maskę. Okazało się, że EJ nawet nie zdawał sobie sprawy o istnieniu tylnego wyjścia. Na tyłach willi była strasznie wysoka trawa, więc położyłam rower dopiero na "ścieżce".

-Dobra, to kto biegnie. Ja. Wiesz, nie planowałam zabierać kogokolwiek ze sobą więc...- w tej chwili przerwał mi.

-Nikt nie będzie musiał biec.- wsiadł na rower i ruchem głowy pokazał na bagażnik roweru.-No chodź.

Wsiadłam już na ten bagażnik. Nigdy tak nie jechałam i myślałam, że w pewnym momencie po prostu spadnę. EJ nalegał, abym się go trzymała, ale ja uparcie nie chciałam tego zrobić. Zamiast tego chwyciłam bagażnik rękoma pomiędzy nogami, a stopy podniosłam, tak, że praktycznie klęczałam. Nie obchodzi mnie to jak dziwnie wtedy wyglądałam, ważne, że było praktyczne.

-Jedź.- nie trzeba było dwa razy mówić. Pojechaliśmy. Jeżeli jest seryjnym mordercą co nocy chodzącym po to by nażreć się nerek powinien raczej znać drogę do miasta.

Parę razy próbował nawiązać ze mną rozmowę, ale widząc to, że nie jestem zbytnio zadowolona z jego obecności przestał. Po jakiejś godzinie widać było już pierwsze budynki. Naprawdę ten las jest tak głęboki, czy po prostu EJ nie umie jeździć rowerem. Widać dość dobrze zna te okolice, bo nawet wiedział, gdzie znajduje się galeria.

-A tak w ogóle wiesz, że wczoraj były święta... Dzisiaj też.-Zsiadłam z roweru.

-Tak?- Wziął rower i chyba nie mając lepszego pomysłu co z nim zrobić wrzucił go w krzaki.

-Naciągnij kaptur- poleciłam mu- lepiej aby nie widzieli twoich oczodołów. To dziwne. A w ogóle jak ludzie na ciebie reagują.

-W mieście o tej porze? Dziwnie się gapią. Tyle.

-Dobrze, to powyżej przeciętnej- powiedziałam i poszliśmy w stronę galerii.

Jak powiedziałam tak zrobił. Najpierw poszliśmy do spożywczego kupić trochę długoterminowego żarcia: batony, chrupki, suszone owoce i takie tam. Nie ważne ile razy tłumaczyłam EJ'owi po co mi to, on nie rozumiał, że po prostu nie chcę jeść z nimi posiłków w kuchni. Potem poszliśmy kupić szalik i czapkę, ponieważ mój kaptur przestał wystarczać. Oczywiście wybrałam czarny komplet. Czarny to mój ulubiony kolor. Drugi to granatowy. Kiedy przechodziliśmy obok sukienek zdałam sobie sprawę, że jakoś tak od dziesięciu lat nie nosiłam ani jednej. Pomyślałam, że kupię sobie jakąś, tak dla odmiany. Wzięłam parę tych co mi się podobają i poszłam do przebieralni.

-Zamierzasz je przymierzać?- zapytał EJ.

-No nie, wiesz, ja tyko lubię trzymać ubrania.- odpowiedziałam uśmiechnięta. Byłam trochę zdziwiona, ponieważ nie wydawał się, aby rozumiał sarkazm, więc po chwili dodałam- oczywiście, że Zamierzam.

Weszłam do przebieralni. Wybrałam sześć sukienek. Dziwnie się czułam, tak jakbyśmy byli normalną parą, która, poszła do sklepu wybrać ubrania. Tylko, że my NIE byliśmy jesteśmy parą i to raczej się nie zmieni. Może chciałby tego EJ, ale ja go nie lubię, nie w taki sposób, traktuje, go jako kumpla z którym można się pośmiać. Nie powinnam mu dawać szansy.

Więc ostatecznie wybrałam sukienkę. Nie wiem jak innym, ale mi się podobała. Czarna, zwiewna, do kolan z cienkim, białym paskiem. Postanowiłam się zapytać EJ'a. No jak para no.

-Hej, EJ, dla mnie to też jest dziwne, ale jak wyglądam?

-Świetnie, a może tą przymierz.- pokazał czarną sukienkę z cekinami która była tak krótka, że właściwie mogliby nazwać ją bluzką.

-Nie, dzięki... A właściwie, to nawet kupię ją i będę w niej chodzić, jeżeli ty ją ubierzesz.- Ag ta pomysłowa ja.

-...- Jego reakcja była przewidywalna.

W końcu wzięłam tą z paskiem. Kasjerka dziwnie się patrzyła na nas, ale to tyle. Zdziwiłam się, kiedy zauważyłam, że rower jest. Ale to dobrze, nie zadziera się z seryjnym mordercą i mówię tu o nim. Wróciliśmy do willi. Poszłam do łazienki, by zmyć makijaż. Faktycznie, nikt się o mnie nie pytał. Było jeszcze popołudnie.
















































































Shadow Killer I- Nowe Życie Where stories live. Discover now