Rozdział 3

185 11 1
                                    

Kiedy tak szłam z Maskym z przodu i gościem w pomarańczowej bluzie z tyłu rozglądałam się po korytarzu. Po lewej i prawej znajdowały się drzwi. Naprawdę mnóstwooooo drzwi.

-A tak w ogóle, to jak się nazywasz? - obróciłam się do gościa smutna buźka i zaczęłam iść tyłem.

-Jestem Hoodie, a ty?- powiedział przyjaźnie. Nie spodziewałam się takiego nastawienia, w końcu mnie porwali, gdy ja sobie ładnie spałam w przytulnym łóżku w opuszczonym domku nie wiedząc, co czeka mnie następnego dnia. Mogło być tak fajnie.

-Jestem Wendy... Wendy Jenny Keylers, - kiedy to mówiłam Masky zatrzymał się i obrócił w moją stronę, czego niestety nie zauważyłam i wpadłam na niego. Prawie się przewróciłam, ale ten mnie złapał. Poczułam się niezręcznie. Tak, jeszcze bardziej niezręcznie, niż byłam, ale nauczyłam się już to dobrze ukrywać.

-Przepraszam.- palnęłam niezręcznie nadal w jego objęciach. Spojrzał mi w oczy. Niezręczne. Ta, jeszcze bardziej. Po krótkiej chwili jednak szybko mnie pościł i powiedział coś pod nosem w stylu: "Następnym razem uważasz jak leziesz.".

Chwila, przecież to on się zatrzymał, ja nawt gdybym chciała nie zobaczyłabym go wtedy. Resztę drogi spędziliśmy w milczeniu. Obytroje. Nareszcie dotarliśmy do gabinetu. Nie spodziewałam się, że ten dom/willa może być taki duży od środka. Przed nami znajdowały się drzwi trochę (bardzo) większe od innych. Domyśliłam się, że mam tam wejść sama, ponieważ żaden z nich nawet pewnie nie myślał, żeby tam ze mną wejść. Dzięki wielkie. Podeszłam do drzwi i przekręciłam klamkę. Stare nawiasy skrzypnęły, na co ja skrzywiłam się. Uchyliły się, a ja ujrzałam biuro. Nic specjalnego, biurko, dużo półek i dwa fotele umieszczone po przeciwnych stronach biurka. W jednym fotelu siedziała dziwna postać. Ubrana była w garnitur i nie miała twarzy. Była wyższa ode mnie. Szacowałabym, że jakieś 2,30 metra. Ja mam 1,70, a przynajmniej miałam, kiedy ostatnio mierzyłam. Może to trochę dużo jak na szesnastolatkę, ale to w końcu nie moja wina.

-Nie bój się dziecko. Usiądź.- powiedziała postać i gestem dłoni wskazała krzesło.

Wykonałam polecenie.

-Jestem Slenderman. Pewnie zastanawiasz się, czemu tu jesteś.- zaczął, lecz zanim cokolwiek powiedziałam kontynuował- Nie musisz odpowiadać, wiem, że tak jest.

-Tooooo... Czemu tu jestem?- spytałam trochę zdezorientowana.

-Widzisz... Jakby to krótko powiedzieć... Posiadłość creepypast to dom seryjnych morderców.- To nadal nie tłumaczy dlaczego tu jestem...- No. Nie muszę chyba przypominać tobie co zrobiłaś.

-Dobra, chyba już rozumiem.

-Teraz jesteś tak jakby jedna z nas. " czemu tak jakby?". Nie każdy seryjny morderca w końcu tutaj trafia.

-Aha.- Serio, nie wiedziałam co powiedzieć.

-Przynajmniej jak na razie zostaniesz tutaj.- Powiedział, wstał z fotela i ruszył w kierunku drzwi. Podążyłam za nim.- Aktualnie nie mamy wolnych pokoi- to mi się skojarzyło z jakimś pensjonatem- dlatego będziesz dzielić z kimś pokój.

Doszliśmy do pokoju na piętrze. Był jednym z głębiej umieszczonych. Slenderman otworzył drzwi. W środku na łóżku siedziała dziewczyna która... Hmmm... No właściwie to nic nie robiła. Gapiła się w ścianę.

-Clockwork- powiedział Slenderman- masz współlokatorkę.

Dziewczyna natychmiast oderwała wzrok od ściany i zaczęła wnikliwie analizować mnie wzrokiem.

-Jestem Clockwork.- podała mi rękę.

- Ja jestem Wendy Keylers.

-Więc podpisujesz się imieniem? To trochę niebezpieczne, ale szanuję to.

-Ja muszę już iść.- przerwał Slenderman.- Mam nadzieję, że dogadacie się.- Powiedział i zniknął.

-Jak on...- zaczęłam, ale nie skończyłam.

-Słuchaj, wyjaśnijmy to sobie.- Zaczęła już nie tak miło.- Nie lubię cię. To znaczy... Nie wiem, czy cię lubię. Nie znam cię. Lecz wiem jedno. Łatwiej będzie nam się żyć, jeżeli nie będziemy sobie wchodzić w drogę, ok?- Bez przekonania pokiwałam głową.

-Tutaj jesteśmy jedna dość dużą rodzina. Istnieje tutaj również jak w rodzinie podzielenie obowiązków. Zgodziłem się mieć cię w pokoju że względu na to, że przejmiesz połowę moich obowiązków.- "Aha. Szczerze żal mi cię. Ja może jestem leniwa, ale raczej nie zgodziłabym mieszkać z kimś nieznajomy w pokoju, tylko aby się nie narobić." pomyślałam.

Wzięła jeden z paru koców leżących na jej łóżku i rozłożyła go pod ścianą.

-Później pójdę po materac.- Powiedziała i położyła się na łóżko.

Wyciągnęłam z plecaka mój "pamiętnik" oraz długopis i zaczęłam pisać.

1 grudnia

Nigdy nawet bym nie pomyślała, że sprawy się tak potoczą. Zostałam porwana do jakiejś "willi creepypasta". Dostałam pokój z niejaką Clockwork. Nie lubię jej. Po prostu nie. Lubię Hoodie'go. Wierzę mu. On też może udawać, ale co tam. Zawsze mogę z tond uciec.

Rozglądałam się po pokoju. Był ubogo urządzony. W drugim rogu pokoju znajdowała się szafa a przy niej łóżko. Drewniana podłoga skrzypiała przy jakimkolwiek ruchu, a ściany były tak białe, że prawie nie można było na nie patrzeć.

Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęło się ściemniać. Clockwork wyszła jakąś godzinę temu coś pozałatwiać, a co mi do tego? Schowałam zeszyt jak i ołówek do torby. Owinęłam się kocem i jak to czasami mówiła moja mama "odpłynęłam do miejsca gdzie problemy nie istnieją".

_____________
Hejoł! Jest wolne, co oznacza, że rozdziały będą pojawiać się częściej. Wiem, źe to nie jest żadne wyjaśnienie, ale piszę na komórce, więc jak będą literówki to nie do końca moja wina. Pomyślałam, aby z ta książką również zrobić coś w stylu Q&A z postaciami, więc nie krępuj się pisać pytań w komentarzach. :3


Shadow Killer I- Nowe Życie Where stories live. Discover now