26. Wykorzystuję cię tylko dla twojego ciepła.

8K 368 35
                                    

Jak tylko znaleźliśmy się w moim domu poczułam się lepiej. Może nie fizycznie, bo w głowie mi łupało, wszystko mnie bolało i miałam wrażenie, jakby ktoś oblewał mnie wiadrem zimnej wody co jakiś czas. Ale odetchnęłam z ulgą wiedząc, że nie muszę już niczego udawać. Że mogę wrócić do mojego wrogiego nastawienia wobec Harry'ego i trzymania go na dystans.

Eddie wyskoczyła zza rogu, jak tylko drzwi wejściowe zamknęły się za nami. Od razu podbiegła do chłopaka, mojej obecności jakby nawet nie zauważając. Normalka. Odwiesiłam kurtkę na wieszak i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie gorącą herbatę i usiadłam na krześle, w oczekiwaniu na Carrie i moje leki. Ian też pisał coś o tym, że wpadnie do mnie z papierami do podpisania.

- Czemu jeszcze nie leżysz w łóżku? - Harry wszedł do pomieszczenia z Eddie na rękach, która mruczała głośno, kiedy chłopak ją głaskał.

- Bo jeszcze nie konam - odpowiedziałam, powstrzymując przywrócenie oczami bo wiedziałam, że od tego jedynie bardziej zaboli mnie głowa. - Możesz wracać do siebie, poradzę sobie.

- Mówiłem już, że nie zostawię cię tu samej.

- A ja mówiłam, że Carrie tu przyjdzie - odpowiedziałam. - Nie masz jakiegoś spotkania umówionego? Jakichś przyjaciół do podręczenia?

- Nie. - Postawił kota na blat, przy którym siedziałam, a zwierzak łaskawie podszedł do mnie i zaczął ocierać się o moją leżąca obok kubka dłoń. - Połóż się, powinnaś odpoczywać i się wygrzewać.

- Nie martw się, do świąt wyzdrowieję.

Chociaż, gdybym była w takim stanie, na pewno nigdzie bym się nie wybierała.

- Nie to nie - powiedział, a potem podszedł do mnie i pociągnął za rękę, stawiając mnie do pionu.

- O co ci chodzi? - zapytałam zirytowana. A on tak po prostu wziął mnie na ręce. - Przestań! Postaw mnie na ziemię! - zażądałam, ale on zupełnie mnie zignorował. Wyszedł z kuchni i skierował się w stronę mojej sypialni. Przeszkodził mu w tym jednak dzwonek do drzwi. Westchnął głośno i zatrzymał się obok wejścia. Postawił moje nogi na ziemi, jednak dalej mocno trzymał mnie przy sobie ramieniem. Objął mnie jeszcze mocniej, kiedy otworzył drzwi, a za nimi stał Tony.

- Cześć, szefowo. - Uśmiechnął się do mnie i pomachał jakąś teczką. - Ian mnie przysłał.

- Zapraszamy do środka. - Przepchnęłam Harry'ego w bok, by zrobić przejście dla Tony'ego. - Jak w klubie? - zapytałam, kiedy udało mi się wywinąć z uścisku Stylesa i przytuliłam przyjaciela na powitanie.

- Wszystko dobrze, Sue. Nie masz się czym martwić - zapewnił, a potem spojrzał na Harry'ego. - Cześć. - Wyciągnął dłoń do mojego chłopaka, który po krótkim zawahaniu ja uścisnął. - Mam ci to zostawić i dostarczysz to do klubu później, czy przejrzysz teraz?

- Zostaw - odezwał się Harry.

- Nie, od razu na to spojrzę - sprzeciwiłam się. - Coś mnie bierze i nie sądzę, żeby chciało mi się wstawać z łóżka i wybierać do klubu przez kolejne dwa dni.

- Ja je zawiozę - zaoferował się Styles. - A ty powinnaś iść odpocząć.

- Jak skończę z tym. - Wskazałam na teczkę, a potem poszłam z Tonym do salonu.

- Wszystko między wami dobrze? - Zapytał cicho barman. - Wydajesz się być jakaś zdystansowana. Zrobił coś? Mam mu coś wytłumaczyć? - Zapytał, machając mi przed nosem pięściami.

- Nie, wszystko w porządku - odpowiedziałam, na co posłał mi nie dokona przekonane spojrzenie. - Po prostu mnie irytuje, bo jest nadopiekuńczy. Zachowuje się, jakbym miała zaraz umrzeć, a to tylko zwykłe przeziębienie.

Święta drugiej szansy || h.s. [zakończone]Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora