28. Bardzo rzadko zwracasz się do mnie imieniem, kiedy jesteśmy we dwójkę.

7.3K 372 49
                                    

Niedziela, 13/12/2015


Harry tak, jak obiecał, przyjechał w sobotę. Spędził ze mną pół dnia, chociaż niewiele rozmawialiśmy.

W niedzielę również się pojawił i nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że jest jakiś nie swój. Nie chciałam go o to pytać, bo wiedziałam, że gdyby chciał, sam by powiedział. Ale wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że tak było kiedyś. Teraz, kiedy okazywałam mu ciągłą niechęć, prawdopodobnie nie chciał mi się zwierzać.

Przemilczałam więc pierwszą godzinę. Nie mówiłam nic przez drugą. Ale w końcu nie wytrzymałam. Odrzuciłam koc i wyszłam z salonu do kuchni, gdzie przyrządziłam dwie miseczki budyniu, z którymi wróciłam na kanapę przed telewizor. Wcisnęłam jedno z naczyń w dłonie Harry'ego i siadałam pod koc.

- Powiesz mi, co jest nie tak, czy będziesz tak smęcił przez cały dzień? - zapytałam, wpychając łyżkę deseru do buzi.

- Wszystko jest w porządku - odpowiedział, mieszając w miseczce.

Okej, Sue. Źle zaczęłaś. Odłóż wrogość i zapytaj szczerze!

- Harry, przecież widzę, że coś jest nie tak. - Skręciłam lekko tułów, odwracając się ku niemu. Musiałam okazać mu zainteresowanie i szczerą chęć rozmowy, by uwierzył, że naprawdę mnie to interesuje, a nie pytam tylko z grzeczności.

- Bardzo rzadko zwracasz się do mnie imieniem, kiedy jesteśmy we dwójkę, wiesz? - zauważył. Wiedziałam. Specjalnie tego unikałam, bo po prostu dziwnie było mi je wymawiać.

- Zmieniasz temat, wiesz? - odpowiedziałam, unikając odpowiedzi na jego spostrzeżenie. - Ale rozumiem. Nie chcesz mówić, nie naciskam.

- Nie chodzi o to, że nie chcę mówić - zaprzeczył. - Po prostu to naprawdę nic wielkiego.

- Ale jednak cię gryzie - wytknęłam. Nie odpowiedział nic przez dłuższy moment. A ja nie chciałam dalej drążyć. Okazałam zainteresowanie. Wie, że może mi powiedzieć, co go gnębi. Nie zamierzałam go dalej naciskać, bo to i tak nie przyniosłoby żadnego skutku.

- Dzisiaj ostatni raz występujemy z chłopakami na scenie - odezwał się w końcu. - To naprawdę dziwne wiedzieć, że przez kolejnych kilka miesięcy nie będę tego robił. - Wzruszył ramionami, wyglądając na naprawdę przygnębionego tą sytuacją.

- Robiłeś to non stop przez ostatnich pięć lat. To zdrowe trochę od tego w końcu odpocząć - powiedziałam, spoglądając na niego. On jednak dalej wpatrywał się w zawartość swojej miseczki, jakby było tam coś wyjątkowo ciekawego.

- Wiem - przyznał. - Ale to dziwne - westchnął na koniec, wkładając do ust łyżeczkę pełną waniliowego budyniu.

- Czekaj! - Strzeliłam palcami, kiedy zdałam sobie z czegoś sprawę. - Czy dzisiaj nie ma finału X-Factora?

- Właśnie tam występujemy. - Kiwnął głową, w końcu przenosząc na mnie spojrzenie.

- Wow. To takie trochę... nostalgiczne. Tam zaczynaliście i tam kończycie - zauważyłam. - Tymczasowo, oczywiście - dodałam szybko.

- Nie mogę się doczekać. - Uśmiechnął się. - Gdyby nie X-Factor, pewnie nigdy bym cię nie poznał - powiedział, zerkając na mnie. - Żałujesz? - zapytał, patrząc mi w oczy.

- Czego?

- Nas. - Jego spojrzenie uważnie skanowało moją twarz, jakby w poszukiwaniu odpowiedzi.

Spuściłam wzrok na swoje dłonie, w których obracałam naczynie. Czy żałowałam dwóch lat związku? Dwóch lat, w tracie których spędziłam jedne z najlepszych i najszczęśliwszych chwil w całym moim dotychczasowym życiu? Spojrzałam na niego, by nie miał żadnych wątpliwości co do prawdziwości mojej odpowiedzi

Święta drugiej szansy || h.s. [zakończone]Where stories live. Discover now