49. Idźcie się gzić gdzieś indziej!

6.9K 377 44
                                    

Podskoczyłam przestraszona, gdy drzwi łazienki otworzyły się z rozmachem. Ale kiedy w lusterku zobaczyłam, że to Harry wszedł do środka, ściągnęłam brwi.

- To damska toaleta - poinformowałam go, na szybko próbując zatuszować pudrem ślady po łzach. Chłopak nie odpowiedział, tylko zablokował drzwi, a potem podszedł do mnie i odwrócił w swoją stronę.

- Co tam zaszło? - zapytał, na co ja wywróciłam oczami. I już kiedy miałam zamiar go spławić, on dał się ponieść złości i uderzył otwartą dłonią w blat za mną. - Powiedz mi, do cholery, co tam zaszło! - Podniósł głos.

- Nic. Przestań...

- Susan, nie kłam! - przerwał mi. - Widziałem, jak zareagowałaś, jak tam wyszedłem. Byłaś przestraszona. Nie jestem idiotą, więc powiedz mi, co się stało - zażądał. - Chyba, że chcesz bym wyszedł tam i rozkręcił awanturę na pół baru, próbując dowiedzieć się tego samego od Brada - dodał. Dobrze wiedział, że to mnie przekona.

- Dobierał się do mnie - powiedziałam ze złością. Czemu on zawsze musi być taki uparty? Czemu nie może tego zlać, skoro mówię, że nic się nie stało?!

- Co powiedziałaś? - zapytał zaskoczony, wbijając we mnie spojrzenie, które naprawdę ciężko było udźwignąć, dlatego spuściłam wzrok.

- Zaoferował się, bym się z nim przespała. Tak dla odpłacenia ci się za twoje zdrady.

- Sue, ja...

- To jego słowa, nie moje - przerwałam mu, bo nie chciałam w tym momencie słuchać jego tłumaczeń. Sprawa jego zdrad już i tak zagościła dziś w mojej głowie. Nie chciałam, by zadomowiła się tam za dobrze i próbowałam wyrzucić ją jak najprędzej. - Zasugerował, że może mnie przelecieć, choćby i za chwilę, bylebyśmy tylko znaleźli jakiś kąt dla siebie.

- Nie wierzę. - Odsunął się ode mnie kręcąc głową i wplótł dłoń we włosy.

- Przecież bym sobie tego nie zmy...

- Nie, Sue. Wierzę ci - wyjaśnił. - Nie wierzę, że ten skurwiel zrobił coś takiego! - Podniósł głos i wściekły uderzył pięścią w drzwi jednej z kabin, aż podskoczyłam w miejscu, zaskoczona takim jego zachowaniem. Chyba nigdy nie widziałam go aż tak wściekłego. Nagle odwrócił się w moją stronę, patrząc na mnie. Chociaż jego cała postawa wyrażała ogromną złość, to oczy były pełne troski. - Zrobił ci coś? - zapytał już po chwili znajdując się przy mnie. - Uderzył cię? Pocałował? Dotknął?

- To nic Harry...

- Powiedz mi - poprosił, wciąż jeszcze oddychając szybko po napadzie złości sprzed chwili.

- Nic mi nie zrobił. Zacisnął mi dłonie na nadgarstkach i przycisnął do ściany, tyle - wyznałam, a on od razu uniósł moje ręce do góry, składając po jednym pocałunku na każdym z nadgarstków. - Nie pocałował mnie, nie uderzył. Nic nie zrobił. - Nie zamierzałam mu mówić o jego dłoni na moim udzie, bo przecież to nie było nic takiego, a obawiałam się, że mogłoby tylko bardziej zdenerwować Harry'ego.

- Przepraszam - powiedział cicho, spuszczając wzrok na nasze dłonie, które splótł chwilę wcześniej.

- Przecież nic nie zrobiłeś, Harry. - Chciałam go uspokoić, może w pewien sposób pocieszyć. Ale niestety niefortunnie dobrałam słowa.

- No właśnie. - Podniósł na mnie spojrzenie. Był wściekły. Brwi miał ściągnięte, a między nimi pojawiła się głęboka zmarszczka. Zacisnął szczękę i przełknął ciężko. - Wyjebię kutasowi zęby - warknął i odsunął się ode mnie. Szybkimi, pełnymi złości krokami znalazł się przy drzwiach, ale zanim sięgnął do klamki, zdążyłam zasłonić ją własnym ciałem.

Święta drugiej szansy || h.s. [zakończone]Where stories live. Discover now