35. Najgorszemu wrogowi nie życzę takiego kaca.

7.4K 374 38
                                    

- A ci dwaj to urządzili konkurs, który skuje się bardziej? - zaśmiał się Ian, mierząc wzrokiem Harry'ego i Nialla. Obaj byli już nieźle pijani i obaj siedzieli na kanapie, chichrając się Bóg jeden wie z czego.

- Nie mów mi nic - jęknęłam zrezygnowana. - Muszę odholować tego pana do domu, więc...

- Przypilnuję interesu - obiecał. - Jutro już Cię nie będzie? - Upewnił się.

- Nie. Muszę się spakować. A podejrzewam, że będę też musiała pomóc leczyć kaca temu dzieciakowi, przez co będę miała utrudnione zadanie.

- Nie zazdroszczę. - Poklepał mnie pocieszająco po ramieniu. - A, słuchaj! - Już odchodził, ale odwrócił się, spoglądając na mnie. - Ta akcja z ochroniarzami dziś...

- Tak?

- Miło było słuchać, jak wrzeszczysz na kogoś innego dla odmiany. - Uśmiechnął się szeroko.

- Idź już!

Z pomocą Tony'ego sprowadziłam Harry'ego ze schodów. Potem poradziłam sobie już sama i wyprowadziłam chłopaka z klubu. Przed wejściem już czekali paparazzi, a mi ciężko było nie nawrzeszczeć na nich wszystkich, żeby stąd spierdalali. Pochyliłam głowę, chowając się przed światłami fleszy. Harry zasłonił sobie oczy dłonią, drugą mocno ściskając moją, kiedy prowadziłam go w stronę auta. Całe szczęście, że szedł za mną potulnie i w miarę sprawnie. Słyszałam wokół siebie nasyp pytań i nawoływań, ale ignorowałam je wszystkie. Otworzyłam samochód autopilotem, a potem wpakowałam Stylesa na siedzenie pasażera, sama szybko zajmując miejsce kierowcy.

- Zapnij pasy, Harry - poleciłam, co chłopak grzecznie spróbował zrobić. Nie podołał jednak. Zadanie przerosło go już na samym początku, kiedy nie mógł nawet złapać pasa w dłoń. Westchnęłam ze zrezygnowaniem i opierając dłoń na jego udzie, pochyliłam się, by przyciągnąć pas przez jego ciało.

- Radziłem sobie! - burknął oburzony, wydymając usta.

- Właśnie widziałam. - Zaśmiałam się i spuściłam wzrok w dół, by trafić zapięciem pasa w odpowiedni otwór. Nie mogłam jednak tego zrobić, bo jego dłoń skierowała moją twarz ku górze, bym na niego spojrzała.

- Pocałuj mnie - powiedział, pochylając się do mnie. Uniosłam brew do góry, patrząc na niego z rozbawieniem i odchyliłam się do tyłu.

- Wybacz, ale podziękuję - parsknęłam.

- Ludzie patrzą. Jeden pocałunek. Dla prasy.

- Daj spokój...

- Jeśli mnie odepchniesz, pomyślą, że się kłócimy - przerwał mi.

- A co w tym złego? Pary się kłócą. To nic dziwnego.

- Susan - nalegał. Powstrzymując wywrócenie oczami pochyliłam się i pocałowałam go w policzek.

- Gotowe. - Odsunęłam jego dłoń od swojej twarzy i zapięłam jego pas. Potem to samo zrobiłam ze swoim i wycofałam z miejsca, uważając na ludzi z aparatami, którzy kręcili się wokół auta. Trąbiąc, by zeszli mi z drogi, powoli dotarłam do ulicy, gdzie mogłam się już rozpędzić i zostawić paparazzich daleko w tyle. Najchętniej pokazałabym im jeszcze środkowy palec.

Bałam się, że Harry zaśnie podczas drogi do domu i nie będę mogła wyciągnąć go z auta, więc ciągle go zagadywałam i na szczęście przez całą drogę był przytomny. Grzecznie wysiadł z auta i jak dziecko dał mi się zaprowadzić do windy, a potem do mojego mieszkania. Od razu zaprowadziłam go do pokoju gościnnego, posadziłam na fotelu i przygotowałam łóżko.

Święta drugiej szansy || h.s. [zakończone]Onde histórias criam vida. Descubra agora