Rozdział 22

6.6K 398 79
                                    

Lauren POV

- Nie chciałem, przepraszam. - Słyszałam jego krzyk. Walnął kilkakrotnie w drzwi, po czym wykrzyczał kolejną dawkę przekleństw. Ukryłam twarz w dłoniach i oparłam się o ścianę. Łzy swobodnie wypływały spod moich powiek i mieszały się z krwią. Moje ręce drżały tak samo jak całe moje ciało. Nie potrafiłam się opanować, a jedyne czego chciałam to znaleźć się w ramionach Camili.

- Kurwa, otwórz te drzwi, Lauren. Nie chciałem, ile raz mam Ci to powtarzać, do cholery!? - krzyknął rozdrażniony. Uderzył ponownie, po czym przeklął i odszedł. Usłyszałam wibracje telefonu.

Od: Camz ♥

Treść: Wszystko okej? Dzwoniłam chyba z 50 razy! Napisz coś, tak cholernie się martwię. Mam przyjechać?

O nie. Nie. Nie. Na to nie mogłam pozwolić.

Do: Camz ♥

Treść: Nie, wszystko okej. Spotkamy się jutro czy coś. Nie mogę teraz pisać, wybacz.

Odrzuciłam telefon w bok i wstałam. Na drżących nogach przeszłam do toalety. Spojrzałam w lustro i wzdrygnęłam się. Rozcięta warga i łuk brwiowy, z których sączyła się krew. Siniak na prawym policzku. Cholera, jak ja wyglądam? Jak ja się pokażę ludziom?

Przemyłam twarz wodą, aby choć trochę zmyć czerwoną ciecz.

Oparłam się dłońmi o umywalkę, spojrzałam samej sobie w oczy i ponownie ujrzałam scenę, która wydarzyła się kilkanaście minut temu.

Zaparkowałam niedaleko internatu i ruszyłam w stronę lasku. Wiedziałam, że Josh tam będzie, zawsze tam szedł, gdy był zdenerwowany. Już wiedziałam co mu powiem. Przecież nie może być zły o to, że poszłam do przyjaciółki na noc, prawda?

Weszłam między drzewa i skierowałam się w stronę ławek. Już z daleka go zauważyłam. Palił papierosa i pisał coś na telefonie. Po zarysie jego szczęki rozpoznałam, że jest wściekły i Zoe miała racje. Zagryzłam z nerwów delikatnie wargę i podeszłam do niego.

- Hej - powiedziałam cicho. - Przepraszam,że nie dałam Ci znać, ale musiałam spotkać się z Camilą.

Chłopak podniósł na mnie wzrok. Zaśmiałam się bez krzty humoru. Schował telefon i zgasił papierosa butem.

- Teraz przypomniało Ci się o chłopaku?

- Musiałam być przy niej, naprawdę. Musisz to zrozumieć, nie jestem Twoją własnością, Josh.

Chłopak zrobił kilka dużych kroków w moją stronę i już po sekundzie stał na przeciwko mnie. Widziałam wściekłość w jego oczach i to jak mocno zagryza szczękę. Zawsze to robił, gdy coś lub ktoś go zdenerwował. Spojrzałam w dół i zauważyłam, że zaciska pięści. Były tak mocno zaciśnięte, że jego knykcie aż pobladły. Przełknęłam nerwowo ślinę i podniosłam na niego wzrok.

- Jesteś moja, Lauren. MOJA - krzyknął tak głośno, z taką agresją, że odskoczyłam o krok do tyłu. Przerażał mnie. Pierwszy raz był taki.

- Nie jesteś jakieś pieprzonej Camili, która jest w Tobie zakochana. Jesteś kurwa moja i to ze mną masz być, rozumiesz?!

What if? /Camren Where stories live. Discover now