Rozdział 34

7K 380 56
                                    

W piątkowe popołudnie siedziałam na trybunach i obserwowałam grającą Lauren. Miała trening przed poniedziałkowym meczem i wiedziałam, że poradzi sobie wspaniale. Podziwiałam ją za to, że w tak brzydką pogodę biegała po boisku. Ubrana w krótkie spodenki, korki i czarną bluzę robiła już piąte okrążenie. Na jej twarzy widać było skupienie i determinację. Zdecydowanie była zaangażowana w to co robiła.

Miałam szczęście, że to ja akurat mogłam zostać jej dziewczyną, dopingować ją i bez wyrzutów patrzeć na jej tyłek, który w tych obcisłych spodenkach był.. boski.

Ten tydzień minął tak szybko. Po tym jak pogodziłyśmy z Lauren ani na chwilę się nie rozstałyśmy. Ani się nie odwróciłam, a już był piątek, a dzisiejszej nocy miała przyjechać moja mama. Już w niedzielę miała poznać Lauren i dowiedzieć się o moich uczuciach do niej. Trochę się stresowałam, ale gdzieś w głębi duszy wiedziałam, że mnie zaakceptuje, a Lauren pokocha jak własną córkę. Tatą na szczęście nie musiałam się tak przejmować. Byłam w stu procentach pewna, że nie będzie miał nic przeciwko i będzie mnie wspierać całym sercem. Przez jego ciągłe zapewnienia, że zawsze mogę mu o wszystkim powiedzieć i zaakceptuje każdą moją decyzję, podejrzewałam, że sam się domyślił całej prawdy o mnie.

- Mogę się przysiąść? - Usłyszałam nieznany mi męski głos, który wyrwał mnie z zamyślenia. Podniosłam głowę i ujrzałam wysokiego, przystojnego bruneta starszego ode mnie o kilka dobrych lat. Jego brązowe oczy były wpatrzone we mnie, więc kiwnęłam głową i zrobiłam mu miejsce obok biorąc swój plecak.

- Nie wiesz kiedy to się kończy?

- Jeszcze.. - spojrzałam na zegarek - niecałe dziesięć minut.

- Oh, przyszedłem na czas - ucieszył się i spojrzał na boisko. Miałam dziwne wrażenie, że patrzył prosto na moją dziewczynę.

- Nie wiedziałeś?

- Nie. - Pokręcił głową. - Miałem głupie szczęście.

- To na kogo czekasz, jeżeli mogę wiedzieć?

- Na numerek dwadzieścia jeden - odparł i uśmiechnął się szeroko. Spojrzałam na boisko i wzrokiem odnalazłam Lauren. Nie myliłam się. Na jej plecach, na bluzie widniał duży, biały napis:

'JAUREGUI

21'

Kim był ten chłopak? Dlaczego wcześniej go nie poznałam skoro ją znał i nawet wiedział do jakiej szkoły chodzi i co trenuje?

Usłyszałam gwizdek. Dziewczyny rozeszły się w stronę szatni, a Lauren jako jedyna zaczęła wspinać się po schodach. Oboje z chłopakiem wstaliśmy. On chyba liczył na to, że zauważy go pierwsza, ale miał pecha. Dziewczyna patrzyła cały czas na mnie. Widziałam zmęczenie na jej twarzy. Objęłam ją w pasie i złożyłam krótki pocałunek na jej ustach.

- Byłaś wspaniała, kochanie - powiedziałam całując ją w policzek.

- Muszę być wspaniała na meczu. Przynosisz mi szczęścia. - Uśmiechnęła się i przybliżyła, aby ponownie połączyć nasze usta w pocałunku, ale przerwało nam chrząknięcie. Odsunęłyśmy się od siebie i obie spojrzałyśmy na chłopaka. Dziewczyna od razu zbladła i lekko uchyliła usta.

What if? /Camren Where stories live. Discover now