Rozdział 38

6.5K 341 96
                                    

- "What would I do without your smart mouth
Drawing me in, and you kicking me out" – nuciłam pod nosem zapisując kolejne słowa. Właśnie pisałam piosenkę dla Lauren. Święta się zbliżały, a ja miałam na to coraz mniej czasu. W końcu zrobiłam sobie przerwę w nauce i zaczęłam coś tworzyć. Jeżeli nie zabrałabym się za to dzisiaj, nie zdążyłabym. Musiałam napisać całą piosenkę, nuty i nauczyć się tego na pamięć.
- „Got my head spinning, no kidding, I can't pin you down

What's going on in that beautiful mind"

Zapisałam myśląc nad kolejnym słowem. Gdy doszłam do refrenu, poczułam, że więcej z siebie nie wyciągnę, więc odłożyłam notatnik i zeszłam na dół. Mojej mamy nie było – zdążyła powrócić do swojego poprzedniej rutyny nie zważając na zalecenia lekarza. Powinna odpoczywać, ale ona nie potrafiła usiedzieć na miejscu, więc już zaczęła pracować. Do egzaminów zaliczeniowych pozostały dwa tygodnie. Powoli ogarniałam zakres materiałów, który miał się na nim pojawić, więc nie było źle. Do tego w miarę się wyśrodkowałam i podzieliłam swój czas na naukę, przyjaciół i Lauren. Oczywiście nie było go za wiele i nikt nie miał mi tego za złe, bo każdy wiedział, że chciałam dobrze zdać, mimo to było mi źle. Nawet nie ze względu na przyjaciół, ale Lauren. Spędzałam z nią bardzo mało czasu, ale obiecałam sobie, że wszystko nadrobimy. Mimo ograniczonego czasu, w naszym związku wszystko się układa. Jej rodzice nawet się do niej nie odzywali, Josh o nas już chyba kompletnie zapomniał, a my byłyśmy po prostu szczęśliwe. Czekało ją jeszcze tylko spotkanie z moim tatą, który miał przyjechać na święta. Miałam nadzieję, że całe szczęście, które teraz odczuwamy, nie odwróci się przeciwko nam w któryś dzień i wszystkie problemy na nas nie spadną.
Starałam się jednak nie myśleć o tym i zapanować nad swoim pesymizmem. Liczyło się tylko to, że Lauren była szczęśliwa. Tylko to dla mnie było ważne.
Z lodówki wyciągnęłam butelkę wody, a ze stołu zabrałam banana. On zawsze pomagał mi myśleć, więc liczyłam na to, że i tym razem uruchomi mój mózg i pomoże napisać piosenkę. Idąc do góry, zaczęłam go obierać.
- Bananie, mam niespełna dwa tygodnie na dokończenie piosenki dla swojej dziewczyny i nauczenie się jej na pamięć. Liczę na Twoją pomoc – powiedziałam i zaczęłam go jeść. Gdy byłam już u siebie, wyrzuciłam skórkę i usiadłam po turecku na łóżku. Zaczerpnęłam kilka głębokich wdechów i chwyciłam do ręki notes i pióro. Zaczęłam pisać.

- 'My head's under water
But I'm breathing fine
You're crazy and I'm out of my mind'

Z twórczej weny wyrwał mnie dźwięk telefonu. Zaklęłam głośno i odebrałam.
- Czego? – warknęłam nie przejmując się tym, kto dzwonił. Przez tą osobę słowa, które chciałam zapisać, całkowicie wyparowały z mojej głowy. Jak to jest, że zawsze, gdy zacznę robić coś ważnego dla mnie, ktoś zawsze musi przeszkodzić i niszczyć moją wenę? Ludzie zawsze potrafili wybrać sobie odpowiedni moment.
- Wow, kochanie. Cześć, Ciebie też miło słyszeć – zaśmiała się dziewczyna po drugiej stronie. Gdy tylko usłyszałam ten głos, uśmiech pojawił się na mojej twarzy, a cała złość wyparowała. Jej byłam w stanie wybaczyć to, że mi przeszkodziła. Jej byłam w stanie wybaczyć wszystko.
- Przepraszam, Lo – powiedziałam po chwili. – Ja po prostu robiłam coś ważnego i..
- Przeszkodziłam Ci? – przerwała mi.
- To nie tak – zaprzeczyłam od razu. – Ty nigdy mi nie przeszkadzasz, ale moja twórcza wena gdzieś uciekła.
- Przepraszam, kochanie. – Usłyszałam skruchę w jej głosie. – Chciałam tylko zapytać czy masz chwilę, ale chyba coś..
- Nie, nie. – Pokręciłam głową, ale szybko chciałam uderzyć się w twarz. Przecież ona mnie nie widziała. – Mam czas, co się dzieje?
- Stoję przed Twoim domem, więc jeżeli chcesz się trochę odprężyć i spędzić ze mną troszkę czasu to rusz swój zgrabny tyłek przed dom – zakomunikowała i się rozłączyła. Szybko zeskoczyłam z łóżka, ubrałam kurtkę i zbiegłam po schodach. Założyłam buty i wyszłam przed dom. W oczy rzucił mi się odpalony samochód dziewczyny, więc kiedy zamknęłam drzwi na klucz, podbiegłam do niego i wsiadłam. Od razu uderzyło mnie ciepło i usłyszałam muzykę, której właśnie słuchała. Ściszyła i nachyliła się, aby pocałować mnie w policzek.
- Witaj, księżniczko – wyszeptała, wrzuciła bieg i odjechała.
- Cześć i przepraszam, że tak chamsko odebrałam. – Zapięłam pas i spojrzałam na nią. Ona tylko pokręciła głową i uśmiechnęła delikatnie.
- Nic nie szkodzi. Właściwie, to co robiłaś?
- Prezent dla Ciebie – przyznałam. Nie miałam pojęcia czy jej się spodoba, ale robiłam go tylko i wyłącznie z miłości.
- Własnoręczne robota? – Uśmiechnęła się szeroko i położyła dłoń na moim kolanie. Kiwnęłam głową i oparłam się o zagłówek. Położyłam swoją dłoń na jej i odwróciłam wzrok na jej skupioną twarz. Siedziała rozluźniona na fotelu i z uwagą patrzyła na drogę przed nią. Co chwilę oblizywała usta. Zawsze tak robiła, gdy nad czymś myślała. Jej włosy, jak zawsze w nieładzie opadały niesfornie na jej twarz, ale ona się tym nie przejmowała. Cała Lauren. Jej włosy zawsze takie były przez co ona cała była jeszcze bardziej pociągająca i seksowna.
- Co tak patrzysz? – Odwróciła na chwilę głowę w moją stronę i ścisnęła delikatnie moje kolano.
- Jesteś piękna – odparłam bez większego namysłu. – I kocham Cię.
- Ja Ciebie też – zaśmiała się. – Stęskniłam się za Tobą. Wiem, że masz naukę i widujemy się w szkole, ale czekam z niecierpliwością na to, kiedy znów wyciągniesz mnie na swoją ukochaną kawę i będziesz opowiadać mi o tym jak minęły Ci lekcje, na których nie byłam z Tobą i będziesz opowiadać mi o wszystkim, co przyjdzie Ci na myśl.
- Czyli tak to jest w naszym związku? – zapytałam zagryzając wargę. Ona uniosła pytająco brwi w górę i ściskając mi kolano dała znak, abym kontynuowała. – To ja jestem gadułą, a Ty słuchaczem?
- Nie przeszkadza mi to. – Wzięła moją dłoń, uniosła i musnęła swoimi ustami. – Uwielbiam słuchać Twojego głosu. Nieważne czy mówisz o jakiś pierdołach czy o planach na przyszłość. Po prostu... On mnie uspokaja, wiesz?
- Mnie Twój też – odparłam od razu. Ale taka była prawda; ilekroć byłam zła na wszystko wokół, albo smutna, wystarczy, że zjawi się ona i powie dosłownie cokolwiek. Jej głos działa na mnie niczym muzyka Demi – uspokajająco.
- Myślałam ostatnio nad czymś – zaczęła i skręciła w jedną z ulic. – Chce zrobić sobie tatuaż. Co sądzisz?
- Szczerze? – Przeniosłam swój wzrok na nią. Ona kiwnęła głową. – Pójdziemy razem.
- Co? Naprawdę?
- Tak – odparłam szczerze. – Zawsze chciałam mieć, ale nikomu nie powiedziałam. Su i Becca są przeciwne, a teraz mam Ciebie.
- Ja bym chciała księżyc.
- Chciałabym słońce.
Powiedziałyśmy w tej samej chwili, przez co zaczęłyśmy się śmiać. No tak, ona była moim księżycem, a ja jej słońcem. To będzie nasz znak, niczym przysięga, która na naszej skórze będzie już na zawsze.
- Pójdziemy w przyszłym roku – zapewniła i pocałowała mnie w dłoń.
- A gdzie jedziemy? – zapytałam widząc jak dziewczyna skręca w kolejną ulicę.
- Naprawdę nie byłaś wciąż na Messengerze? – zaśmiała się, a ja kiwnęłam głową. Od kilku godzin byłam odłączona od internetu. Zawsze tak robiłam, gdy musiałam się uczyć albo robiłam coś ważnego. Dźwięki, które wydają powiadomienia przychodzące na mój telefon za bardzo mnie rozpraszają, przez co nie potrafię się skupić, a wszystko wypada z mojej głowy. Dlatego, gdy coś robię, odłączam się od cyber świata.
- Su ma jakieś problemy z Jasperem, a Becce się nudziło, więc stwierdziłyśmy, że przejedziemy się na lodowisko. Na początku dziewczyny chciały tylko w trójkę, bo myślały, że nie dasz się oderwać od nauki, ale ja musiałam Cię zobaczyć – powiedziała odnajdując moją dłoń. Splotła nasze palce, a szeroki uśmiech wdarł się na moją twarz. Kochałam to, jak nasze dłonie idealnie do siebie pasowały. Jakby były do siebie stworzone, dlatego tak bardzo kochałam jak bez ostrzeżenia splatała nasze palce.
- Czekaj.. – Zmarszczyłam brwi i wyrwałam się ze swojego małego zamyślenia. Dziewczyna w międzyczasie zaparkowała przed budynkiem, zgasiła silnik i spojrzała na mnie pytająco.
- Co z Su i Jasperem?
- Nie chce powiedzieć. – Wzruszyła ramionami. – Wiem jedynie, że jest smutna.
Wysiadła z auta, zrobiłam to samo. Byłam nieco zdziwiona, bo nic mi nie wspomniała poprzedniego dnia w szkole. Ale cóż, muszę przyznać, że ostatnio nauka była dla mnie ważniejsza niż prywatne sprawy moich bliskich, więc możliwe, że sama nie zauważyłam niczego.
- Nie myśl o tym teraz. – Pocałowała mnie w skroń, jakby czytała mi w myślach. – Wiem, że będziesz się teraz oskarżać o to, że niczego nie zauważyłaś, ale to nie Twoja wina. Nawet jak, nie zajęta nauką myślałam, że wszystko jej się układa. – Chwyciła mnie za dłoń i pociągnęła delikatnie w stronę wejścia. – Zszokowała mnie dzisiaj, gdy napisała, że musi odetchnąć, bo ma dość.
- Muszę z nią porozmawiać – stwierdziłam. Podeszłyśmy do kasy, a dziewczyna ułożyła swoją dłoń na moich plecach. Szybko wypożyczyłyśmy sprzęt i ruszyłyśmy w stronę szatni. Kiedy tylko tam weszłyśmy, ujrzałam swoje przyjaciółki. Becca siedziała na ławce z założonymi łyżwami i jadła hot-doga zakupionego pewnie w barze obok. Susan stała niedaleko i rozmawiała z kimś przez telefon. Nawet nie zwróciła na nas uwagi. Podeszłyśmy więc do starszej, która jak tylko nas zobaczyła, uśmiechnęła się szeroko.
- Loooooluś! – zawołała wesoło i wystawiła rękę w stronę mojej dziewczyny. Przybiły sobie piątkę, a ja usiadłam obok nieco zdziwiona. Kiedy one zdążyły się aż tak polubić?
- Cześć, Cameela – zaśmiała się i objęła mnie ramieniem. – Jak tam?
- Dobrze – odparłam i wzruszyłam ramionami.
- Loluś Cię dobrze traktuje? – zapytała gryząc kawałek bułki. Spojrzała na moją dziewczynę, która siedziała po jej drugiej stronie.
- Tak – odpowiedziałam z rozbawieniem.
- Mam nadzieję – westchnęła. – Chcesz parówkę? – Wcisnęła Lauren pod nos swojego hot-doga. Ta tylko zmarszczyła nos i pokręciła głową. Wyciągnęłam butelkę wody z plecaka Lauren, który wzięła ze sobą i zaczęłam pić.
- Dobrze wiesz, że nie lubie parówek.
- Ah, wolisz palce Camili – odparła takim tonem jakby było to logiczne. Gwałtownie wstałam i odstawiłam butelkę dławiąc się wodą. Usłyszałam ich śmiech i ledwo łapiąc oddech spojrzałam na swoją przyjaciółkę, która z rozbawieniem na mnie patrzyła. Podobnie Lauren. Obie się ze mnie śmiały i przybijały sobie piątki.
- Świnia – powiedziałam jedynie i otarłam mokrą od wody twarz. – Zboczeniec. Ty też. – Wskazałam na zielonooką, która zmarszczyła brwi i wskazała na siebie palcem.
- Ja?
- Tak, Ty!
- Powiedzcie mi, czy jak się kłócicie to jest seks na zgode? – wtrąciła starsza.
- Becca! – jęknęłam i uderzyłam ją w ramie. One zaśmiała się ponownie, wcisnęła do ust ostatni kawałek hot-doga i wstała. Ruszyła w stronę kosza chwiejąc się nieco przez łyżwy.
- A tak właściwie, dlaczego tego nie stosujemy? – Lauren przybliżyła się do mnie i ściągnęła swoje buty.
- Bo się nie kłócimy.
- Z chęcią zacznę, jeżeli będziemy to stosować – mruknęła. Odwróciłam głowę w jej stronę i od razu poczułam jej usta na swoich. Szybko się ode mnie oderwała i puściła mi oczko. Chciałam coś odpowiedzieć, ale usłyszałam Susan.
- Dobra, wiesz co? – Podniosła głos. – Rób co chcesz.
Następnie rozłączyła się i wciąż na nas nie patrząc, zamknęła się w toalecie.
- Hej, Bec – zawołałam. Ta od razu się odwróciła i spojrzała na mnie pytająco. – Z kim rozmawiała Su?
- Jasperem – mruknęła niezadowolona. – Nienawidzę gościa.
Spojrzałam porozumiewawczo na Lauren, która kiwnęła głową. Wstałam i podążyłam do toalety. Zobaczyłam w środku przyjaciółkę. Opierała się o umywalkę, a łzy spływały po jej policzkach. Jednak, kiedy usłyszała, że drzwi się otworzyły odwróciła głowę w moją stronę i otarła mokrą twarz. 
- Cześć – przywitała się i uśmiechnęła. Gdybym nie widziała tych łez, myślałabym, że wszystko okej. Ile razy udawała przed nami, że wszystko jest w jak najlepszym porządku?
- Co się stało? Widzę, że płaczesz.
- Pokłóciłam się z Jasperem, to nic. – Wzruszyła ramionami.
- Wiem, że jestem ostatnio aż za bardzo zajęta nauką i nie zauważyłam, że coś jest nie tak, ale słyszałam, że się z nim kłócisz. Powiedz mi, co się dzieje.
Nastała chwilowa cisza. Ona spuściła wzrok i nerwowo zaczęła bawić się palcami, a ja stałam i cierpliwie czekałam aż się odezwie. Po chwili pokręciła głową i w końcu na mnie spojrzała.
- Coraz częściej się kłócimy – zaczęła – Poszedł wczoraj na imprezę do swojej byłej i słyszałam plotki, że gdzieś z nią wyszedł, a mi powiedział, że się upił i nie pamięta. – Łzy ponownie zaczęły spływać po jej policzkach, a ja nie wiedziałam co zrobić. Od kiedy zaczęli ze sobą być, myślałam, że to normalny związek. Nie wiedziałam jak bardzo się mylę. Niejednokrotnie zauważyłam, że nie jest przy nim w pełni sobą i nie odzywa się tak dużo jak wtedy, gdy jest bez niego, ale nie wiedziałam, że aż tak się kłócą.
- Jesteś z nim szczęśliwa? – zapytałam. – Kochasz go?
Spojrzała na mnie. Widziałam po jej spojrzeniu, że waha się nad odpowiedzią.
- Kochałam go – przyznała. – Albo to było jakieś mocne zauroczenie. Z resztą, dobrze wiesz jak na niego reagowałam. – Wzruszyła ramionami. – Ale im dłużej z nim jestem, dochodzi do mnie, że to nie jest miłość.
- To znaczy?
- On mnie nawet tak dobrze nie zna, a ja.. niekiedy boję się przy nim odezwać.
- Boisz? – Zmarszczyłam brwi. On jej nie bije, prawda? Jeżeli moja przyjaciółka przeżywa to samo, co Lauren i mi o tym nie powiedziała.. Nie wiem co zrobię. Czy pierwsze okrzyczę ją za to, że to w sobie trzymała, czy pójdę go zabić.
- Mam taki hamulec wewnętrzny, gdy coś mówię. On uważa, że zachowuję się niekiedy jak dziecko, więc nie robię też tego na co mam ochotę.
- Dlaczego wciąż z nim jesteś?
- Wiem, muszę to skończyć – westchnęła. – Nie kocham go.
Przyciągnęłam ją do uścisku. Objęłam ją tak jak i ona mnie. Nie wyobrażam sobie jak można żyć w takim związku. Nie potrafiłabym być z Lauren, jeżeli nie mogłabym być przy niej w pełni sobą. A gdybym jeszcze musiała myśleć nad tym co mówię.. Ile razy powiedziałam przy niej coś bez sensu lub po prostu głośno myślałam? Niekiedy nawet na to już nie reaguje, bo dobrze wie, że musze coś powiedzieć na głos, aby to do mnie doszło. 
- Wracajmy do dziewczyn i bawmy się dobrze, okej? Nie myśl o nim.
- Jestem za.
Pociągnęłam ją za rękę i wyszłyśmy z pomieszczenia. Czułam się winna, że nie zauważyłam wcześniej, że coś jest nie tak. Byłam za bardzo przejęta swoimi sprawami, aby zwracać uwagę na przyjaciół. Zachowałam się samolubnie i miałam ochotę się za to spoliczkować. Już nigdy nie mogę tak postąpić.
Podeszłyśmy do dziewczyny. Susan usiadła obok Becci na ławce i zaczęły o czymś rozmawiać, a ja zajęłam miejsce obok Lauren.
- I jak tam? – zapytała. W odpowiedzi wzruszyłam ramionami i ściągnęłam swoje buty. Następnie założyłam łyżwy wciąż na nią nie patrząc. Byłam zła, wściekła na samą siebie.
- My już idziemy. – Usłyszałam Becce. Po chwili trzask drzwi. Zostałyśmy same.
- Co się stało?
- Jestem samolubna – wyszeptałam wiążąc sznurówki. – Mam ochotę sama sobie dać w twarz za to, że nie zauważyłam przez własne sprawy, że związek mojej przyjaciółki się sypie.
- Hej, przestań. – Lauren wzięła moją twarz w swoje dłonie i nakierowała tak, abym na nią spojrzała. – Nie oskarżaj się o to. Nikt nie zauważył, że coś się dzieje, nawet Becca. – Pogładziła mój policzek kciukiem i musnęła moje usta swoimi. – A teraz chodź się pobawić i pośmiać.
- Śmiać to Ty się będziesz miała z czego. Nie jeździłam od pięciu lat – przyznałam i wstałam. Ona chwyciła moją dłoń i pociągnęła w stronę wyjścia na lód.
- Mam telefon, nakręcę. – Uśmiechnęła się szeroko, a ja przewróciłam oczami.  

To będzie ciekawe.

*

- Lauren! – krzyknęłam wymachując rękami dookoła, aby złapać równowagę. Od kilkunastu minut próbowałam przypomnieć sobie jak się jeździ. Lauren oczywiście chciała mi pomóc, ale po czasie sama kazałam jej mnie zostawić, aby ona chociaż trochę pojeździła. Teraz, niestety nie potrafiłam nawet ustać, aby się nie przechylić.
- Co jest, kochanie? – Dziewczyna podjechała do mnie od tyłu. Lekko we mnie uderzyła, przez co jeszcze bardziej straciłam równowagę, ale ona owinęła swoje ramiona wokół mojej talii.
- Wystraszyłam się – jęknęłam próbując unormować oddech. Szybko usłyszałam śmiech swoich dwóch przyjaciółek.
- Już wiemy, dlaczego nigdy nie dałaś się wyciągnąć – zaśmiała się Becca i pojechała dalej.
- Mam powód.
- Jaki? – zaciekawiła się Lauren. Oparłam się o barierkę i skrzywiłam się na samo wspomnienie swojego upadku, z którym zawsze dogryza mi Angela.
- Będziesz się śmiać...
- Spróbuję nie. – Uśmiechnęła się szeroko i położyła dłonie na moich biodrach.
- Więc.. pięć lat temu byłam na łyżwach z Angelą. Ona chciała się ścigać, więc dlaczego nie? Zaczęłam przyspieszać i przyspieszać aż w końcu ja, niezdarna Camila, wjechałam na jakąś górkę, sama nie wiem co to było i upadłam na prawe biodro. Najlepsze jest to, że skręciłam lewą kostke i przecięłam dość mocno lewą łydkę. Plus miałam stłuczone prawe biodro.
- Biedna moja księżniczka – zaśmiała się Lauren i pocałowała delikatnie moje usta. – Musisz teraz przeboleć swój uraz. Chodź. – Pociągnęła mnie delikatnie za dłoń. Chwyciła moją drugą dłoń i jechała tyłem ciągnąć mnie przy tym lekko.
- Prawa, lewa, prawa, lewa – poinstruowała. Kiwnęłam głową i zaczęłam ruszać nogami. Patrzyła na mnie z uśmiechem. – Widzisz, dajesz radę.
- Kiedyś byłam w tym całkiem dobra, ale wiesz, przerwę miałam.
- Teraz Cię puszczę, dobrze? Ale będę obok. Tylko nie jedź za szybko.
- Okej. – Wzięłam głęboki wdech, gdy ona odjechała. Poczułam się po chwili pewniej i swobodnie zaczęłam poruszać się po lodzie.
- Camz, zwolnij – powiedziała Lauren, ale zignorowałam. Skoro raz poczułam się pewnie, nic mi nie będzie, prawda?
Zaczęłam przyspieszać czując, że nic się nie może stać. Lauren jechała za mną i co chwilę kazała zwalniać, ale ignorowałam ją.
Gdy zaczęłam tracić równowagę, zaczęłam zaklinać się w myślach. Musiało to komicznie wyglądać jak jechałam i wymachiwałam dłońmi w powietrzu robiąc wszystko, aby nie zaznać bliskiego spotkania z twardym lodem.
Na szczęście, moja kochana dziewczyna szybko do mnie podjechała i objęła od tyłu, przez co odzyskałam równowagę.
- Dziękuję. – Odetchnęłam z ulgą. Poczułam jej usta na swoim policzku.
- Nie pozwolę Ci upaść i stłuc tego pięknego tyłka.
- Chyba masz zgodę, żeby go dotknąć za uratowanie go – zaśmiałam się. Usłyszałam jej ciche mruknięcie i poczułam jej usta na swojej szyi.
- To później. Teraz nauczę Cię jeździć, żebyś się nie bała – oznajmiła i ponownie wzięła mnie za dłonie. Spojrzała mi w oczy i uśmiechnęła się szeroko. Ufałam jej i wiedziałam, że nie pozwoli mi upaść. Nie tylko a lodowisku, ale i w życiu. 

-------------------------------

Więc na początku chciałam zaznaczyć, jeżeli ktoś nie rozpoznał to piosenka, którą Camz pisze to

'All of me' John'a Legend'a. Mam nadzieje, że się nie obrazi jak pożycze :D 

Niestety, nie potrafię pisać piosenek, a chciałabym. Raz napisałam o pingwinach, ale... cóż XD

CanIBeUrUnicorn może powiedzieć jaka była piosenka mojego autorstwa XD Prawda, że genialna?XD 

Mam nadzieje, że rozdział się podobał! 

Z moich obliczeń (nie przepisałam jeszcze wszystkiego na komputer, eh) zostało około 8 rozdziałów. :D

Miłej nocki/dnia, kochani! 

What if? /Camren Where stories live. Discover now