1

106 8 2
                                    

ANTERION 

Na ulicach roiło się od ludzi starych, młodych, zamożnych, mniej bogatych, biednych i skrajnym ubóstwie. Tych ostatnich było najwięcej. Nie mieli oni domu, ani żadnego dachu nad głową. Dzieci umierały po kilku dniach głodowania, dorośli może po kilku tygodniach. Żywi mieszkali wraz z martwymi, ponieważ służby porządkowe zostały zwolnione, a ci którzy zostali nie radzili sobie z przytłaczającą śmiercią. Anterion leżał skulony pod murami, ubrany w stare łachmany, brudny i śmierdzący jak cała Cytadela. Z utęsknieniem patrzył na ogromne mury zamku, za którymi kiedyś mieszkał. Nie tylko zresztą on. Od czasu wywalenia z pałacu spotykał ludzi z którymi ongiś mieszkał. Stara Bette, gruba kucharka gotująca dla Króla Fulana, koniuszy Stafford oraz służąca Słodka Jeanie. Oni oraz reszta służby służyli Królowi Fulanowi. Jednak od paru miesięcy tłoczyli się na ulicach niczym psy, bowiem na tronie zasiadł nowy władca. Król Aris obalił swojego poprzednika nie mieczem, lecz Słowem. Nie wiadomo skąd pochodzi, a ni kim jest. Pewnego dnia przyszedł pod bramy i używając Mowy zmusił strażników by go wpuścili. W otoczeniu całej świty Króla Fulana, zabił go Słowami. Następnie rozkazał wszystkim opuścić zamek i nigdy do niego wracać.

-Obyś zdechł w samotności, mały chuju - Splunął Anterion, patrząc na okna zamku. 

W ogromnym zamczysku mieszkał jedynie Aris, zwolnił on całą służbę, rycerzy, wyrzucił dworzan i rodzinę poprzedniego króla. Zamknął również bramy Cytadeli tak że, ludzie nie mogli wchodzić ani opuszczać miasta. Zapasy topiły się naprawdę szybko, próbowano wygospodarować pola pod uprawę, jednak Aris swoimi Słowami sprawił że ziemia stała się jałowa. Ludzkość go nienawidziła, jednak nic nie mogła zrobić. Otoczony ogromnymi murami i znający Mowę, był jeden szczebel niżej od bogów.

Któregoś dnia Anterion zauważył, że z ulic zaczynają znikać ludzie. Tam gdzie wcześniej roiło się od dzieci, kobiet, starców, mężczyzn teraz świeciło pustkami. Z początku to ignorował. Może migrują w inne rejony miasta, myślał mężczyzna. Jednak gdy po kilku dniach nie mógł odnaleźć Słodkiej Jeanie, postanowił zbadać sprawę. Nie wiedział jednak od czego zacząć, błąkał się więc po ulicach Cytadeli. Co się ruszył, zawsze miał na widoku zamek. Któregoś dnia dostrzegł ruch na najwyższej wieży. Z początku myślał że to Aris wyszedł na nią by pozdrowić swój "wierny" lud. Jednak chwilę potem Anterion zdał sobie sprawę, że nie wie, jak wygląda obecny Król. Widział go co prawda przy jego "koronacji", miał wtedy czarne kręcone włosy, niebieskie oczy i bladą cerę. Na pierwszy rzut oka miał niee więcej niż dwadzieścia lat. Jednak osoba, która zna tak dużo słów jak Aris może codziennie zmieniać swój wygląd. 

Zapasy w mieście skurczyły się do tego stopnia, że wielkie damy sprzedawały swoją biżuterie w zamian za starego ziemniaka. Gdy już zapasy się skończyły, resztki ludzi postanowiło, że zacznie jeść zwłoki swoich towarzyszy. Anterion był temu przeciwny, jednak nic nie mówił. Dalej obserwował wieże, bo znowu zauważył, że ludzie znikają. Po kilku tygodniach na wieży pojawiły się dwie osoby. Tym razem mieszkańcy to zauważyli. Anterion dostrzegł że na wieży stoi ten sam mężczyzna co wcześniej, a tuż obok niego drugi. Pobiegł do najbliższego sklepu i ukradł lunetę, by móc przez nią spojrzeć. Obaj mężczyźni byli ubrani w złote szaty, obwieszeni biżuterią, a w rękach trzymają udka z kurczaka. Na widok jedzenie Anterionowi zaburczało w brzuchu, nie jadł nic od 4 dni.

ROSSALIA 

Obudziło ją pukanie do ciężkich hebanowych drzwi, następnie usłyszała ich skrzypienie.

-Pani - Do pokoju wszedł jej doradca Varys - Już pora wstawać. Jest wiele rzeczy do zrobienia.

Rossalia popatrzyła przez okno, słońce jeszcze nie doszło do jej okien. Miała wrażenie, że ten stary, zagrzybiały, łysy dupek chce, by zrezygnowała z władzy. Jeśli jednak myślał, że to uczyni, bo ten budził ją wcześniej niż powinien to się mylił. Rossalia pochodzi z rodu Izabardżów, rodu który zasiedlił Wyspy i zbudował na każdej z nich Wieże. Rządzili w nim mężczyźni, jednak gdy jej brat Laman zmarł na wojnie to jej dostał się tron. W całym rodzie nie było męskiego potomka. Kapłani i uczeni szukali po całej Telmani, jednak nikogo nie znaleźli. 

Legendy Telmani - Tom 1Donde viven las historias. Descúbrelo ahora