8

36 2 0
                                    

Rossalia

Burza trwała z cztery dni, przez ten czas wrota i okna były szczelnie zamknięte, więc Rossalia nie miała pojęcia co dzieję się z jej poddanymi na zewnątrz. Gdy wreszcie zabiły dzwony oznajmiające koniec burzy, królowa niezwłocznie opuściła mury pałacowe, by ocenić szkody. Na ulicach aż roiło się od piasku. Miała wrażenie, że jej miasto zamieniło się w pustynię.
Chodziła wśród ulic, dopatrując się strat moralnych. Całe targowisko zostało zniszczone, plony również.
-Wasza miłość - odezwał się jeden z doradców, który jej towarzyszył. - Burza zniszczyła żniwa, nie mamy co jeść na ten rok.
-Właśnie na to patrzę. - Rossalia stała przy zniszczonych polach zbóż. - Jak my to przeżyjemy?
-Nie wiem, może Leśna Forteca nam pomoże.
-Miejmy nadzieję.
Sułtanka wracała do pałacu, miała dziwne wrażenie, że ludzie patrzą na nią nieprzychylnym wzrokiem.
-... taka jest wola Rodgara i innych bóstw! - Usłyszała Rossalia gdy przechodziła przez jedną ulice. Weszła w uliczkę i znalazła się na małym placyku, gdzie jakiś starzec stał na podwyższeniu. Gdy skończył mówić tłum dookoła niego zaczął krzyczeć.
-Co tu się dzieje? - Spytała się Królowa. - Modlitwy odprawiane są w kaplicy, przez wyznaczonych przeze mnie kapłanów. Kim ty niby jesteś?
-Jestem Emerson, wasza miłość. - Ostatnich dwóch słów, nie powiedział tak jak tego należało się spodziewać.
-

Możesz mi powiedzieć jaka jest wola Rodgara?
Emerson patrzył to na królową to na ludzi. Widać, że cały jego zapał znikł.
-No słucham?
-Wolą Rodgara i innych bóstw jest to byś przestała nami rządzić.
Rossalia prychnęła na te słowa.
-Co? Ty chyba sobie jakieś żarty robisz.
-Pani mamy go aresztować? - Spytał się jeden strażnik.
-Niby jak ci to powiedzieli?
-Burze piaskowe, od kiedy jesteś na tronie są one coraz częstsze. Kobieta nie może rządzić Wieżami, to zadanie tylko dla mężczyzn.
-Czyli że burze to moja wina, bo posadziłam swój chudy tyłek na tronie tak? Świetnie, a wiesz co by było gdybym nie zasiadła na tronie. Jestem Rossalia z rodu Izabardżów, rządzili oni przede mną i rządzić będą po mnie. A to że jestem jedyną kobietą, która rządzi. Na pewno nie jest powodem burz. A powiedzieć ci jaką jest wola Rodgara? Byś został aresztowany, za podrzeganie do buntu, przeciwko królowej. Aresztować go!
Strażnicy bez słowa złapali Emersona i skuli go.
-Co z nim mamy zrobić, wasza wysokość?
-Dajcie do lochów, niech sobie pomyśli.
Wrócili do pałacu, Sułtanka sprawdziła wszystko co się dzieje z dziećmi i innymi. Gdy wracała do swojej komnaty, na korytarzu złapał ja Varys. 
-Przyszedł list do waszej miłości.
-Daj mi go.
Varys podał Rossalii list, złamała pieczęć i zaczęła czytać.
-Co to jest Morska Wiedźma?
-Statek, którym ma przypłynąć książę Douglas.
-Przybiją jutro do portu w Alyntosie.
-To na środkowej wyspie, musimy zebrać się i tam iść. To będzie dobry powód by zobaczyć co tam się dzieje.
-Powiadom wszystkich, wyruszamy za parę godzin.
-Pani nie wiem czy to dobry pomysł, mamy tutaj za dużo rzeczy na głowie. Co zrobimy z dziećmi?
-Skoro lud uważa, że nie powinnam rządzić, to zobaczymy jak sobie poradzą beze mnie. Zwołaj wszystkie dzieci do Sali Narad i poproś każdego z nauczycieli o raport na temat ich postępów w nauce.
-Oczywiście wasza miłość.
Rossalia wróciła do swojego pokoju, na krześle siedziała Trina i czytała książkę. Na widok sułtanki wstała i się ukłoniła.
-Spakuj moje rzeczy, wyjeżdżamy za parę godzin. Wiesz gdzie jest moja siostra?
Niema służącą kiwnęła głową i pokazała znak mówiący, że Piper jest w bawialni.
-Dziękuję.
Rossalia opuściła komnatę i po chwili znalazła się w bawialni. Oprócz Piper były tam też dwie inne dziewczynki. Razem w coś się bawiły. Gdy zobaczyły, kto stoi w drzwiach, przerwały swoją zabawę i ukłoniły się.
-Piper pozwól na chwilę.
Dziewczynka przeprosiła swoje towarzyszki zabawy i podeszła do Rossalii.
-Wyjeżdżam. - Powiedziała bez ogródek. - Nie będzie mnie przez kilka dni.
-Gdzie jedziesz?
-Do Alyntosu. Książę Douglas tam przypłynie i chce go przywitać.
-Mogę jechać z tobą? - Spytała się młodsza siostra.
-Wolę byś została z innymi dziećmi. Zresztą w pałacu musi pozostać ktoś kto ma królewską krew.
-Ale...
-Nie. A teraz wracaj się bawić z dziećmi.
Rossalia wróciła do komnat. Trina właśnie panowała jej suknie do skrzyń.
-Nie aż tyle, cztery w zupełności wystarczą. Czy to są raporty na temat dzieci? - Wskazała na stos papierów leżących na biurku.
Wytatuowana służąca kiwnęła głową.
Królowa usiadła przy biurku i zaczęła przeglądać raporty.
Sillon Hempt
Czytanie i pisanie: Prędko rozwinął znajomość liter, ma problemy z układaniem wyrazów. Jednak szybko nadrabia braki.
Liczenie: Zna liczby od 1 do 100 dobrze dodaje i mnoży. Ma problemy z odejmowaniem i dzieleniem.
Etyka: Ciężko pojmuje zasady jakie panują na dworze, jednak po wielu próbach wykonuje polecenia.
Rossalia przejrzała jeszcze parę innych raportów. Napisała coś na małej kartce i zwróciła się do Triny.
-Daj tą kartkę Varysowi. Niech przygotują dzieci do podróży.
Po paru godzinach Rossalia, Varys, trochę służby i strażników stało w porcie. Trójka dzieci wybranych przez Rossalie również im towarzyszyło. Wybrała te dzieci, które osiągnęły szybkie sukcesy, oraz jedno które miało spore problemy.
-To nasz statek? - Spytała patrząc na wielki galeon.
-Owszem. Kapitan Wschodu Księżyca jest do twej dyspozycji.
-Witam wasza wysokość. - Ukłonił się jej kapitan. -Pamiętam jak byłaś jeszcze małym dzieckiem. Wyrosłaś na piękną kobietą, mam nadzieję, że Wieże będą miały największy rozkwit za twego panowania.
-Oby nie. - Uśmiechnęła się. - Po rozkwicie najczęściej następuje upadek. Zaprowadź mnie proszę do mojej koi. Podróż do portu, bardzo mnie zmęczyła i chce wypocząć.
-Jak sobie życzysz. Zaprowadzę cię do kajuty.
Kapitan zaprowadził Rossalie do jednej z większej kajut.
-O to twoje królestwo. - Zaprosił ją gestem do środka.
-Dziękuję.
Dziewczyna padła na łóżko twarzą do pościeli.
-Powiedz im, że jak wtargną do mojego królestwa, będzie to oznaczało wojnę.
-Jak sobie życzysz wasza wysokość - Odparł kapitan i zamknął drzwi.

Legendy Telmani - Tom 1Where stories live. Discover now