14

42 2 1
                                    

Rossalia

Od wyjazdu Douglasa minęło cztery dni, Rossalia nie dawała po sobie poznać, że go jej brakuje. Przez cały ten czas sumiennie wykonywała swoje obowiązki. Przyjmowała ludzi na audiencje, wygłaszała przemowy. Czytała raporty i rozwiązywała zagraniczne sprawy. 

Któregoś dnia, zmęczona papierkową robotą postanowiła wyjść na spacer. Przechadzała się po pałacowym ogrodzie, pełnego kwiatów i owadów. Z powodu bardzo ładnej pogody, na zewnątrz wyszli też, urzędnicy, służba, która akurat tego dnia miała wolne i inne osoby z jej pałacowego otoczenia. 

Rossalia zatrzymała się w cieniu pomnika swojego boga, Rodgara. Przedstawiał on starszego mężczyznę o okrągłej budowie ciała, siedzącego po turecku z wyciągniętymi czterema rękami. W każdej dłoni trzymał zakrzywiony miecz, który odbijał światło. Powodując migawki na roślinach. 

Znudzona spokojem i zielenią ogrodu, królowa postanowiła wyjść na miasto. Powinna o tym komuś powiedzieć, jednak miała dość tego, że ludzie okazują jej szacunek, tylko dlatego bo idzie wraz ze świtą uzbrojonych po zęby strażników. 

-Tak wygląda literka "a" - usłyszała dziecięcy głos za budynkiem. 

Gdy podeszła bliżej, zobaczył grupkę dzieci. Jeden chłopiec, który mieszkał i uczył się w jej pałacu, prowadził tę prowizoryczną lekcję, pisząc literki patykiem na piaszczystej ziemi. 

-Witajcie - przywitała się z nimi Rossalia. Na dźwięk jej głosu wszystkie dzieci podskoczyły. Niektóre próbowały się skłonić, inne z kolei stały jak wryte. 

-Wasz wysokość - mały nauczyciel odwrócił się do niej i złożył ukłon. - Ja tylko... 

-Bez obaw, bardzo dobrze, że ich uczysz. Jeśli byście chcieli klasy w zamku są wolne. Tam możecie się iść pouczyć. Idźcie do pałacu i tam się uczcie. Powiedz, że przesyłam was ja. Jeśli ci odmówią, poproś o nazwiska. 

-Ja muszę powiedzieć rodzicom, gdzie idę - Odezwała się jedna z dziewczynek. 

-Bez obaw, osobiście im to przekaże. Możesz mi powiedzieć, gdzie mieszkają twoi rodzice? 

-W tym domku - wskazała, po czym dodała - Wasza wysokość. 

-Dziękuje - Odparła Rossalia - No idźcie już. 

Dzieci wstały z brudnej ziemi i ruszyły za chłopcem w stronę zamku. 

Rossalia przyjrzała się bliżej budynkowi, w którym mieszkali rodzice dziewczynki. Wyglądał zupełnie zwyczajnie. Jednopiętrowa konstrukcja z beżowego kamienia, drewnianymi drzwiami i oknami, otoczonymi kwiatami. Królowa zauważyła element wyróżniający ten budynek spośród innych. Postanowiła zapytać gospodarzy o niego. Zapukała do drzwi i odsunęła się na bok. Drzwi otworzyły, a w progu stanął niski mężczyzna o blond włosach. 

-Wasza miłość - Skłonił się, gdy tylko zobaczył kto zapukał do jego drzwi. - To dla mnie wielki zaszczyt... 

-Bez obaw - Przerwała mu Rossalia - Przyszłam tylko powiedzieć, że pańska córka poszła wraz z moim podopiecznym i innymi dziećmi do zamku, by tam się uczyć. Przyprowadzę ją, jeśli tego chcecie. 

-Nie mamy z tym problemu, proszę jedynie byście przyprowadzili ją do mnie przed zmierzchem, wasza wysokość. 

-Załatwię to - odparła - Mam jeszcze jedno pytanie. Co to jest tam na ścianie? 

Legendy Telmani - Tom 1Where stories live. Discover now