9

32 4 1
                                    

Teryfion

Razem z siostrą galopowali po zimowych pustkowiach. Stracą całe cztery dni na poszukiwanie Atyra w Ulararze, jednak muszą to zrobić. Dziadek i babcia zaczarowali ich konie, tak żeby wytrzymały tę długą podróż. Po dotarciu do miasta prawdopodobnie zdechną z wycieńczenia. Jednak Teryfion nie myślał teraz o tym, musiał jak najszybciej dotrzeć do miasta. Później odnieść Atyra do Obozu. Kolejną rzeczą było dowiedzenie się kto zlecił porwanie i dlaczego. Nie wierzył, że porywacz działał sam. 

-Ter! - Krzyknęła jego siostra. - Widzę mury miasta. 

I faktycznie, w oddali można było zobaczyć kamienie obronne Ulararu. Gdy podjechali bliżej, zobaczyli otwartą bramę. 

-Przynajmniej nie musimy martwić się tym, że nie dostaniemy się do miasta. - Stwierdziła Hana. 

Przeszli przez bramę, w której nie było żadnych strażników i wtoczyli się do miasta. Na ulicach było mało ludzi, większość siedziała w domach lub w karczmach. 

Rodzeństwo znalazło stajnie i oddało konie pod opiekę stajennego. 

-Konie są mocno wycieńczone, prawdopodobnie nie przeżyją. - Powiedział Teryfion do stajennego. - Jednak jeśli uda się panu jakoś je uratować, to proszę przyjąć te pieniądze. - I podał mu dwa złotniki. 

-Dziękuję -stajenny uśmiechnął się od ucha do ucha i przyjął pieniądze. 

-Co teraz robimy? - Spytała się Hana brata, gdy opuścili stajnie. 

-Trzeba się będzie kogoś popytać. Co wiemy o tym człowieku, który porwał Atyra? 

-Że jest na koniu, na piechotę już dawno byśmy go dogonili. 

Teryfion walnął się w czoło i wrócił do stajni. 

-Przepraszam, czy był tutaj ostatnio człowiek w mundurze Północnego Królestwa? Miał przy sobie dość spory pakunek. 

-Munduru Północnego Królestwa nie widziałem, ale faktycznie kilka dni temu przyjechał dziwny jegomość z dość dużym pakunkiem. 

-Wiesz może gdzie się potem podział? 

-Nie, przykro mi. Miał odebrać konia, jednak do tej pory się nie zjawił. 

-Mogę obejrzeć jego konia? 

-Proszę bardzo, jest tam. 

Teryfion podszedł do siwego rumaka. Siodło miał zdjęte, jedynie założoną uzdę by nie uciekł. Koń jadł siano, którego pełno było w stajni. 

Porywacz nie zostawił żadnych śladów wskazujących na to, że ten koń należy do niego. 

Teryfion ponownie podszedł do stajennego. 

-Czy siodło zabrał ze sobą? 

-Nie. Skądże. Siodła tych którzy ich nie zebrali kładę tam. - Stajenny pokazał palcem małą przybudówkę  wewnątrz stajni. - Ale nie pamiętam, które siodło jest jego. 

-Mogę je przejrzeć?  

-Śmiało. 

Chłopak wszedł do przybudówki i zaczął przeglądać siodła. Po kilku minutach znalazł siodło z godłem Północnego Królestwa. Niestety zawartość juków została opróżniona, ale przynajmniej Teryfion wiedział, że porywacz nadal jest w mieście. Pożegnał się ze stajennym i wyszedł na ulicę. Zaczął rozglądać się w poszukiwaniu siostry. Nie zastał jej tam, gdzie ją zostawił. Postanowił zagłębić się w ulicę Ulararu, prędzej czy później i tak ją znajdzie. Mijał ulicę zimowego miasta, prawie na każdej ulicy paliły się małe ogniska przy których ludzie mogli się ogrzać. Krążył po mieście kilka chwil, aż trafił na rynek. Tam na placu stał potężny mężczyzna i wygłaszał porywającą przemowę.

Legendy Telmani - Tom 1Место, где живут истории. Откройте их для себя