Wyjazd służbowy (Levi x Petra)

3.2K 97 16
                                    

-Tylko pamiętaj, żeby odbierać Erena ze szkoły codziennie o piętnastej i odwozić do państwa Jaeger! I żeby karmić Tytana! I żeby...!- Petra wymachiwała rękami, siedemnasty raz tłumacząc mi to samo. Naprawdę, czy wyglądam na aż tak niedorozwiniętego, żeby mi to w kółko powtarzać?
-Wiem, wiem! Nie martw się, jak wrócisz, wszystko będzie na miejscu. Ciesz się wyjazdem.- powiedziałem, opierając się o maskę mojego samochodu. Kto by pomyślał, że czeka mnie tyle pracy w tym tygodniu, tylko dlatego, że Petra musi wyjechać? Tak, służbowy wyjazd do gorących źródeł z szefem i dwoma innymi pracownikami. Nie, nie martwię się. Wszyscy wiedzą, że jedno jej dotknięcie grozi stracemniem zęba.
-Napewno sobie poradzisz?- spytała dziewczyna. Pstryknąłem ją delikatnie w czoło.
-Tak. Jeszcze przez to, że nagadałaś Erwin'owi, będzie mnie pilnował.- mruknąłem.
-No dobrze. Tylko pamiętaj, że...!-
-Tytan je tylko suchą karmę, wiem!- tyle roboty ze zwykły mopsem. Przynajmniej nauczyłem się czytać w myślach. Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, przymykając oczy.
-Będę tęsknić, Levi. Do zobaczenia.- dała mi całusa i pobiegła do stojąceg obok srebrnego Mercedes'a. Weszła do środka i pojechała, machając mi jeszcze przez szybę. No, a teraz do pracy. Może nawet wyrobię się na czas. Wsiadłem do samochodu i pojechałem pod wysoki budynek firmy. Przywitałem się z recepcjonistką i pojechałem windą na czternaste piętro, do mojego biura. Niestety, muszę je dzielić z czterooką wariatką.
-Hej, Levi!- wrzasnęła Hanji, przeciągając każdą samogłoskę w tym zdaniu, gdy tylko mnie zobaczyła.
-Dobry.- mruknąłem, odkładając teczkę na biurko. Zdjąłem płaszcz i odwiedsiłem go na wieszak. Brunetka patrzyła na mnie psychopatycznie. Bardziej, niż zazwyczaj.
-Czego?- warknąłem, siadając na czarnym skórzanym fotelu. Czy wszystko, co do mnie należy, jest czarne?
-Nic.- odparła dziwnym tonem, rechocząc pod nosem. A nie mówiłem, że wariatka? Wyjąłem laptopa i zacząłem sprawdzać jakieś pierdołowate koszty firmy i inne nudy, którymi nawet nie warto zaśmiecać tego shota. Przez ponad dwie minuty była przyjemna dla uszu cisza. Miałem nadzieję, że będzie trwała chociaż trzy sekundy dłużej. Oczywiście, myliłem się.
-I jak?!- wrzasnęła Hanji. Popatrzyłem na nią spod przymrużnych brwi.
-Co?- warknąłem. Chociaż, i tak pobiła swój rekord ciszy, powinienem być dla niej milszy.
-Jak się czujesz?- dopytywała, robiąc jakieś dziwne pozy na obrotowym fotelu.
-Normalnie?- wiem, że jest szalonym naukowcem, ale jej logika nadal mnie zadziwa.
-Nie o to mi chodzi! Jak się czujesz po tym, że Petra zostawiła cię samiutkiego na cały tydzień?- zeskoczyła z krzesła, tylko po to, żeby wejść na moje czyste biurko.
-Powtórzę: normalnie. Weź rozbieg i uderz tym zekutym łbem w ścianę, co? Wtedy może przestanie ci odwalać i spokojnie porozmawiamy.- mruknąłem, wracając do pracy. Cholera, czy Erwin nie widzi, ile kasy wydajemy na te stare baby, które nawet, kurwa, nie potrafią umyć podłogi?! Zatrudnijmy normalne sprzątaczki, a nie te ze stażem w gimnazjum!
-Nie tęskniesz za nią?- zapytała, ale w tej chwili zadzwonił mój telefon. Bogu dzięki.
-Słucham?- odebrałem połączenie.
-Levi, przyjdź na chwilę do mojego biura.- poprosił Erwin. Brawo, raz zadzwonił w odpowiedniej chwili.
-Jasne, zaraz będę.- odpowiedziałem i rozłączyłem się. Na szczęście zdążyłem już wyjść z pokoju. Tęknić? Też coś.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-Wróciłem!- zawołałem, wchodząc do mieszkania. Odpowiedziało mi tylko szczekanie psa. No tak, trudno się od razu przyzwyczaić. Zdjąłem buty i odwiesiłem płaszcz do szafy. Ledwo wszedłem do salonu, a zaatakował mnie mały wesoły mopsik. Kucnąłem i pogłaskałem go po pyszczku, tak jak lubi.
-Hej, Tytan. Stęskniłeś się? Czy po prostu chce ci się jeść?- zapytałem. Gadam do psa, to nie jest dobre. Erena już odwiozłem, czyli teraz muszę tylko zrobić obiad i nakarmić Tytana. Poszedłem do kuchni, rzucając po drodze marynarkę i krawat na kanapę. Rozpiąłem pierwsze trzy guziki koszuli i wywinąłem  kołnierz do góry oraz rękawy. Nasypałem do zielonej miski trochę karmy, a do czerwonej dolałem wody i postawiłem je na podłodze. Potem tylko wstawiłem resztkę wczorajszego obiadu do mikrofalówki. I co? Ja mam sobie nie dać rady? Poszedłem do salonu i usiadłem przy małym stoliku. Włączyłem telewizor i zacząłem jeść. Cholera, czy naprawdę jedyne, co puszczają na kanałach, to laska przbijana gwoździem przez jakiegoś łysola?! Odniosłem naczynia do zmywarki i wróciłem do salonu, żeby wyłączyć telewizor. A tam niespodzianka.
-Tytan, ty mały gnoju...- warknąłem, widząc małe brązowe coś na dywanie. Chyba łatwo się domyśleć o czym mówię, prawda?
-Petra!- zawołałem, ale dopiero po chwili dotarło do mnie, że jej  tu nie ma. Westchnąłem ciężko, wiedząc, że sam muszę sobie poradzić z tym problemem.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Po ogarnięciu kupki w salonie, kilku rzeczy do pracy, kąpieli i kolacji, wreszcie mogłem spokojnie położyć się spać. Marzenia. Akurat teraz zadzwonił telefon. Kto normalny wydzwania o tej godzinie?!
-Słucham?- powiedziałem, starając się nie krzyknąć na rozmówcę.
-Przeszkodziłam ci w czymś? Jesteś wściekły.- szepnęła Petra. Pięknie, Levi, rób tak dalej, a już nie wróci i za każdym razem będziesz musiał sprzątać psie odchody z dywanu!
-Nie, skąd. Nigdy mi nie przeszkadzasz.- powiedziałem.
-Napewno? Naprawdę wydajesz się zdenerwowany.- ciągnęła dziewczyna. Położyłem się na łóżku.
-Po prostu Tytan postanowił zostawić mi mały prezent. Jak ci minął dzień?- szybko zmieniłem temat.
-Jest cudownie! Poszliśmy na masaż, nawet nie wiesz, jakie to odprężające. Powinieneś też kiedyś spróbować!- o, już to widzę.
-Jak przyjedziesz, to sama mi zrobisz.- odpowiedziałem, przecierając twarz.
-Jeśli ch-chcesz.- odpowiedziała cicho, jąkając się. Stawiam trzy dychy, że się zarumieniła. Rozmawialiśmy jeszcze jakieś dwadzieścia minut. Pożegnałem się z Petrą i odłożyłem telefon pod poduszkę. Taki nawyk. Okryłem się kołdrą i chciałem przytulić kogoś, leżącego obok. Cholera, znowu zapomniałem, że jej tu nie ma. Zawsze zabiera mi kołdrą, przywykłem, że jest chłodno. Coś czuję, że to będzie długa noc.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-Levi, ja rozumiem, że Petry nie ma, ale nie wolno tak szaleć w nocy z innymi.- powiedziała Hanji, gdy wszedłem do biura.
-Zamknij się, zboczeńcu. W nocy nie zmrużyłm oka.- warknąłem, siadając na fotelu. Jestem taki śpiący, a jeszcze muszę uzupełnić jakieś rachunki. Przetarłem twarz dłońmi. Usłyszałem stuknięcie na biurku. Czterooka położyła mi filiżankę z kawą i zabrała laptopa.
-Jeszcze coś pomylisz. Wypij i poczekaj na efekty, zanim zaczniesz coś robić. I nie ma za co.- powiedziała brunetka z uśmiechem. Kiwnąłem głową. Akurat dostałem wiadomość od Petry. Zdjęcie. Szybko je otworzyłem. Była w jakimś basenie razem ze swoim dyrektorem, który obejmował ją w pasie. Ścisnąłem mocno telefon, aż nagle pojawiła się mała rysa z boku. Od razu go odłożyłem, tak na wszelki wypadek. Co nie zmienia faktu, że skoczyło mi ciśnienie.
-Powiedz Erwin'owi, że zwalniam się do końca tygodnia.- mruknąłem. Złapałem rzeczy i pojechałm do domu. Poprosiłem jeszcze dziadka Armina, żeby, odbierając swojego wnuka ze szkoły, podrzucił też Erena do domu. Będąc już w mieszkaniu przebrałem się w dresy i położyłem na łóżku. Cholera, nie mogę normalnie funkcjonować! Nawet Tytan chyba zauważył, że mam dość. Tak, po jednym dniu. Spojrzałem na psa, który grzecznie siedział przy łóżku. Trzymał coś w pyszku. Podniosłem się, żeby zaraz kucnąć obok niego.
-Daj.- powiedziałem, wyciągając dłoń. Wypluł kluczyki od samochodu. Popatrzyłem na przedmiot, potem na psa i z powrotem na klucze.
-Ty mały diable, nadajesz się jednak do czegoś.- powiedziałem. Złapałem bluzę i wybiegłem z domu.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Nareszcie, po trzech godzinach drogi, jestem na miejscu! Tylko, po co ja tu przyjechałem?! Wysiadłem z samochodu. Stałem przed wejściem do hotelu. Akurat szło kilka osób. Stanąłem, cierpliwie czekając, aż będą bliżej.
-Levi?- zdziwiła się Petra, przerywając rozmowę z szefem.
-Hej.- odparłem. Dziewczyna podeszła bliżej i przytulił się do mnie.
-Co ty tu robisz? A co z Tytanem? I kto odebrał Erena?!- no i zaczęło się. Czy napewno dobrze zrobiłem, że przyjechałem?
-Tytan jest u Mike, a dzieciaka odebrał dziadek Armina. Powinnaś być bardziej zadowolona, że przyjechałem...- mruknąłem, patrząc w niebo. Dziewczyna dała mi całusa i jeszcze mocniej się we mnie wtuliła.
-Czyżbyś się stęsknił?- spytała. Obiąłem ją w pasie.
-Po prostu widziałem to twoje zdjęcie z szefem. Nie podbało mi się.- szepnąłem. Spojrzałem na mężczyznę wzrokiem, który, teoretycznie, powinien go zabić. Nie stało się tak, ale zbladł i uciekł do hotelu. Blondynka złapała mnie za policzki, żebym na nią spojrzał.
-Też bardzo tęskniłam, Kochanie.-















~·~·~·~·~·~·~·~
Ale dawno nie było Rivetry! Chyba ze dwa miesiące...

Już więcej Time Skip'ów nie mogłam wpieprzyć do tego shota. Łał, pierwsze przekleńtwo, trochę ich będzie.

Pierwsza sprawa. Kuźwa, ile można przekładać premierę drugiego sezonu Shingeki no Kyojin?! Żeby czekać trzy lata... no, ale jest już ostateczna premiera, wiosna 2017, tak jakby co (widzicie, Ari zawsze was poinformuje!).

Druga sprawa, zajebiście ważna

W dniach  16-30 lipca znowu mnie nie ma!

Tak, tylko tym razem szansa na znalezienie internetu jest bardzo, bardzo maleńka. Dwa tygodnie ode mnie odpoczniecie XD
Wolę wam to mówić wcześniej.

Trzecia sprawa. Zakochałam się w rysunku w mediach. Olałam wszystkie inne, musiałam wstawić ten!

I tyle ogłoszeń parafialnych na dziś. Do nastęnego, Kasztanki! ❤❤❤❤❤

[SnK] One-shotsWhere stories live. Discover now